Przebieralnia

Przebieralnia czyli blog

Przebieralnia jest czymś w rodzaju bloga. Są to zwykle krótkie formy z Metodą Feldenkraisa na pierwszym lub na dalszym planie. Pisane dość nieregularnie, gdy najdzie mnie wena. Zatem nie czekaj na kolejny odcinek bo kto wie, kiedy i czy w ogóle się pojawi. Zapraszam natomiast, by sięgnąć do tego co już było, bo mimo, że pisane jakiś już czas temu, nadal w kontekście tego co robimy w Metodzie Feldenkraisa jest aktualne. I wielu innych kontekstach też. Bo przecież Metoda splata się z życiem na wielu płaszczyznach. Zapraszam do lektury.

20.08.2022
Gadające oko nie mruga

TEKST O KAMILU AKTORZE CO TO PATRZYL LUDZIEM PROSTO W OCZY

Był u mnie na lekcji Kamil. Znamy się już od jakiegoś czasu. Kamil jest aktorem. Pracuje głosem, ciałem, oczami… całym sobą. Gdy z kimś rozmawia patrzy prosto w oczy. Świdruje na wylot. No więc ostatnio rozmawialiśmy o lekcjach „na oczy”, których jest w Metodzie Feldenkraisa sporo. Spytał o to, bo od jakiegoś czasu nurtował go pewien przekaz jednej pani profesor z czasów studiów. Przekaz, który w nim pozostał i nie dawał spokoju. W przenośni i dosłownie. Przekaz brzmiał tak. „Gadające oko nie mruga”. A oznacza mniej więcej tyle, że gdy z kimś rozmawiasz to patrzysz prosto na osobę i w osobę. Na wskroś przeszywasz wzrokiem. A oko ani mrugnie. Pomyślałem, że to strasznie męczące nie mrugać oczami. Nie mówiąc o tym, że nie zdrowe. A przekaz był mocny, wypowiadany nie raz i wypowiadany stanowczo. Kamil był pilnym studentem, słowa profesorów traktował poważnie, brał je głęboko do siebie. Zanim pojawiła się refleksja, zastanowienie i wątpliwości upłynęło już sporo czasu i przekaz zadomowił się w ciele na dobre.

Tak się złożyło, że w tym samym czasie dostałem w prezencie dopiero co wydaną książkę Agnieszki Kozak i Jacka Wasilewskiego „Uwięzieni w słowach rodziców”. Książka jest o zaklęciach, które rzucono na nas w dzieciństwie, o tym jak wpływają na nasze dorosłe życie i jak się od nich uwolnić. Ciekawy i ważny temat, a książka dobra i potrzebna.

I pomyślałem sobie, że podobnie jak z przekazami rodziców bywa z przekazami nauczycieli. Wiele dobrych rzeczy słyszymy od dobrych nauczycieli. Tak jak i wiele dobrych przekazów słyszymy od rodziców. Ale też często słyszymy coś od nauczyciela, co zostawia głęboki ślad, wryje się w system przekonań, uczepi się ciała. Przekaz czasem pomocny a czasem nie. I nie chodzi mi o to, że patrzenie w oczy i nie mruganie jest dobre czy złe. A raczej o to żeby mieć wybór. Że pewien sposób przekazania takiej informacji może być jak zaklęcie, od którego wydaje się, że nie ma ucieczki.

Ale myślę sobie też o drugiej stronie. O uczniach, pacjentach, o nas ludziach w ogóle. Że często

chcemy usłyszeć receptę i więcej nie pytać. Chcemy mieć gotowca, rozwiązanie, które przyjmiemy bez zastanowienia. Chcemy, by ktoś nas zaklął, byśmy nie musieli sami podejmować decyzji. Nie chcemy refleksji i wglądu tylko gotową receptę.

I z drugiej strony nie ma w tym nic złego, przecież nie możemy być specami od wszystkiego i wszystkiego wiedzieć. W wielu sprawach warto mieć przewodnika, który zna trasę i poprowadzi.

Ale patrzę na to też z perspektywy Metody Feldenkraisa (jakże by inaczej). Wydaje mi się, że metoda jest unikalnym podejściem. Bo z uporem odmawia dawania recept.

Gdy ktoś np. pyta mnie o feldenkraisowe rozwiązanie jakiegoś problemu, np. jaka lekcja nada się na dyskopatię L4-L5 zwłaszcza u kogoś, kogo nigdy nie widziałem na oczy to odmawiam współpracy. To nie procedura, która ma konkretne rozwiązanie na konkretny problem. I dotyczy to wielu sytuacji, których wszyscy jako uczniowie doświadczamy w trakcie lekcji.

Np. jak zrobić dany ruch? Czy to właściwy sposób? Czy tędy droga? … W Feldenkraisie konsekwentnie odmawiam wypowiadania zaklęć. Zachęcam by samemu być okrętem kapitanem, sterem.

Natomiast, podczas zajęć usłyszysz ode mnie częściej coś w stylu:

– Poczuj co robisz czyli bądź świadomy jak robisz to co robisz.

– Potem zrób to inaczej czyli miej wybór.

– Znów poczuj, tym razem różnicę między różnymi sposobami.

– Zaobserwuj jakie są konsekwencje innego wyboru.

– A na końcu zdecyduj sam/sama co dla ciebie lepsze.

Feldenkrais, zapytany o podanie sensu metody w jednym zdaniu odpowiedział „poznaj samego siebie”. I tego szukamy leżąc, siedząc, stojąc podczas lekcji.

Zero zaklęć.

No może czasem…

01.07.2022
Tak mnie to zastanowiło

siedzielismy na pomoscie a dzieci rzucaly kamienie do wody - metoda Feldenkraisa
Była majówka. Siedzieliśmy w słońcu na pomoście, dzieciaki rzucały patyki do wody. Nie pamiętam o czym akurat rozmawialiśmy ale w którymś momencie Marta poprosiła bym pokazał jej język. Robi tak czasem, gdy chce dowiedzieć się jak z moim zdrowiem. Oczywiście poza zwykłym pytaniem o to, jak się mam.
Bo moja żona pomaga ludziom. Od lat zgłębia tajniki dietetyki i ziołolecznictwa wg Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. To zgłębianie nie ma końca, bo wiedza jest przepastna i skomplikowana jak sam człowiek. (W TCM diagnozuje się głównie z pulsu i języka). Marta czasem złapie mnie za nadgarstek, by poczuć puls, lub prosi bym pokazał język. Poczuje, popatrzy i już swoje wie.
Tak było i tym razem. Gdy padło znajome „pokaż język” elegancko wystawiłem język. Potem od dołu i jeszcze z boku i drugiego też. Przy tym pokazywaniu języka z boku obróciłem trochę głowę. Było to takie naturalne, że nawet nie zwróciłem na to większej uwagi. Ale słyszę, „nie obracaj głowy, tylko język”. Ja na to, że to takie oczywiste, że gdy wysuwam język w bok to i głowa chce się obrócić. Zaciekawiony i trochę zdziwiony pytam: „a ty, jak sięgasz językiem w bok to głowa ci się nie obraca?” I myślę, że to przecież niemożliwe.
I oto co usłyszałem: ty jak sięgasz czymś w bok czy jak się obracasz to wszystko inne idzie za tym ruchem. Ty jesteś … z Feldenkraisa. Wszystko porusza się ze wszystkim. Ja jestem z jogi. Jak mam sięgnąć ręką w bok to nie po to, by skręcać kręgosłup. Cała reszta ma zostać w miejscu. Nieporuszona.
Ojej.
Tak właśnie pomyślałem tego popołudnia, gdy siedzieliśmy na pomoście: „ojej”. Dzieci wciąż rzucały do wody czym się da i rozważały kąpiel w zimnej wodzie. A my wspominaliśmy, jak to poznaliśmy się dokładnie 14 lat wcześniej na majówce w Sopatowcu u Małgosi, na obozie jogi. Marta ćwiczyła jogę a ja siedziałem w kuchni i pomagałem Małgosi obierać marchewkę.
Pomyślałem też, jakie to są dwa odmienne światy uczenia się sprawnego ciała. Ten jakby połączony, ten jakby odłączony. Bez oceniania. Bo też nie chodzi o codzienne poruszanie się.
Jogini zwykle mają sprężyste ruchy, wyprostowaną postawę, zgrabnie się ruszają. Zdecydowanie stokrotnie lepiej niż ktoś kto by jogi nie ćwiczył.
Znam wielu joginów pięknie poruszających się w harmonii i jedności całego ciała. Znam też wspaniałych nauczycieli Feldenkraisa, którzy poruszają się już trochę z trudem. I wiem, że jest wiele odmian i tu i tam. I że wszystko wciąż się zmienia.
Ale jakże odmienna koncepcja. Z jednej strony ruch jako manifestacja spójności, połączenia, jedności. Nawet mówimy często w Metodzie Feldenkraisa, że my nie naprawiamy, tylko że … tworzymy połączenia. I z drugiej strony ruch jako podkreślenie odrębności. Gdy porusza się jedno, inne ma pozostać w bezruchu. Jedno i drugie to spora sztuka. Dwie odmienne drogi. Podążając obiema wspinamy się na szczyt jedności ciała i umysłu. Tylko innym szlakiem. Podziwiamy po drodze inne widoki. Gdzie indziej robimy odpoczynki, na co innego zwracamy uwagę. Zmierzamy w podobnym kierunku. Czyż nie ? Kto wie? Może ?
Tak właśnie było.
Wtedy na pomoście.
Gdy dzieci rzucały patykami do wody.
A ja pokazywałem język,
i głowa się obróciła.
I tak mnie to zastanowiło.
tyle jest drog na bezdrozach ciala

09.06.2022
Lekcja - czas dialogu

O każdej lekcji świadomego ruchu Metodą Feldenkraisa można by powiedzieć wiele. O tym że uruchamia to i tamto. Że porusza tu i tam. Że uświadamia nam pewne połączenia, relacje i możliwości. Wszystko to prawda. Prawdą jest także to, że lekcja osiąga to wszystko przez to, że jest to czas dialogu ze sobą. czas pytań, szukania odpowiedzi i rozwiązań.
To na taki czas dialogu ze sobą właśnie Was zapraszam. Czy indywidualnie, grupowo na żywo czy też na żywo online. 

13.05.2022
Zrób coś dla swoich stóp...

zrob cos dla swoich stop
Pamiętam mojego senseia Aikido Akira Tohei. Gdy byłem jego uczniem w Midwest Aikido Center w Chicago miał już prawie 70 lat. Często po pokazaniu jakiejś techniki, siadał z boku i masował stopy. Robił to z wielką uważnością, troską i delikatnością. Widać było że przywiązywał do tego ogromną wagę. Wszak stopy jako pierwsze dają nam sygnał na czym stajemy, na czym się mamy zaraz oprzeć ciężarem całego ciała. Jeśli stopa nie jest gotowa, by dopasować się do podłoża, miękka by szybko przekazać informacje o podłożu to nasza równowaga jest zagrożona, pewność chodu … niepewna.
Zrobiono badania we Włoszech. Zbadano osoby, które chodziły po bruku – takie miasta jeszcze istnieją. Oraz osoby z miast gdzie większość przestrzeni jest równa. Ci pierwszy mieli dużo lepszą równowagę niż ci drudzy. Różnorodność podłoża przenosi się na kondycję naszych stóp, jakość chodu, poczucie równowagi. Dziś chodząc w przyciasnych często butach, po mało zróżnicowanym podłożu tracimy to co ewolucja wypracowała przez tysiące lat. doskonały mechanizm, który daje podporę, informuje, napędza… STOPY.
Ostatnio dzień po lekcji indywidualnej, którą zrobiłem ze starszą osobą, lekcji która była właśnie o stopach dostałem telefon z entuzjastycznym komentarzem “panie Jacku, nie uwierzy pan, jak łatwo chodzi mi się po schodach”.
Stopy są ważne i o stopach można by długo.
I jeśli nie wybierasz się do właśnie do Włoch by pochodzić po brukowanych starych, wąskich uliczkach, a chcesz zrobić coś dla poprawy kondycji swoich stóp, równowagi i koordynacji w ogóle to pamiętaj, że lekcje świadomego ruchu Metodą Feldenkraisa doskonale się do tego nadają. Zapraszam 

06.05.2022
Zaokrąglone rogi, salto i urodziny Moshe Feldenkraisa

Z przyjemnością obserwuję jak Julek uczy Jankę. Pamiętam sprzed kilku lat jak uczył ją rysować koło. Janka miała pewnie ok 3 lata i były to jej początki z rysowaniem. Rysowała koło. Było kanciaste. Julek trochę zniecierpliwiony mówi w pewnym momencie „Janka, koło ma wszystkie rogi zaokrąglone”. Ta historia już nie raz znalazła swoje miejsce na moich zajęciach. W każdej lekcji, w której rysujemy koło pięknie oddaje koncepcję tworzenia tego kształtu.

Kilka dni temu na działce, po raz pierwszy w tym sezonie, oboje jak szaleni ruszyli na trampolinę. Julek ze względu na swoje akrobatyczne zainteresowania oraz 3 lata więcej na młodym karku radzi sobie wyraźnie lepiej. I bardzo chce pomóc siostrze nauczyć się salta. Słyszę więc konkretne instrukcje, podpowiedzi. „Ręce wyżej, podciągnij kolana, mocniejszy zamach …” Następują kolejne próby, coraz śmielsze, coraz bliższe celu.

Julek inaczej uczy się niż jego siostra. Jest analityczny, zapamiętujący fakty, logiczny, bardzo skupiony na celu. Często obserwuję go na Ave Parku, wielkim krytym skateparku w Warszawie, gdzie jeździ wielu dobrych hulajnogowców. Potrafi długo stać na rampie i po prostu obserwuje. Wzrokiem zbiera informacje, analizuje i układa sobie w ciele zanim podejmie próbę.

Jana jest intuicyjna, kreatywna, idąca za wewnętrznym impulsem. W natłoku precyzyjnych instrukcji mówi, że nie czuje tego i nie czuje tamtego.

Po chwili słyszę jak Julek mówi: „Jana musisz być świadoma, wtedy wszystko będzie łatwiejsze”.

Jakbym skądś to znał, gdzieś to już słyszał.

I myślę o tym czasie, tych kilku latach, pomiędzy „koło ma wszystkie rogi zaokrąglone” i „musisz być świadoma, wtedy wszystko stanie się łatwiejsze” wypełnionym procesem poznawania świata, budowania siebie, swojego świata wokół. Tworzenia przekonań, wzorców, tego co będzie drogowskazami na przyszłość. O tym procesie uczenia się, o tym jak jest dynamiczny, zmienny i nieustający. I jestem szalenie wdzięczny losowi, że jest mi dane przyglądać się tym wspaniałym istotom rosnącym pod naszym dachem i być świadkiem ich procesu uczenia się.

Ale również bardzo cieszy mnie to, że mogę towarzyszyć Wam w dłuższych, krótszych podróżach. Przy okazji obserwować jakim niesamowicie potężnym narzędziem jest ruch w połączeniu ze świadomością.

I z każdym kolejnym rokiem jako uczeń i nauczyciel Metodą Feldenkraisa jest dla mnie coraz bardziej oczywiste, że włączenie świadomości do procesu uczenia się czyni go bogatszym, szybszym, bardziej efektywnym. Dzięki Ci Moshe Feldenkrais za Twoją wiedzę i wskazanie tego połączenia.

Jana nieświadomie świadoma skoczyła salto tego dnia.

20.04.2022
Tony Hawk i rozpalanie w piecu

sprawnosc, wytrwalosc, swiadomosc ruchu

Ostatnio wszedł na ekrany HBO film o Tony Hawk’u. Tony to legenda skateboardingu. Wiem bo mam syna z branży. Wprawdzie Julek ćwiczy hulajnogę wyczynową ale Tony znany jest wszystkim bywalcom skateparków. Film zaczyna się od serii porażek. Nie udanych prób. Spalonych, upadków, grzmotów, bęcek, łomotów, siniaków … . Po każdej Tony mimo swoich 53 lat wstaje, bierze deskę do ręki, wchodzi schodami na rampę i próbuje dalej. Próbuje jeden z najtrudniejszych w historii tricków, który zresztą sam prawie ćwierć wieku wcześniej zrobił jako pierwszy. Szacun.

W sobotni przedświąteczny poranek dzieci wstały wcześnie. Zakazały schodzić do kuchni i łazić po domu. Aż do 9 rano. Ok. zająłem się czymś szanując ich potrzeby. Na dole, w kuchni wrzała robota. Przygotowywali jedzenie ale też chcieli zadbać o to, by było ciepło. Trzeba było rozpalić w piecu. Piec jest kapryśny. Nie tak łatwo go rozpalić. Długo to trwało. W którymś momencie słyszę głos Janki, kibicującej Julkowi, który działał przy piecu: „nie poddawaj się, próbuj aż ci się uda”!

Strasznie mi się to spodobało. To taka fajna maksyma na życie.

I gdy prowadzę lekcje Feldenkraisa, lub robię je sam, to wydaje mi się, że ta maksyma świetnie się nadaje. Trochę jest, bym powiedział, kwintesencją. No może z pominięciem tego: „wolniej, lżej, odpocznij… „

Bo w lekcji Metody Feldenkraisa robimy coś i wciąż szukamy sposobu. No i właśnie o ten sposób chodzi. Dziś np. robiliśmy piękną lekcję leżąco siedzącą. O zaokrąglaniu pleców, o tym jak porozklejać w plecach to co posklejane. O tym jak poruszyć to co zapomniało, że może się ruszać. O tym, by ożyła ta część nas, która się zamknęła. A kiedy i w jakich okolicznościach się zamknęła… ? Kto to teraz wie, kto pamięta? Siedzieliśmy więc, stopy stały i kolana były do sufitu a łokcie na kolanach a ręce na głowie i to wszystko tworzyło zamknięty obwód. I w tym układzie trzeba było …. tak właśnie, trzeba było …. zaokrąglać plecy na zmianę z robieniem ich wklęsłymi … I to nie jest wcale łatwy ruch. Mamy zamkniętą pętlę, w której jest sporo połączeń, zawiasów i próbujemy jak je skoordynować, by zrobić ten ruch bez rozpinania tego obwodu. Albo w innej części lekcji, trzymamy kolana od tyłu, też siedząc. I zaczynamy wychylać się w tył. Zaokrąglamy plecy. Pochylamy głowę, by środek ciężkości przenieść do przodu i zaokrąglamy lędźwie by punkt podparcia przesunąć do tyłu. Czysta mechanika, punkt podparcia, środek ciężkości … A wszystko to tak, by można było bez utraty jakości ruchu się … być może położyć i wrócić.

No po prostu to są trudne rzeczy, jeśli naprawdę mają być zrobione łatwo, lekko i bez utraty jakości. Zatem na takie właśnie chwile są te słowa „nie poddawaj się, próbuj aż ci się uda”. Zawsze można wprawdzie odpocząć. Ale potem też można próbować dalej i się nie poddawać. Lekcja za lekcją poznawać, odkrywać, szukać i próbować. Uczyć się. Siebie. Na nowo.

06.03.2022
Weber i Fechner i świadomość ciała

weber i Fechner i swiadomosc ciala

Czyli o potędze maleńkości ruchu. I nie jest to sen.

Sąsiedzie, sąsiedzie!!! niosło się z drugiej strony ulicy. Odwróciłem głowę zastanawiając się czy to przypadkiem nie do mnie. A i owszem znajomy sąsiad szklarz wskazywał na mój właśnie zaparkowany samochód, który właśnie zaczął staczać się na maleńkiej pochyłości ulicy korzystając z wszechobecnej siły grawitacji. Ponieważ jechał powoli bez większego trudu sam go zatrzymałem. Teraz, gdyby jechał szybko nie byłbym w stanie go zahamować bez używania hamulców. Tak samo gdy pchamy samochód np. do stacji benzynowej, gdy zaskoczy nas brak benzyny, po równym to nie ma problemu by utrzymać pewną stałą, choć niewielką prędkość. Ale tylko jak napotkamy nawet małą przeszkodę np. najedziemy na kamień, to ją poczujemy i będzie trzeba się wysilić bardziej. Gdybyśmy jechali z większą prędkością to nie poczulibyśmy tego oporu pokonując go siłą rozpędu.

Jaki to ma związek z naszymi ruchowymi przygodami i poznawaniem siebie poprzez ruch? Ano, gdy leżymy na podłodze i robimy ruch szybko to siłą rozpędu pokonujemy miejsca, w których pojawia się opór. Ale nie czujemy go… a szkoda. Bo często ten opór jest wynikiem niewłaściwego ustawienia stawów, lub zwiększonego napięcia mięśni, które krzywią kierunek ruchu w stawie. Cierpi na tym nie tylko zdrowie naszych stawów ale też wydajność i jakość ruchu.

A jak mawiał Moshe Feldenkrais, a ja się z nim zgadzam, „ruch to życie, popraw jakość ruchu a poprawisz jakość życia”.

A co z Weberem i Fechnerem? Ci dwaj XIX-wieczni naukowcy żyli żyli geograficznie i czasowo niezależnie od siebie. Odkryli z tego co nas w edukacji somatycznej interesuje, pewną zależność, że nasza zdolności postrzegania zmysłowego zależy od siły bodźca wyjściowego. O co chodzi? Już wyjaśniam.

Otóż wyobraź sobie pomieszczenie średnio oświetlone, może nawet w środku dnia. Gdy zapalisz w takim pomieszczeniu świeczkę to nie zauważysz, że zrobiło się w pomieszczeniu jaśniej. Światło świeczki (nowy bodziec) nie było wystarczająco silne w stosunku do już istniejącego (bodźca wyjściowego), by nasze zmysły zarejestrowały zmianę. Gdyby w tym samym pomieszczeniu zamiast świeczki zapalić silny reflektor albo kilka mocnych żarówek, duża szansa, że zauważysz różnice w jasności pomieszczenia. Nowy bodziec był wystarczająco silny by nasze zmysły ZAUWAŻYŁY RÓŻNICĘ. Tak samo gdyby tę samą, pojedynczą świeczkę zapalić w ciemnym pomieszczeniu. Wtedy różnica będzie widoczna.

Gdy rozmawiamy w pomieszczeniu, w którym panuje hałas musimy mówić głośno by być usłyszanym. Ten szum, który nas otacza – wyjściowy bodziec jest na tyle silny, że trzeba go … przekrzyczeć. Gdy zakładamy słuchawki i włączamy funkcję redukcji szumów, możemy ściszyć nadajnik bo dźwięk nie jest zagłuszany. Teraz, gdy przełożymy to na odczucia z ciała to ten szum, o którym było wcześniej, może być również wynikiem naszego wewnętrznego napięcia. Tego, które nosimy ze sobą stale lub tworzymy, nadmiernie (do potrzeby) napinając mięśnie.

Tak, że zasada ta tak samo odnosi się do postrzegania ruchu. Do poczucia ciała, tzw propriocepcji. Dajmy na to na dłoni leży kartka papieru. Niewiele, ale zawsze coś waży. Teraz na tej kartce kładziesz monetę 2 zł. Najprawdopodobniej poczujesz, że ciężar na dłoni się zwiększył. Teraz zamiast kartki połóż na ręce cegłę i dopiero na niej połóż monetę. Duża szansa, że teraz nie poczujesz tego dodatkowego ciężaru. A przecież to ta sama moneta! Ale znów różnica między wyjściowym bodźcem, czyli ciężarem cegły a dodatkowym bodźcem czyli ciężarem monety była nie wystarczająca by nasz układ nerwowy wyczuł różnicę.

O co w ogóle chodzi z tym wyczuwaniem różnic? To proste. Ano jeśli jesteśmy w stanie poczuć, zauważyć różnicę to możemy się uczyć z własnego doświadczenia. Jeśli tego nie czujemy to ten proces jest trudniony.

Czyli wracając do układu kinestetycznego odczuwającego różnicę. Gdy robię ruch i wkładam w niego dużo wysiłku, to by zauważyć różnicę muszę wykonać kolejny ruch jeszcze silniej, by mój układ nerwowy zauważył różnicę. Gdy jednak wyjściowo puszczę napięcia i wprowadzam ruch w rozluźnione ciało – albo inaczej – nie zaśmiecony szumem informacyjnym układ nerwowy, to wyczuję małe różnice. Te subtelne drgnienia, zmiany kierunku, intensywności, napięcia i naprężenia ruchu, które decydują o jakości ruchu. Często też o tym czy ruch jest dla nas przyjazny czy szkodliwy. Jeśli tego nie czujemy to możemy robić sobie krzywdę i nawet nie zdawać sobie z tego sprawy. Zdajesz sobie z tego sprawę … ?

A ty potrafisz docenić mały ruch? Zrobić czasem mniej nawet jeśli możesz więcej? Co jest takiego w małym ruchu, że tak trudno czasem pójść tą drogą?