Przebieralnia

Przebieralnia czyli blog

Przebieralnia jest czymś w rodzaju bloga. Są to zwykle krótkie formy z Metodą Feldenkraisa na pierwszym lub na dalszym planie. Pisane dość nieregularnie, gdy najdzie mnie wena. Zatem nie czekaj na kolejny odcinek bo kto wie, kiedy i czy w ogóle się pojawi. Zapraszam natomiast, by sięgnąć do tego co już było, bo mimo, że pisane jakiś już czas temu, nadal w kontekście tego co robimy w Metodzie Feldenkraisa jest aktualne. I wielu innych kontekstach też. Bo przecież Metoda splata się z życiem na wielu płaszczyznach. Zapraszam do lektury.

04.01.2021
Bim bam bombelki

Babel powietrza pod swierzym lodem

Zwykle na zajęciach odczuwamy kontakt z podłożem jako część wstępnego skanowania ciała, lub też w trakcie lekcji, jaki i na jej koniec. Czasem, by lepiej uświadomić sobie kontakt z podłożem, używam porównania do bąbla powietrza, który jest pod plecami, odnosząc się do miejsc, które nie dotykają podłogi. Uświadomienie sobie kontaktu z podłożem to ważny element lekcji. Nadaje bardzo konkretny wymiar naszemu doświadczeniu. Mogę się zastanawiać nad wieloma elementami mojego stanu w danym momencie, ale jeśli przyciągnę uwagę do kontaktu z podłożem to jest to bardzo namacalne, wyczuwalne, konkretne. Sprowadza mnie do bycia tu i teraz. Na początku lekcji, sprowadza mnie ponownie do siebie, na początek. Jakbyśmy chcieli sobie powiedzieć „halo, tu jestem, tu i teraz i to jest najważniejsze.” I dalej przez całą lekcję… Świadomość kontaktu z podłożem bardzo może nas osadzić, ugruntować. A jednocześnie daje świadomość, że mając to oparcie mamy się od czego odbić. Ruszyć do działania. Wyobraź sobie, że skaczesz do wody z materaca dmuchanego (albo sobie przypomnij jak to było :). Zero oparcia, materac ucieka spod nóg zamiast skoczyć na główkę lądujemy na brzuchu, po prostu mało przewidywalny jest efekt. Co innego gdy staniemy na solidnym oparciu, słupku do skakania, pomoście. Wyobraźmy sobie, to było by ciekawe. Olimpiada wyścig finałowy w pływaniu i uczestnicy stoją zamiast na słupkach na materacach na środku basenu. Kupa śmiechu. Ale przecież nie o to w sporcie chodzi. Trochę szkoda.

Tutaj na zdjęciu świeży niepewny lód, jeszcze nieśmiało pokrywa powierzchnię jeziora. Taki piękny bąbel, powietrza wkradł się pod powierzchnię nie wiadomo skąd.

Bim, bam, bombelki SZCZĘŚCIAnki, delikatne i kruche mają.

14.12.2020
Żonglerka

Żonglowanie. Uczę się, niezbyt systematycznie i wytrwale, ale jakoś mi idzie.

Ale teraz żongluję w głowie dwoma cytatami. Jeden jest Paula Gaugina „Nie wiemy, co to jest głupota, póki nie przeprowadzimy doświadczenia na sobie”. I drugi Moshe Feldenkraisa „Twój układ nerwowy nie jest taki głupi jak ty sam” (Your system is not as stupid as you are”). Myślę sobie o tym jak podczas lekcji, poprzez ruch wewnętrznie badam i odkrywam to, jak doświadczam siebie. Ale nie samego przecież ruchu te obserwacje i doświadczenia dotyczą. Tego jak negocjuję z samym sobą poprzez informacje, które zbieram dzięki mojemu własnemu układowi nerwowemu. Żongluję i negocjuję swoją mądrość – głupotę. Między intencją, a siłą nawyku. Jak bardzo jestem przywiązany do jednej z nich? Swoją chęcią posiadania jednego i uczepiony się siłą inercji drugiego.

Feldenkrais mi pomaga, nie przywiązywać się zbytnio. Pomaga spojrzeć z dystansu.

Jak powiedziałem uczę się żonglować. Teraz słowami i myślami, które tak jak piłeczki do żonglowania często się plączą zanim kiedyś, kto wie, trafią na swoje miejsce.

21.10.2020
Cytat

Cytat Strozzi Heckler

Na trwającej obecnie online, konferencji THE EMBODIMENT CONFERENCE był wykład Richarda Strozzi Hecklera . Bardzo ciekawy. Ten cytat – na zdjęciu utkwił mi w pamięci.

I myślę, że Metoda Feldenkraisa, choć nie jest przez większość utożsamiana z drogą rozwoju duchowego, jest właśnie taką drogą małych kroków, drogą schodzenia w głąb, drogą docierania do siebie. Bardzo jestem wdzięczny losowi, że było mi dane na tę drogę wejść.

09.07.2020
Opakowanie i prezent w środku

Często gdy przygotowuję lekcję, przez większość trwania lekcji towarzyszy mi takie zdziwienie, zaciekawienie, czasem niedowierzanie, skonfundowanie można by powiedzieć i niepewność. Dokąd idziemy Moshe? Co autor miał na myśli? Przejdźmy do rzeczy! Tak jak w czasie swoich wykładów Moshe Feldenkrais rozpakowywał pointę kawałek po kawałku, jak prezent, który schowany, w wydawać by się mogło, przypadkowo dobrane papierki, bibułki, tasiemki, pudełeczka. Gdy się je zdejmuje warstwa za warstwą to mamy nadzieję, że właśnie teraz będzie to czego oczekujemy a tu okazuje się, że jeszcze nie tym razem, że jeszcze musimy coś odpakować. Ale gdy przyjrzeć się tym warstwom bliżej to okazuje się, że każda z nich stanowi wartość sama w sobie, coś na niej jest albo napisane, albo narysowane, coś nad czym warto się zatrzymać. Po chwili to odpakowywanie samo w sobie wciąga nas, staje się celem. Dotarcie na koniec do środka jest jakby zaskoczeniem, że jak to, jest jeszcze coś w środku? Odkrywamy z radością że, oto jest jeszcze jedna niespodzianka, która początkowo była celem ale po drodze o niej zapomnieliśmy.

Strasznie lubię rozpakowywać te prezenty.

06.07.2020
Motylem jestem i to dużym !!!

Tato, chodź popatrz jestem dużym motylem!!! Wołała Janka (lat 6) schodząc po schodach. Nie widziałem jej z miejsca, w którym byłem i idąc w jej kierunku zacząłem sobie wyobrażać to co zaraz miałem zobaczyć. No właśnie jak sobie wyobrażasz co by ukazało się Twoim oczom po usłyszeniu takich słów „jestem dużym motylem”. Bo ja, wyobraziłem sobie coś zupełnie innego niż to co zobaczyłem. Bo gdy już była przede mną, to zobaczyłem jak idzie z siatką na motyle na głowie, siatką którą trzymał Milan, jej 5 letni kolega. Prawie usiadłem ze śmiechu, śmiechu nad jej pomysłowością, a jeszcze bardziej nad swoim stereotypowym wyobrażeniem, które pewnie poszło po utartych ścieżkach wydeptanych nawet w krainie moich wyobrażeń.

Myślę że geniusz Feldenkraisa polegał między innymi na tym, że potrafił swoich uczniów tak zakręcić w jakiejś ruchowej zagadce, tak namotać w zwojach nerwowych, tak podejść od którejś tam już strony, że wyobrażenie siebie musiało ulec zmianie, aktualizacji. Wizualizacje czyli wizje ciała i ich aktualizacje. Miał na to wiele sposobów, trików. Takich jak np ruch względnie przeciwny, stosowany w metodzie notorycznie. Jeśli np zginam nogę w stawie biodrowym przez ruch uda względem miednicy to z poziomu ciała jest to ten sam ruch, którym jest przodopochylenie miednicy czyli ruch miednicy względem uda, gdzie kość łonowa oddala się od głowy. Ale z poziomu układu nerwowego, wzorca ruchowego to jest to nowa sytuacja. I jeśli doświadczamy jakiejś trudności, bólu przy zginaniu biodra a nie ma strukturalnej przyczyny do tego bólu to najprawdopodobniej nie odczujemy go przy ruchu z miednicy względem uda, bo ten ruch nie jest zakodowany jako ruch bolesny w naszym układzie nerwowym. Tak samo jest, gdy otwieramy buzię przez odchylenie głowy nie zmieniając położenia brody, lub gdy obracamy głowę ale oczy patrzą cały czas w jeden punkt. Przykłady można mnożyć. Tworzymy tak nowy wzorzec nerwowy, nowe doświadczenie ruchu i bazując na nim powiększamy obraz samego siebie o nową możliwość. Często element zaskoczenia i niepewności jest tu bardzo ważny bo przecież nasz układ nerwowy karmi się nowością, zmianą, a nudzi i usypia powtarzalnym działaniem. Z nowym wyobrażeniem siebie i wraz z poszerzeniem obrazu siebie rodzi się nowa przestrzeń, przestrzeń do nowego działania. Nowe zdolności i umiejętności. Jak Moshe Feldenkrais nazywał swoją metodę zanim przybrała ona jego imię „developing abilities” właśnie tak: rozwijanie umiejętności.

To co? Jest lato. Idziemy na motyle, na motyle (na melodię znaną i lubianą).

01.06.2020
Zapałki, gwoździe i kręgosłup

zapalki, gwozdzie i kregoslup. czy umiejetnosc wbijania gwozdzi mozna wykorzystac w dbaniu o optymalna postawę ciała

Co ma kręgosłup do wbijania gwoździ i zapalania zapałek?

Ostatnio przyglądałem się jak Janka (6 lat) uczy się zapalać zapałki. Nie powiem, ma do tego zapalania wielki zapał.

Oczywiście boi się poparzyć ale też bardzo chce stworzyć własny ogień. Początkowo nieudolne, nieskuteczne próby. Trzyma nie w tym miejscu, co trzeba by się udało. Np na samym końcu, co jest oczywiste bo najdalej od ognia ale nie ma siły by nadać zapałce sztywność i siłę do tarcia. Potem jest kwestia kąta ustawienia, próby, próby, próby aż w końcu się udaje w powtarzalny sposób. Sukces, radość. Jak ustawić zapałkę by siła którą na nią wywieramy jej nie złamała, by jednocześnie naciskała z odpowiednią siłą. Ten mały prosty patyczek musi mieć odpowiedni kąt nachylenia by się udało, a siła którą się naciska na niego musi być skierowana tak by nie złamać, nie odgiąć, a otrzymać maksimum tarcia. Taka oczywistość dla nas dorosłych, po prostu bierzemy zapałki i zapalamy nie myśląc o tym. Ale jak patrzeć na proces uczenia się jest to fascynujące, jak wiele zmiennych jest w tym procesie. Ale daleko mu w złożoności do tego co dzieje się z naszym kręgosłupem.

Ostatnio też, siedząc na działce remontuję drewutnię. Gwoździe wyciągam, gwoździe wbijam. Dla tych którzy z wbijaniem gwoździ nie mieli do czynienia powiem że nie zawsze to jest łatwa sprawa. Siłę uderzenia należy skierować tak by w idealnym układzie przechodziła dokładnie wzdłuż osi gwoździa. Teraz wyobraźmy sobie, że gwóźdź jest trochę zgięty, co się często zdarza podczas wbijania, np gdy trafi się na sęk, lub uderzy krzywo. Jak wtedy uderzyć by siła przechodziła wzdłuż osi gwoździa który już nie jest linią prostą? Trzeba szukać jakiejś wypadkowej.

Trudna sprawa. Zaprawdę, powiadam wam, łatwe to nie jest. Ale znów, daleko mu do złożoności naszego kręgosłupa.

Bo co tam zapałka, co tam gwóźdź. Weźmy na warsztat kręgosłup. Składa się z wielu ruchomych elementów, w ciągłym ruchu i ma do tego utrzymać ciężar nie lada. Mięśnie ciągną ze wszystkich stron, siły grawitacji, odśrodkowe, ścierania i inne różne takie ciągną każda w swoją stronę.

Teraz układ nerwowy musi sobie z tym poradzić, tak jak z ustawieniem zapałki pod odpowiednim kątem i odnalezieniem sposobu by posłać przez zgięty gwóźdź siłę w taki sposób by go dalej nie zgiąć a za to wbić do końca.

Ten wszechogarniający układ nerwowy, mistrz wyłapywania z sytuacji wzorców i wykorzystywania ich dla osiągnięcia maksimum skuteczności, radzi sobie świetnie. Czasem lepiej a czasem gorzej ale daje radę. Nie musimy o tym myśleć. Robi to za nas.

Ale jednocześnie gdyby jednak chwilę się zastanowić, poprzyglądać, poobserwować, a przede wszystkim poczuć jak siły, które generujemy wewnątrz przenoszą się poprzez tę chwiejną a także i stabilną (w różnych proporcjach zależnie od potrzeby i możliwości) strukturę. No właśnie, namawiam do dialogu z własnym kręgosłupem, dialogu otwartego, wolnego od uprzedzeń, nastawień, z góry przygotowanych lub wiadomych odpowiedzi.

Weź swój kręgosłup na warsztat.

20.01.2020
Strojenie ciała

Delikatnie ćwiczenie jest jak strojenie organizmu. Wyobraźmy sobie, że w naszym wnętrzu i tuż pod powierzchnią znajduje się ogromna ilości strun. Te struny to włókna mięśniowe oraz włókna powięzi czyli tkanki łącznej w postaci cieniutkiej błonki otulającej każdą tkankę naszego ciała. Te włókna mogą być napięte bardziej lub mniej, sflaczałe lub twarde jak druty. W dużej mierze zależy to od nas w jakiej są formie. Przyglądając się włóknom powięzi okazuje się, że są one uporządkowana u dzieci i osób regularnie ćwiczących ruch. Jak to się dzieje, że gdy pozbawiamy się ruchu znika porządek w tej sieci? No i co pewnie ważniejsze jakie konsekwencje mogą być tego, że mamy w sobie …. porządek lub bałagan. Gdy stroimy instrument, to wymaga to skupienia i uwagi, nawet gdy ktoś jest w tym bardzo wprawny wymaga to wsłuchiwania się w dźwięk, bez tego nie da się nastroić instrumentu (tak to sobie wyobrażam). Gdy wsłuchujemy się w napięcia w ciele, w naprężenia, które powstają w trakcie ruchu wtedy łatwiej wprowadzić porządek w swoim wnętrzu. Ten porządek można zaprowadzić ćwicząc, regularnie i systematycznie. Niezależnie od tego jaką formę ćwiczeń wybieramy, uważność na to jak ćwiczymy jest szalenie ważna. Ćwiczenie z intencją, z uwagą, z szacunkiem dla siebie jest może nie niezbędne ale z pewnością przydatne by zaprowadzić lub utrzymać porządek. Kto wie, może porządek w ciele przekłada się też na porządek w umyśle. To znaczy ja to wiem, po sobie. I wiele osób też, ale czy można to uznać za zasadę uniwersalną? Jest pewnie wiele dróg zaprowadzenia porządku w swoim wnętrzu. Ciało i ruch to jedna z dróg. Zapraszam we wspólną podróż

11.09.2019
Gdy oczy odpoczną

Gdy odpoczywamy, to czym odpoczywamy? Czy odpoczywamy całym sobą, po kawałku, fragmentami, gdy oddajemy ciężar podłożu to czy każdą komórką swojego ciała, czy może warstwami, stronami, obszarami? Gdzie podziewają się wtedy nasze myśli, czy też odpoczywają?

Ostatnio zacząłem zadawać sobie takie pytania, sprowokowany przez moich najwytrwalszych nauczycieli, moje dzieci W wakacje jechaliśmy samochodem do ulubionych Trzech Potoków w Nowicy w Beskidzie Niskim. Długa droga z dziećmi, biorąc pod uwagę, że od samego początku pytają kiedy będziemy na miejscu. Po kilku godzinach puszczamy im bajkę na telefonie, panuje wymarzony spokój w kabinie. Bajka się kończy i przez chwilę w powietrzu wisi niewypowiedziana prośba o kolejną. Tak sobie wisi przez chwilę i zaraz spada w postaci znanego pytania “a możemy jeszcze jedną”. Na co ja mówię, że nie. Nie w tej chwili. A kiedy? Może za jakiś czas. A za jaki czas? Więc mówię, że jak im trochę oczka odpoczną od patrzenia i w ogóle (które ma mi dać furtkę do ewentualnych, nieprzewidzianych zmian w dynamice sytuacji). Więc po chwili Janka (ona była najaktywniejsza w negocjacjach) mówi, że już oczka wypoczęły. A ja myślę że to jeszcze za wcześnie, wciąż nie chcę im puszczać bajki i mówię: wiesz córeczko, to nie tylko o oczka chodzi, chcę żeby wszystko odpoczęło od oglądania. Wiem, to brzmi dość enigmatycznie nawet dla mnie a co dopiero dla pięciolatki. Więc zapada chwila ciszy i spokoju i mam świadomość, że temat zaraz wróci. Nie inaczej, po chwili słyszę: wiesz tato, mi już wszystko odpoczęło … nawet dziąsła.

Mając nadzieję że lato przyniosło Wam dużo potrzebnego odpoczynku w każdym zakamarku ciała, duszy i umysłu, zapraszam jednocześnie na zajęcia z Metody Feldenkraisa, która w tajemniczy sposób potrafi sprawić, że rozluźni się to i owo, nawet dziąsła, jednocześnie sprawiając, że co innego się przebudzi.

18.08.2019
Jak się uczę pływać?

Jana strachu przed wodą nie zna. Z paskiem wypornościowym pływa, skacze jak szalona, nawet próbuje nurkować. Proponuję wiec by na płytkiej wodzie spróbowała bez pasa. Chwilę się ociąga, mówi że się boi ale widać że już nie może się doczekać by pozbyć się pasa i pływać jak cała reszta starszych od niej dzieci. Idziemy więc na płytką wodę. Bez pasa płynie kilka metrów. Uśmiech od ucha do ucha połączony z niedowierzaniem. Po chwili pyta ” ale tato jak to, jak ja się tego nauczyłam?” Więc mówię, że przecież pływała z pasem. Ona najwyraźniej uważa to za inną umiejętność (częściowo się zgadzam) i mówi ” no tak , ale jak ja tego nie robiłam wcześniej to kiedy się tego nauczyłam?

Bardzo mi się podoba dociekanie tego jak się uczy.
I znów nawiąże do mojej ulubionej pracy z ciałem czyli Metody Feldenkraisa.
Na ostatnim warsztacie letnim w Kikowie padło pytanie:
że skoro jest to metoda rozwojowa, a jest, i twierdzi się, że rozwoju nie ma bez wyjścia poza strefę komfortu to jak możliwy jest rozwój jeśli tak często podczas lekcji słyszymy, by pozostać w strefie komfortu? Że w tym kryje się jakaś sprzeczność.

I tak i nie. Bo mówiąc o strefie komfortu mam na myśli głównie komfort związany ze strukturą ciała. Czyli taki w którym nie naciągamy sobie mięśni i innych miękkich tkanek w stopniu w którym pojawi się ból. Taką przestrzeń, w której czujemy się bezpiecznie i nie zrobimy sobie krzywdy. Bo nasze ciało jest delikatną i skomplikowaną konstrukcją. I łatwo się uszkodzić robiąc zbyt silny ruch w nieodpowiednim kierunku. A robiąc nowy ruch ( a tych w lekcjach jest dużo) łatwo o kierunek odbiegający od mechanicznie optymalnego.

Natomiast dyskomfort, wiązany z porzuceniem naszych wyobrażeń o ruchu i sobie samym / samej oraz opuszczeniem wydeptanych przez lata ścieżek ruchowych i przyzwyczajeń …. tak towarzyszy nam często w lekcjach metody. I warto się z nim zmierzyć. Obawa przed nieznanym. Na porządku dziennym. Ale bez łamania kości i zrywania ścięgien.

Rozwój odbywa się w strukturalnie bezpiecznej strefie poprzez robienie nowych wariacji w nowym lub znanym temacie ruchowym. Nowe wariacje prowadząc do powstania nowych ścieżek neuronalnych sprawiają że granice tego co możliwe przesuwają się coraz dalej.

To była chyba wspaniała Ruthy Alon, która mawiała : “it has to be challenge, but no suffering “. Czyli ( to co robimy w lekcjach Feldenkraisa ) ma być wyzwaniem ale nie cierpieniem .

Jana pływając z pasem, czując się bezpiecznie, rozwijała cały szereg nowych umiejętności, które pozwoliły jej potem utrzymać się na wodzie już bez zewnętrznego wsparcia.

Uśmiech od ucha do u cha cha. Wciąż trwa.