Przebieralnia

Przebieralnia czyli blog

Przebieralnia jest czymś w rodzaju bloga. Są to zwykle krótkie formy z Metodą Feldenkraisa na pierwszym lub na dalszym planie. Pisane dość nieregularnie, gdy najdzie mnie wena. Zatem nie czekaj na kolejny odcinek bo kto wie, kiedy i czy w ogóle się pojawi. Zapraszam natomiast, by sięgnąć do tego co już było, bo mimo, że pisane jakiś już czas temu, nadal w kontekście tego co robimy w Metodzie Feldenkraisa jest aktualne. I wielu innych kontekstach też. Bo przecież Metoda splata się z życiem na wielu płaszczyznach. Zapraszam do lektury.

24.02.2022
Ile jest w nas wody i co ma do tego londyńskie metro?

M jest uroczym sześciolatkiem. Często zasypia u boku rodziców, a jego niespożyta za dnia energia znajduje ujście w rozmowach z głową już na poduszce. Raz, gdy powieki ojca były już cięższe niż dzień, padło pytanie:

– „Tato czy to prawda, że my w połowie składamy się z wody”?

– „Yhy” pada odpowiedź bez wdawania się w szczegóły, ile procent jest w nas wody.

– „A która połowa, ta czy ta” ? Bez wahania M ciągnie temat dalej pokazując palcem na obie strony ciała.

Fascynuje mnie odkrywanie ciała, zapoznawanie się z nim. Mojego własnego, oraz obserwowanie jak robią to inni. Wiek nie ma znaczenia. Obserwuję u dorosłych zdziwienie, zaciekawienie, zachwyt, fascynację odkrywaniem siebie. Uświadamianie sobie, że coś łączy się z czymś innym, że w ciele istnieją relacje, powiązania, których nie byli świadomi. Dla wielu ta wiedza może wydawać się nic nie znacząca. W moim przekonaniu świadomość jedności całego naszego organizmu jest ogromnie ważna. W pracy Metodą Feldenkraisa często powtarzamy, że my nie naprawiamy, my tworzymy połączenia. Stwarzamy warunki, w których osoba uświadomi sobie, że nie jesteśmy zbiorem niezależnych części tylko czymś znacznie bardziej złożonym. Oczywiście to dotyczy wszystkich sfer naszego ciała i umysłu.

Na zajęciach ruchowych głównie przyglądamy się temu jak ciało jednoczy się w ruchu.

Pamiętam jak w przerwie po drugim roku studiów, mieszkałem w Londynie. Pracowałem dla małej, rodzinnej firmy G. Ettinger produkującej galanterię skórzaną. Pomagałem im przy produkcji, w magazynie oraz rozwożeniu towaru do londyńskich sklepów. Początkowo jeździłem metrem. Ponieważ Londyn był dla mnie obcym miastem, to poznawałem je jako nie mające ze sobą związku obszary położone w okolicy stacji metra. Początkowo nie znosiłem tego miasta, nie miało dla mnie sensu. I nie bardzo wiedziałem czemu. Wszystko zmieniło się, gdy przesiadłem się na rower. Nagle, zamiast jeździć pod ziemią w niewiadomym kierunku, wszystko się zaczęło łączyć. Jazda na rowerze (przyjemna sama w sobie) sprawiła, że wiedziałem jak Putney ma się do Fulham, którędy dojechać z Soho do Canary Wharf a potem tunelem pod Tamizą do Greenwich. Stopniowo zacząłem coraz bardziej lubić to miasto. Oczywiście miało na to wpływ wiele innych rzeczy ale w moim odczuciu to właśnie poznanie miasta i zmiana postrzegania go z niemających połączenia obszarów w nierozerwalną całość, miała największe znaczenie.

Gdy 10 lat później mieszkając w Stanach i studiując Metodę Feldenkraisa postanowiłem kupić własny szkielet, zdecydowałem się na … worek kości. Tak, właśnie tak to się nazywało „bag of bones”. Nie tylko dlatego, że były znacznie tańsze, ale dlatego, że mogłem go sam poskładać. Ten (dość żmudny) proces składania był fascynującą zabawą i poznawaniem połączeń.

Tak jak ponumerowane punkty na kartce, które nic nie znaczą dopóki się ich nie połączy. Znaczenie nadaje im dopiero to, że się je połączy.

I myślę, że jedną z wartości, którą zyskujemy dzięki feldenkraisowemu, uważnemu, łagodnemu turlaniu się po podłodze, rolowaniu głowy i patrzeniu w przeciwną stronę, rysowaniu kół miednicą … jest stopniowe łączenie punktów, odzyskiwanie siebie jako całości.

Moje obserwacje i doświadczenie siebie i innych pokazuje, że to czyni kolosalną różnicę w sposobie naszego poruszania się, w jakości z jaką tworzymy siebie poprzez ruch. A jak wszyscy dobrze wiemy … gdy poprawia się jakość ruchu, poprawia się jakość … wszystkiego co robimy w życiu, z samym życiem na czele

19.09.2021
To już 21 lat !!!

Patatonska przygoda, cien w ktorym nas nie widac

Ten autobus, choć to tylko cień, mknie po patagońskich bezdrożach, (mimo że jedzie drogą), wiezie nas w nieznane. Wyobraźmy sobie, taki feldenkraisowy autobus. Np co lekcja to przystanek, ludzie wsiadają, wysiadają. Sam wsiadłem do niego dość nieoczekiwanie, zupełnie nie wiedząc dokąd jedzie. Był jesienny dzień 96 roku, gdy z Grześkiem (dzięki Ci stokrotne) jeździliśmy na rolkach w parku niedaleko jego domu w Kildeer. To był czas gdy już znudziła mi się Ameryka i chciałem wracać do Polski. Ale tego dnia Grzesiek powiedział mi o Metodzie Feldenkraisa i że jest taki kurs, który rozpoczyna się w Chicago niebawem. Spytałem tylko ile to trwa i co to jest. Słysząc, że trwa 4 lata nie przywiązałem do tego większej wagi i zapomniałem o sprawie. Ale w przeciągu następnych kilku miesięcy, temat Feldenkraisa powracał w różnych sytuacjach. To spotkałem fizjoterapeutkę z Nowej Zelandii, która właśnie skończyła trening i nie mogła przestać o tym opowiadać, to moja nauczycielka na kursie medytacji wspomniała o nim kilka razy, i tak stopniowo jeszcze o tym nie wiedząc zacząłem zmierzać na przystanek, by wsiąść do autobusu, który miał mnie zabrać w podróż życia. Przejechałem nim szmat drogi, najpierw jako pasażer a potem już na zmianę trochę jako kierowca i trochę jako pasażer.

W tym roku, mija 20 lat od kiedy skończyłem swój trening Metody Feldenkraisa. Aż uwierzyć trudno, że to już tyle lat. A piszę to by Wam podziękować. Wszystkim, którzy towarzyszyliście i towarzyszycie mi na mojej zawodowej drodze, podążając przy tym swoją własną. Że wsiedliście do tego autobusu by pojechać wraz ze mną widząc za oknem każdy swoje widoki. Ogromnie dużo się od Was uczę, jesteście dla mnie wspaniałą inspiracją i motywacją by jechać dalej. By patrząc wstecz cieszyć się, że było tak fajnie i by patrząc do przodu cieszyć się, że wciąż tak może być dalej, choć z każdym rokiem trochę inaczej.

Pamiętam taki dzień na początku, prowadziłem już zajęcia na Śniegockiej i przyszła tylko jedna osoba na zajęcia grupowe. Takich dni było więcej. I wieczorem zadzwoniłem do mojej mamy, dzieląc się tym, że jest mi trochę ciężko, że nie wiem czy to w ogóle ma sens, i czy z tego się da utrzymać i czy ten cały Feldenkrais to był dobry wybór. A moja Mama na to że właśnie miała sen , że prowadzę zajęcia na stadionie dziesięciolecia… wypełnionym po brzegi.

I wiem, że to był dobry wybór, bo przez cały czas od samego początku mojej fascynacji tą metodą kierowała mną chęć dzielenia się tym co mnie tak poruszyło, zmieniło, otworzyło. Gdy sam leżałem na podłodze najpierw w JCC w San Rafael a potem w Germania Place w Chicago i turlałem się po podłodze, czy też na stole doświadczałem lekcji Integracji Funkcjonalnej od nauczycieli z treningu, wiedziałem, że to jest coś czym chcę się dzielić. Tak, że dziękuję tym którzy byli ze mną i w pojedynkę na dużej sali, bo dzięki Wam wytrwałem w trudnych pełnych wątpliwości czasach. I wszystkim którzy pojawili się potem. I cieszy fakt że Metoda rośnie , ma się coraz lepiej. Dzięki Ci Moshe Feldenkrais, że stworzyłeś coś tak wspaniałego, narzędzie tak delikatne, które porusza tak głęboko.

A autobus wciąż ma się nieźle, jedzie naprzód

niektórzy wsiadają do niego na jeden przystanek, szybko uświadamiając sobie że to nie jest ich kierunek, czekają tylko aż znów otworzą się drzwi i wysiadają pewnie z ulgą. Inni rozgościli się w nim na dłużej, zajęli swoje ulubione miejsca i zwiedzili nim kawał swojego świata. Niektórzy czasem wysiadają na dłużej by potem znów dołączyć. Tak czy siak, to wspaniale z Wami podróżować, pędzić przed siebie , czasem nie wiadomo dokąd, bo każdy kawałek tej podróży jest inny, obwozi nas po rożnych wcześniej nie odwiedzanych zakamarkach naszego wewnętrznego świata. Podróż nadal trwa, czasem toczy się gładko, czasem jest pod górkę lub bardziej wyboiście ale wesoły autobus jedzie dalej. Zapraszam do dalszej wspólnej podróży

19.09.2021
Chaos czy porządek, czyli do czego nam mózg?

mirabelki na chodniku nieopodal sklepu Szczepana, od chaosu do porządku

Niespodziewanie, nieopodal sklepu Szczepana, w Jedwabnie wylądował statek z dalekiej planety Mirabella. Na trotuar wysypały się małe okrągłe żółte stworki. Chaotycznie rozbiegły się po alejkach … Sam sklep Szczepana jest na tyle mały, by nie mieć alejek. (Ale jak, nie ma alejek?)

Moshe Feldenkrais mówił, że zadaniem mózgu jest tworzenie porządku z bałaganu (to make order out of disorder). Tak naprawdę to mówił o mózgu wielokrotnie, prawie przy każdej okazji, właściwie to ciągle mówił o mózgu. Bo mózg interesował go najbardziej. I ta metoda jest stworzona po to by zrobić z mózgu lepszy użytek – na mózgu użytek. Zaznaczał, że to co dzieje się z ciałem jest manifestacją tego co dzieje się w mózgu. I nie krył się z tym, że interesuje go bardziej gibkość mózgu niż ciała. Wracając do tworzenia porządku z chaosu to każdy może przyjrzeć się temu fenomenowi na co dzień na podwórku własnego mózgu. Gdy idziemy po schodach to po paru schodkach już mózg rejestruje jakiś porządek. Do tego stopnia, że jeśli kolejny stopień będzie trochę niższy lub wyższy to albo się potkniemy albo stracimy równowagę. Bo mózg już miał poukładane w głowie – ojej co za heca – tę prawidłowość i spodziewaliśmy się stopnia na określonej wysokości. Lub, gdy czytamy tekst i pojawi się nieznane słowo to czasem mózg zastąpi je znanym słowem, by nadać jakiś sens temu co czytamy mimo, że to właściwe słowo mogło nadać zupełnie inne znaczenie całości. Każdy uważny obserwator na pewno znajdzie w swoim życiu własne przykłady.

Bessel van der Kolk w świetnej książce „Strach ucieleśniony – mózg, umysł i ciało w terapii traumy”, pisze o zadaniach mózgu. „Najważniejszym zadaniem mózgu jest zapewnienie nam przetrwania, nawet w najgorszych warunkach. Wszystko inne jest wtórne. W tym celu mózg musi

-generować wewnętrzne sygnały, które rejestrują to czego potrzebuje ciało: pożywienia, odpoczynku, seksu i schronienia.

– tworzyć mapę świata, żeby wskazać nam, gdzie możemy zaspokoić te potrzeby.

– generować energię niezbędną do zabrania nas we wskazane miejsce

– ostrzegać nas przed niebezpieczeństwami, ale i uprzedzać o okazjach jakie czekają po drodze.

– dopasowywać nasze działania, bazując na potrzebach chwili

I dalej… problemy psychiczne pojawiają się,

– gdy nasze wewnętrzne sygnały nie działają,

– gdy mapy nie prowadzą nas tak dokąd potrzebujemy się udać,

– gdy jesteśmy zbyt sparaliżowani, żeby się ruszyć

– gdy nasze działania nie odpowiadają naszym potrzebom ….”

Z pewnością każdy mógłby sporządzić na własny użytek swoją listę.

Ale myśląc o tym, po co nam mózg, myślę też jak, to co robimy podczas lekcji uważnego ruchu w Metodzie Feldenkraisa wpływa na mózg w kontekście tych ww zadań mózgu. Np, gdy podczas lekcji często zadajemy sobie pytanie o wewnętrzne doświadczenie, czyż nie jest to pytanie o sygnały, które ciało nam wysyła. Gdy tworzymy mapę siebie, swojego ciała, w odniesieniu do siebie oraz do otoczenia, to jak ta wewnętrzna mapa ma się do mapy świata, w którym działamy? Gdy przyglądamy się intencji, narodzinom ruchu oraz dalszej jego ewolucji i szukając ruchu z minimalnym wysiłkiem, czy nie uczymy się zarządzać własną energią. I także ciągłe modyfikowanie ruchu bazując na zmieniających się okolicznościach … czy jest czymś innym niż dopasowywanie działania do potrzeb chwili?

Czytając tę opowieść o mógzu (czy Twój mózg miał problem by rozpoznać w tym słowie „mózg”) myślę, że po prostu to co robimy w Metodzie Feldenkraisa jest dla nas wspaniałe. Piszę, że „myślę” choć, gdy leżę na podłodze to bardziej to czuję, doświadczam siebie poprzez zmysły. Nadaję konkretny wymiar swojemu doświadczeniu tu i teraz. Nie gdybam, nie sięgam wstecz, nie wychodzę w przyszłość. Bardzo konkretne osadzam się w teraźniejszości. Ktoś powiedział ostatnio po lekcji, że „nie pamięta kiedy tak bardzo był przez całą godzinę skupiony na byciu tu i teraz”.

13.09.2021
O Wiktorii, co się nie odważyła

o WIktorii co sie jednak nie odwazyla

Moje dzieci są skoczne. Przez coś, na coś… gdzie się da, to skaczą. Wakacyjnie byliśmy przejazdem w Łagowie. Przy jeziorze był murek, dalej trawnik oddzielone rowem z wodą. Akurat tyle, by spróbować przeskoczyć. Syn długo się przymierzał, bo rów trochę głęboki a odległość onieśmielała. Ale skoczył. I tak się rozochocił, że powtarzał to wiele razy. Przechodziła obok rodzina. Dziewczynka, wyższa i pewnie starsza od mojego syna, widząc co Julek robi ruszyła w kierunku przeszkody wyraźnie z zamiarem zrobienia tego samego. Już była blisko, gdy w powietrzu zawisło zdecydowane, nie znoszące sprzeciwu: „Wiktoria, nie waż się” !!!!

Trochę smutno mi się zrobiło widząc Wiktorię, która schodzi pokonana strachem mamy. Oczywiście, byłem świadkiem jednego zdarzenia, nie znam ludzi, nie znam historii, więc nie mi oceniać. Ale poruszyło moje uszy to zestawienie imienia Wiktoria i „nie waż się”. Pomyślałem o intencji zawartej w imieniu. Czy była jakakolwiek?

No i myślę też o intencji w ruchu. Gdy ruch jest poruszony intencją, jakie są jej dalsze losy na trasie ruchu. Oczywiście w Metodzie Feldenkraisa mnóstwo jest ruchów bez konkretnej intencji tzw ruchów eksploracyjnych – choć sama eksploracja też może być intencją. Ale ruchy, które zmierzają gdzieś, takie które mają cel. Ile czasem przeszkód trzeba pokonać by zrealizować intencję. Bez początku nie będzie dalszego ciągu, to pewne. Ale dalszy ciąg to czasem długa i kręta droga.

W lekcjach Metody Feldenkraisa, uruchamiamy to co nieruchome i uświadamiamy sobie to co ukryte. Te dwa elementy są ważne, by pozwolić intencji dojść do końca, rozpoznać przeszkody i znaleźć drogę ich ominięcia. Kto wie, kiedyś Wiktoria idąc za własnym głosem i mocą oprze się zakazowi, odważy się i skoczy.

21.08.2021
Feldenkrais i naukowe ciary mary

Są wśród nas osoby, które twierdzą że to czary mary. Można je podzielić na dwie grupy. Jedni to ci, którzy z tego właśnie powodu nie spróbowali i pewnie nie spróbują. Nie namawiam, nie przekonuję, każdy ma prawo do własnej drogi. Druga to ci którzy spróbowali i mówią że to chyba jakieś czary mary, bo jak tak coś delikatnego, takie prawie nic może tak działać. np jedna osoba pisze po zajęciach “do końca nie wiem czy coś zrobiłam, ale czuję się prosta”. Bo metoda działa trochę podstępnie, robimy coś tak jakbyśmy nic nie mieli robić, poruszamy się to tu, to tam, nie próbując tym ruchem nic osiągnąć, a jedynie (albo aż) się nim i sobą samym zaciekawić. A potem stajemy i czujemy się inaczej, np prościej. I co my potem z tą prostotą zrobimy, jak iść dalej przez życie bardziej wyprostowanym? Co się zmieni w wyniku tego że czujemy się w sobie inaczej? Bo docieramy do zupełnie innych zasobów w sobie, gdy robimy rzeczy bez chęci osiągnięcia. Nastawienie to jest tak obce nam na co dzień. Bo dla większości z nas, na co dzień musimy więcej, mocniej, dalej ….

Albo ktoś inny pisze: “Fascynacja metoda Feldenkraisa trwa niezmiennie. Zastanawiam się nad fenomenem tego zjawiska,nad genialnym zestawem poszczególnych ruchów… . ” Bo układ nerwowy karmi się nowością, usypia go monotonia, powtarzalność.

Nie żeby w uczeniu się powtarzanie nie miało swojego miejsca. Każdy kto się czegoś uczy, coś trenuje wie, że bez powtarzania nie ma postępu. Ale geniusz Moshe Feldenkraisa polegał między innymi na tym, że zauważył, że proces uczenia się jest dużo bardziej skuteczny gdy użyjemy do tego świadomości i różnorodności.

No więc, zaskakuje nas ta metoda (tych, którzy pozwolą sobie na to by dać się zaskoczyć) intryguje, ciekawi, wprawia w zdumienie. Jest tak prosta, że aż trudna do zrozumienia przez tę prostotę. I dlatego niektórzy z nas czasem myślą że to czary mary. Sam tak czasem myślę i mimo, że trochę już się nią zajmuję i poznaję wciąż na nowo, próbuję zrozumieć i też Wam wyjaśniać to wcale nie mam z tym problemu.

BO TO ZDUMIEWAJĄCE JAK WIELE MOŻNA ZMIENIĆ, ROBIĄC TAK MAŁO.

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Maecenas nisl augue, imperdiet non faucibus a, cursus sit amet libero. Nunc quis mauris nec enim laoreet scelerisque quis eget libero. Aenean egestas tristique nulla, eu pellentesque mi tincidunt at. Nunc sollicitudin tellus a orci convallis, ut rhoncus tortor pellentesque. Maecenas non lectus lobortis, malesuada nunc vitae, pretium dolor. Sed id erat purus.