Artykuły

Moshe o sztukach walki

Z Moshe Feldenkraisem rozmawiali w 1977 roku: Dennis Leri, Charles Alston, Mia Segal, Robert Volberg, Fraknk Wildman, Anna Johnson i Jerry Karzen.

Judo i inne sztuki walki stanowią ogromnie ważny element w rozwoju poglądów o optymalnym ruchu w Metodzie Feldenkraisa. Sam Moshe Feldenkrais, założył pierwszy klub judo w Europie, był członkiem zarządu europejskiego stowarzyszenia judo. Feldenkrais prowadził regularne treningi judo do 67 roku życia. W tym długim (choć nigdy za długim) wywiadzie Dr Feldenkrais opowiada o swoich pierwszych kontaktach ze sztukami walki, o swoim zaangażowaniu w żydowski ruch oporu przed powstaniem państwa Izrael, o oryginalnym podejściu do tworzenia skutecznych sposobów samoobrony, o tym jak w Paryżu poznał twórcę judo Jigoro Kano i jak to spotkanie doprowadziło do wieloletniego zaangażowania w judo, o swoich poglądach na edukację judo, koncepcji „chi”, o tym co stanowi o dobrym nauczycielu (nie tylko judo).

Życzę miłej lektury Jacek Paszkowski.

Opowiedz nam o swojej przygodzie ze sztukami walki

Oj, mógłbym napisać o tym książkę. I to taką, która sprzedawała by się jak ciepłe bułeczki. To bardzo ciekawa i niezwykła historia. Jeśli chcecie krótkiej wersji, oto ona. Wiecie, że pojechałem do Izraela, gdy byłem bardzo młody; wtedy to nie był Izrael, to była Palestyna. To było pod Brytyjskim mandatem, a Brytyjczycy będący świetnymi ekspertami w sprawach polityki stosowali starą i sprawdzoną metodę wymyśloną przez Rzymian: dzielenia i podboju. To znaczy, że jeśli chcesz utrzymać jakieś miejsce pod swoją okupacją, bez konieczności utrzymywania tam miliona żołnierzy, to wszystko co musisz zrobić (w tym przypadku Brytyjczycy) to powiedzieć do pana X, że pan Y powiedział ci cokolwiek, albo mówisz panu X jedną rzecz, a panu Y inną rzecz a po pięciu tygodniach skaczą już sobie do gardła i tak już bez końca. A wszystko co musisz zrobić to powiedzieć: tak panie X, ma pan rację, nie to pan panie Y ma rację, nie to pan panie X ma rację… . (śmiech) …. i przez 25 lat możesz tak rządzić bez ponoszenia kosztów ale za to z dużą ilością przelanej krwi. Czyjej krwi? Ludzi, którzy zabijają się nawzajem. To samo zrobili w Indiach. To samo dzieje się na całym świecie. I wszyscy inni ludzie…, jeśli myślicie, że tylko Brytyjczycy tak robią, nie, wszyscy, którzy rządzą innymi tak postępują. Nie ma na to innego sposobu. Takie już jest na świecie. Właśnie tak było za rządów Brytyjskich w Izraelu. Kłopoty między Arabami a Żydami trwają do dziś podsycane nienawiścią, którą Brytyjczycy zasiali między nimi. Ponieważ Arabowie i Żydzi przez całe swoje dzieje żyli razem jak rodzina. A podczas złotej ery naszej kultury, w erze Maimonidasa, żyli nasi najwięksi poeci i najwięksi poeci i matematycy Arabscy; Maimonides pisał część swoich dzieł po hebrajsku, część po arabsku. I tak samo było z Arabami, znali oni Hebrajski. To była złota era dla obydwu narodów. I nigdy nie było między nimi nieporozumień. Aż przyszli Anglicy i zasiali nienawiść między Arabami i Żydami, której nie było przez ponad 2000 lat. A więc, dotarłem do Palestyny, nie było nas zbyt wielu. I nigdy nie osiedliliśmy się na ziemi, której byśmy nie kupili. Czy widzieliście kiedyś taki naród? Ile Amerykanie zapłacili Indianom za ich ziemię? Paciorki, koraliki! My kupiliśmy każdy skrawek ziemi, na której się osiedliliśmy. Gdy powstawały pierwsze osiedla, mieliśmy umowy na kupno ziemi, zatwierdzone przez rząd, płaciliśmy gotówką i wszystko było w porządku.

Jeśli będę wam opowiadał tę historię w ten sposób, zajmie nam to tylko dwa dni.

No dobra, więc po jakimś czasie Brytyjczycy zaczęli siać ferment i kiedy Arabowie i Żydzi wdawali się w bójki, nigdy nie interweniowali. W czasie zamieszek wysyłali oddziały policji, aby zaprowadzić spokój, ale policja bardziej była zajęta pilnowaniem by nic się nie stało ich koniom niż tym by powstrzymać przelew krwi. Jechali na obrzeża miasta i tam paśli swoje konie przez parę godzin. Wracali do miasta, gdy po każdej stronie było już 50 zabitych i rozbrajali tych, którzy mieli przy sobie broń. Ale i z tym był pewien problem. Arabowie mieli miecze i sztylety, ale ponieważ nosili je przy sobie codziennie to było uznawane jako część ich ubioru, a więc nie traktowano tego jako uzbrojenie. Ale jeśli Żyd miał przy sobie nóż dłuższy niż 5 centymetrów, od razu był aresztowany ponieważ był uzbrojony i odpowiedzialny za stwarzanie problemów. I tak pewnego dnia, podczas arabskiego napadu na Tel Aviv, 43 Żydów było aresztowanych, po tym jak stanęli w obronie własnego życia, życia swoich żon i dzieci. To nie my poszliśmy do osiedli Arabskich, to oni przyszli do Tel Avivu. Ludzie, którzy mieli przy sobie noże dla własnej obrony, byli aresztowani. Niektórzy zostali skazani na śmierć, bo byli oskarżeni za stwarzanie problemów. Jednocześnie po stronie Arabów byli ludzie z mieczami pokrytymi krwią i nic im nie zrobiono, gdyż to była część ich codziennego stroju. Oczywiście Żydzi wzięli później odwet. I po następnej potyczce oni (Anglicy) zrobili to samo z Arabami. I tak oto Brytyjczycy pięknie rządzili, aż do czasu, gdy postanowiliśmy ich stamtąd przegonić. Uczyniliśmy ich życie tak nieznośnym, że w końcu musieli odejść. Ale zanim jeszcze sobie poszli wyświadczyli nam najgorszą przysługę jaką ktokolwiek może drugiemu wyświadczyć. My poprosiliśmy Arabów by zostali. Mówiliśmy, że my tu żyjemy i wy tu żyjecie, możemy żyć w pokoju. Zostańcie a będziemy żyć obok siebie na równych prawach. A Brytyjczycy rozpowiadali wszędzie tam, gdzie mieszkali Arabowie i mówili im: „nie bądźcie głupi, jest wojna, możecie zginąć. Wyjedźcie, jedźcie do Transjordanii (emirat utworzony w 1921 jako część brytyjskiego mandatu Palestyny, od 1946 niepodległe państwo sprzymierzone z W. Brytanią, później Jordania) lub do Egiptu, tam pojedźcie. W trzy dni pobijecie tych cholernych Żydów, oni nie mają żadnej broni a chcą utworzyć niepodległe państwo, jak tego dokonają? Jeśli będziecie się trzymać razem to się ich przepędzicie” I tak Brytyjczycy stworzyli obozy uchodźców, ponieważ ci, którzy im uwierzyli wyjechali. A zamiast nas, którzy mieli być pobici i wypędzeni w trzy dni, to my wyrzuciliśmy ich całą masę i to bez broni, samych hartem ducha. Wiecie jak zdobywaliśmy ich czołgi? Używając koktajli mołotowa. Setki ludzi zginęły w ten sposób, bo jedyny sposób by zniszczyć czołg używając koktajlu mołotowa, to umieścić go pod czołgiem. A obozy uchodźców powstały przez prowokację Brytyjczyków, którzy powtarzali, że gdy w trzy dni pobiją Żydów to będą mogli wrócić do swoich osiedli.

No i było wielu młodych ludzi, jak ja sam. Miałem wtedy 16 lat. Byłem tak jak cała reszta. Zdecydowaliśmy, że zginiemy, ale przynajmniej w słusznej sprawie i już nie będzie tutaj tych pieprzonych Angoli, a my nie będziemy musieli walczyć z Arabami po wsze czasy. Wszyscy więc utworzyliśmy Haganah, co oznacza siły samoobrony. Było nas około 300 młodych chłopaków i nie mieliśmy nic, żadnej broni, nawet noży tylko kije. Zbieraliśmy się razem i ćwiczyliśmy w walce, w tym jak możemy walczyć tym co mamy pod ręką, kijami, kamieniami lub tylko gołymi rękami. Celem była obrona ludzi, którzy nie mogli bronić się sami. Był wśród nas chłopak z Niemiec, który znał jujitsu, więc udzielał nam lekcji i po jakimś czasie wszyscy byliśmy wielkimi ekspertami od jujitsu. Trenowaliśmy każdego wieczora. Ale potem jakoś zrobiło się nagle spokojnie na kilka miesięcy, walki ustały i chłopaki przestali trenować. Ale potem znów zrobiło się gorąco i rozpoczęły się walki. Okazało się, że tym którzy nie trenowali nic się nie stało, bo uciekali, chowali się i nic im nie było. Ale z tymi co byli wielkimi ekspertami od jujitsu była inna historia. Ci walczyli gołymi rękami lub kijami przeciwko nożom i mieczom i połowa z nich albo zginęła albo odniosła rany. Popatrzcie! Ci, którzy nie trenowali, nic im się nie stało bo nie nadstawiali karku tam gdzie było niebezpiecznie i można było oberwać. Ale reszta, ci idioci, którzy nazywali się ekspertami bo mieli kilka miesięcy treningu na sali gimnastycznej, na materacach, gdzie mogli się obronić przed kimś kto atakował ich na pół gwizdka, połowa ich poległa. To tak jakbyście potrenowali przez miesiąc aikido i potem chcieli się obronić przed atakiem miecza. To było właśnie coś takiego.

Nie mogłem tego znieść. Czułem, że to jujitsu to jakiś głupi system. Oczywiście, jeśli bym trenował, całe moje życie i celem moim było by zostać samurajem i całe swoje życie koncentrowałbym się na treningu, na walce, wtedy byłbym gotowy walczyć w każdej chwili. Nawet spacerując po ulicy, byłbym gotów w każdej chwili wyciągnąć miecz i wtedy wiedziałbym, że jestem nie do ruszenia. Ale jeśli trenujesz przez 2 miesiące potem przez 2 lata nic nie robisz i wydaje ci się, że możesz obronić się i odebrać miecz w walce komuś kto chce cię zabić to jesteś niewinnym idiotą. Najogólniej twoje szanse są … masz po prostu przesrane. Wtedy usiadłem, pomyślałem i mówię, popatrzcie, proponuję coś bardzo zabawnego. Patrzcie…, z tych wszystkich trików jujitsu, których się nauczyłem, większość jest bezwartościowa. Jeśli mam zamiar dźgnąć cię nożem to co zrobisz? Zasłonisz się ręką? No właśnie. W takim razie, jest to punkt wyjścia, tu trzeba zacząć. Teraz, nauczę was tylko tego ruchu, aż do momentu, gdy nie myśląc, nie zastanawiając się, będziecie w stanie skutecznie zasłonić głowę, gardło i całe ciało przed atakiem, bazując na tym ruchu, który robicie bez zastanowienia, spontanicznie.

Wtedy zebrałem grupę ludzi i atakowałem każdego z nich nożem jednocześnie to fotografując. Zaobserwowałem pierwszy ruch i odkryłem, że jeśli zaatakujesz kogoś na serio, nikt nie będzie stał nieruchomo i nie dostanie nożem. Każdy zrobi coś by się obronić. Nie atakuje ale nadstawi rękę zamiast głowy, gardła czy pleców. Spróbujcie kogoś uderzyć, a zauważycie co ten ktoś zrobi. Nikt nie będzie stał bezczynnie, ze zwieszonymi rękami, patrząc się na ciebie. Jeśli zamachniesz się na kogoś kijem to nikt nie będzie stał nieruchomo ale odwróci się by nadstawić pleców zamiast głowy. A zatem większość ludzi, nawet na filmach, gdy pokazują jak karze się ludzi bijąc ich kijami, zobaczycie, że zawsze odwrócą się nadstawiając plecy. A plecy, no pewnie, że jest to bolesne ale nie jest takie niebezpieczne, chyba, że oczywiście połamie się komuś wszystkie kości, co też jest możliwe. Ale nawet jeśli połamiesz komuś wszystkie kości to od tego się nie umiera od razu, później tak, ale nie na miejscu. A więc taka była idea, zaobserwować jaki był ten pierwszy obronny odruch, który każdy robi w czasie ataku. Opracowałem więc cały system obrony, na każdy rodzaj ataku, oparty na tych pierwszych odruchach, nie na tym co myślisz, że powinno się zrobić, nie na tym co decydujesz co zrobić ale na tym co faktycznie robisz, gdy jesteś wystraszony. I powiedziałem: ok zacznijmy trenować w taki sposób, że zaczniemy w momencie, gdy kończy się ten pierwszy spontaniczny odruch obronny. I będziemy trenować przez trzy miesiące tak jak poprzednio, potem zrobimy rok przerwy w regularnych treningach i po roku znów zobaczymy jaka jest reakcja na atak. I oczywiście po roku okazało się, że wyuczony ruch obronny, był kontynuacją tego, mimowolnego, spontanicznego odruchu. To było niesamowite. Większość ludzi natychmiast wiedziała co robić, bez wcześniejszego przygotowania. Zrobili to, a ja byłem szalenie usatysfakcjonowany i dostałem jeszcze kilku nowych chłopaków do Haganah, którzy pomagali mi przez dwa, trzy lata rozwijać tę ideę. Przedstawiłem ten pomysł do szefostwa Haganah, które w tym czasie było tajną organizacją, nikt nie znał ich nazwisk żeby nie wydać ich Brytyjczykom i nie skończyć na szubienicy. I pamiętam po dziś dzień, dali mi za to 25 funtów szterlingów co w 1921 roku było równowartością 100 000 $ dzisiaj. Za te pieniądze wydałem książkę po Hebrajsku, która opisywała cały ten system, były tam obrazki i wszystko co potrzebne. Książka dotarła do każdego członka Haganach w całym kraju, tak żeby i ci spoza Tel Avivu mogli się tego systemu nauczyć.

Brytyjczycy, jeśli książka wpadła by w ich ręce, dowiedzieliby się, że to ja ją napisałem, na pewno by mnie aresztowali i przesłuchiwali w kwestiach Haganach i całej konspiracji. Więc w dniu, w którym książka została wydana, byłem już we Francji. Był taki człowiek, nazywał się półkownik Keech, brytyjski półkownik, który tak naprawdę dał nam te 25 funtów by to zrobić. Robota została zrobiona. A ja wyjechałem. Pojechałem do Francji studiować inżynierię mechaniczną i elektryczną. I całkowicie zapomniałem o całej tej historii, bo bardzo byłem zajęty studiami.

Widzicie, pewnego dnia, ludzie w hotelu, w którym mieszkałem wiedzieli, że znałem trochę trików takich jakie tutaj widzieliście (Moshe, w czasie rozmowy zademonstrował niektóre z technik, które opracował). Właściciel hotelu wiedział, że byłem z Palestyny, to jeszcze nie był Izrael i że znałem jakieś techniki samoobrony, że potrafiłem rzucać innych, unieruchamiać i robić z nimi inne rzeczy. Pewnego dnia przyniósł mi gazetę sportową, pokazał mi ją i mówi, że w Paryżu odbędzie się demonstracja, podczas której japoński minister edukacji, profesor Kano zademonstruje judo. Japoński ambasador w Paryżu także miał być obecny. Nie wiedziałem kim był Kano, (Jigoro Kano – twórca judo) ale byłem pod wrażeniem, że człowiek zajmujący się judo, o którym nic nie wiedziałem poza tym, że jest sztuką walki w jakiś sposób powiązane z jujitsu, będzie robił demonstrację. Więc chciałem to zobaczyć. Choć tak naprawdę początkowo powiedziałem, żeby mi nie zawracał głowy bo miałem egzamin do którego musiałem się przygotować. Ale ci nie ustępowali i namawiali mnie i mówili żebym koniecznie poszedł, bo to na pewno będzie coś ciekawego. No i zdecydowałem się pójść i zobaczyć o co w tym chodzi. Ale ponieważ to był pokaz z udziałem ministra edukacji i ambasadora Japonii, więc wejście było tylko z zaproszeniami a przy drzwiach stała ochrona i sprawdzali zaproszenia. Ale ja nic nie miałem więc nie mogłem się dostać.

Gdy już tam dotarłem i okazało się, że nie mogę wejść, poczułem się urażony. Bo w końcu ja się tymi rzeczami naprawdę interesowałem i nie szedłem tam z powodu ambasadora ale żeby zobaczyć czym jest judo. A nie miałem o nim zielonego pojęcia. Ale z pewnością było powiązane ze sztukami walki i dlatego też mnie to interesowało. Wróciłem więc do domu, wziąłem swoją książkę o samoobronie, napisaną po hebrajsku ale z obrazkami i wróciłem tam, gdzie były pokazy. Napisałem na kartce „jestem zainteresowany, studiowałem Jujitsu i chcę zobaczyć czym jest judo i jak się je wykonuje. Czy mógłby Pan umożliwić mi zobaczenie demonstracji.?” I zaadresowałem to do profesora Kano. Powiedziałem ochroniarzowi by poszedł i dał to Kano. Nie liczyłem na zbyt wiele, na to, że w ogóle obejrzy książkę i nawet nie wiedziałem czy potrafi czytać po francusku. Z pewnością potrafił czytać po japońsku, ale może nie po francusku, ale liczyłem, że coś może da się zrobić. No i tak stałem przed drzwiami i czekałem tak pewnie z 15 minut, po których… oto proszę… życiowa niespodzianka. Japoński gentleman wyszedł i otworzył mi drzwi, odsunął stojących ludzi na bok, wprowadził mnie na salę i wskazał bardzo dobre miejsce. Nie jakieś górne rzędy ale miejsce, z którego mogłem wszystko zobaczyć (śmiech).

No i siedziałem tam i patrzyłem. Patrzyłem i … no po prostu nie mogłem na to patrzeć. To wyglądało komicznie. Zabawne było to: Kano okazał się staruszkiem z pomarszczoną twarzą i tak dalej. Za nim stał ambasador Japonii Sigumaro, który miał pewnie koło 190 cm wzrostu, coś po prostu nie spotykanego jak na Japończyka, większy niż wy tutaj, po prostu kawał chłopa. I wyobraźcie sobie, jak Kano, ten malutki staruszek wstawał, by coś powiedzieć to ambasador także wstawał i nie usiadł dopóki Kano nie usiadł. Więc pomyślałem sobie, że to bardzo zabawne. Dlaczego z powodu, że ktoś potrafi robić jakieś sztuczki jujitsu albo coś tym podobnego, dlaczego ambasador traktował go jak jakiegoś boga. Właściwie to wyglądało prześmiesznie. Nic z tego nie rozumiałem. Obok siedział francuski minister i on także nic nie mógł z tego zrozumieć.

Potem weszło dwóch facetów. Jeden z nich to Kotani, a drugi to Ida. Ona (Moshe wskazuje na Mię Segal) (Mia Segal była pierwszą asystentką Feldenkraisa, i jest ciągle praktykującą, najstarszą stażem trenerką Metody Feldenkraisa. Przyp tłum.) była w Japonii, kiedy spotkałem się z Kotanim i powiedziałem mu: ty jesteś Kotani i robiłeś demonstrację w Paryżu w 1932 roku. Nie mógł pojąć, że ktoś mógł wiedzieć, że był w Paryżu demonstrując judo. Ale dla mnie ta demonstracja była czymś niezwykłym i dlatego utkwiła mi w pamięci i dlatego też pamiętałem Kotaniego. Ida jest jednym z najlepszych w walce w parterze, na macie. Napisał dwie książki o judo, wspaniałe książki, są wielką rzadkością nawet w Japonii. I nawet będąc człowiekiem niewielkiej postury, potrafił robić niespotykane rzeczy na macie. No więc tych dwóch było na demonstracji, Kotani studiował matematykę w Cambridge, co robił Ida tego nie wiedziałem. Ale Kano zaprosił ich ponieważ byli wielkiej klasy judokami i to oni walczyli na macie w trakcie demonstracji. Wydawali mi się jak jakieś głupki. Raz jeden potem drugi leciał w powietrzu, padał na matę i to wszystko wyglądało jakby nie wymagało żadnego wysiłku. I oczywiście to było wszystko sfingowane, wyreżyserowane, ponieważ tak naprawdę oni nic nie robili a mimo to jeden z nich latał w powietrzu i wydawali takie krzyki HA! Znów rzucali…. wszystko to wyglądało dość śmiesznie… . Osobiście wierzyłem, że to wszystko było zaaranżowane w ten sposób, że to było kata, forma, którą się praktykuje w celach ćwiczeń, a nie randori czyli walka na macie w stylu wolnym. Nie wierzyłem w to ale podobno ci dwaj byli jednymi z najlepszych. Jeden z nich miał szósty dan w Kodokan, a drugi miał 5 dan. (dan to stopień mistrzowski w sztukach walki, i jest ich w zależności od rodzaju sztuki walki różna ilość. Przyp. tłum.) Obaj byli niesamowici. I cała ich walka wyglądała bardziej jak zabawa. Miejsce, na którym walczyli było jak ring i zajmowali całą przestrzeń, byli wszędzie. To był piękny widok, do dziś dzień pamiętam jak wtedy nie miałem pojęcia na co patrzyłem. Potem ten mały staruszek wyszedł na matę i zaczął robić judo z tymi dwoma. Próbował robić randori z nimi obydwoma. Ci, byli dwoma, młodymi, bardzo silnymi facetami z niesamowitymi mięśniami, poruszającymi się po prostu pięknie. Po drugiej stronie był ten staruszek, 65 może 70 lat, trudno było powiedzieć ile miał lat. I robił coś śmiesznego, podchodził do takiego młodego chłopa, chwytał go, robił jakiś jeden prosty ruch, mówił przy tym @!!##….(cokolwiek to oznacza:) i rzucał nim. Oczywiście ten drugi musiał mu na to pozwolić, no bo jakże by inaczej i po chwili Kano rzucał nim ponownie. Byłem pewien, że to prawdziwe mydlenie oczu i myślałem sobie, Kano jesteś takim wielkim ekspertem, ale nie przeżyłbyś 10 sekund w moich rękach (śmiech). I naprawdę w to wierzyłem, ponieważ jak wiecie miałem doświadczenie, wprawę w prawdziwej walce ze strzałami, dźganiem nożami, rzucaniem kamieniami. A to wyglądało mi na udawane teatralne sztuczki. A zatem oczywiście mógłbym ich spokojnie pobić. No i ponieważ nie miałem nic lepszego do roboty siedziałem sobie i patrzyłem na tę demonstrację. Kiedy się skończyła, wszyscy wyszli. Ponieważ wejście było wyłącznie z zaproszeniami, wszyscy byli odstawieni, piękni, w smokingach i takie tam a ja byłem jak zwykły obywatel. Nie chciałem się między nimi przepychać i pomyślałem, że poczekam, aż wszyscy się rozejdą, aż zrobi się trochę miejsca i wtedy spokojnie wyjdę, co też uczyniłem. Chciałem iść do domu i wychodziłem raczej rozczarowany. Miło było popatrzeć ale myślałem wtedy, że nic się z tego pokazu nie nauczyłem. A więc zmierzałem już do wyjścia, gdy nagle ktoś do mnie podchodzi i pyta „przepraszam czy pan Feldenkrais?” więc mówię, że tak. A on na to „profesor Kano pyta czy zechciałby pan zjeść z nim obiad?” Omalże nie upadłem z wrażenia, nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Myślałem, że to dowcip. Obiad?! No i mówię, że tak, że chętnie, z tym że, mówię, powiedziałem żonie, że jak tylko demonstracja się skończy to będę z powrotem, pewnie nie później niż o 10 albo jakoś tak. (Do Jerrego Kerzena) Miałem tam dużo lepsze żarcie niż tu.(Śmiech). (Jerry przyniósł na spotkanie z Moshe placki i powiedział, że są już pewnie zimne. Najwyraźniej Moshe wspominał ten posiłek w Paryżu bardzo miło szczególnie z perspektywą jedzenia zimnych naleśników kupionych w garmażerii na rogu. Przyp. ed.) Tak czy siak, poprosili mnie bym tu zaczekał. Po chwili, gdy jeszcze ludzie wychodzili, pod drzwi podjeżdża Rolls Royce, do którego wsiada Kano a za nim proszą mnie, za mną wsiada japoński ambasador. I tak oto, nagle siedzę między Kano i ambasadorem i mam wrażenie, że siedzę na rozżarzonych węglach. Nie wiedziałem co powiedzieć, nie wiedziałem co robić.

Musicie pamiętać, że byłem młodym chłopakiem, który przyjechał z prowincji do Paryża i nagle znalazłem się w środku wydarzeń, które nawet trudno było mi sobie wyobrazić. Naprawdę nie wiedziałem co robić. Mimo, że starałem się opanować, zapewniam was, że zalewał mnie na zmianę ciepły i zimny pot. Nie wiedziałem dokąd jechaliśmy. W Paryżu jest bardzo ekskluzywny i drogi hotel, w którym wszyscy wysoko postawieni goście z Japonii się zatrzymują. Podjeżdżamy pod drzwi, ambasador wysiada otwiera mi drzwi i prosi do środka hotelu, w którym po wejściu pyta się mnie co chciałbym na obiad. Odpowiadam, że nie wiem, mówię… cokolwiek macie. On na to.. ja lubię pstrąga, tak zamówię pstrąga na obiad. W tym czasie pstrąg to nie był dla mnie żaden obiad. Byłem wtedy młody i silny i mógłbym zjeść pięć pstrągów na przystawkę. No ale cóż, musiałem się jakoś zachować i robić to co oni. Weszliśmy do wielkiej sali, całej wyłożonej tatami – matami do Judo- tak jak w prawdziwym dojo (dojo to japońskie określenie miejsca, gdzie ćwiczy się sztuki walki). Na podłodze stał niski stolik, więc pomyślałem, że to zabawny sposób by jeść obiad ale usiadłem tak jak i cała reszta przy tym stoliku. Kano usiadł na przeciwko mnie a te dwa orangutany…, po prostu niesamowici faceci, jeden z brodą i widać było, że mają niespotykaną siłę, oni nas obsługiwali. Pamiętam to do dziś. Wyobraźcie sobie… Kano siedzi tam a ja siedzę tu i ten wielki przynosi coś na stół i gestami chce mnie o coś zapytać, a ja nie mam pojęcia o co mu chodzi więc też macham rękami. No po prostu komedia (śmiech). Nie wiedziałem co ode mnie chciał robiąc te ruchy rękami aż w końcu zrobił taki gest jakby robił pokłon, wkładając ręce pomiędzy mnie i stół. I za każdym razem, gdy przyniósł coś na stół robił ten sam gest. Ok wszystko było nowe trochę dziwne i siedziałem tam razem z Kano i nie wiedziałem czego ode mnie chciał i o co w ogóle w tym wszystkim chodziło.

Potem zaczął mi opowiadać historię swoich uczniów, np. tego orangutana Nagaoki. Wtedy imię Nagaoka znaczyło dla mnie tyle co Gerald Ford (śmiech). Więc pytam go, kim jest Nagaoka a on na to, że to główny instruktor Kodokan. W tych czasach było dwóch wielkich Judoków, Nagaoka i Mifuni. Nagaoka był najsilniejszym człowiekiem w Kodokan a Mifuni najszybszym, poruszającym się najsprawniej. Taki nawet niewielki ale mógł pobić każdego. Usłyszałem wtedy od Kano wiele fascynujących historii. O Mifuni opowiadał mi jeszcze później, bo spotkaliśmy się jeszcze kilkanaście razy. Mówił, że Mifuni to urodzony zabijaka, kilka razy do roku musiał wyciągać go z więzienia. Gdziekolwiek była jakaś zadyma, Mifuni tam był i zwykle odwozili kilkanaście osób karetkami do szpitala a jego zabierali na policję (śmiech). Widzicie, a Kano jako podsekretarz stanu musiał używać swoich wpływów, żeby go wyciągnąć. Powiedział, ze wyciągał go z kicia pewnie ze 30 razy.

Ale tutaj, ci dwaj zaprezentowali się jako gentlemani, choć byli ubrani dość zabawnie jak na okoliczności. Ubrani byli w kimona do ćwiczenia judo i przepasani czarnymi pasami, które tego dnia widziałem pierwszy raz w życiu. Obaj mieli na nogach japońskie sandały. Obsługiwali nas obu, bo przy stole był tylko Kano i ja. Po tym jak zjedliśmy spytali mnie kim jestem i co robę w Paryżu. Byłem zdumiony, jak odkryłem, że wiedział co to jest Biblia. Powiedziałem, że jestem z Palestyny. Wiedział co to jest Biblia, wiedział też, że na świecie są Żydzi. A wydawało mi się, że Japończycy nie mieli by o tym pojęcia, ale naturalnie Kano był kulturalnym i wykształconym człowiekiem, więc wiele wiedział. Spytał jak i po co dostałem się do Izraela i kim byli moi rodzice. Opowiedziałem mu całą moją historię ale wciąż nie wiedziałem czego ode mnie chciał.

Potem, po obiedzie wyciągnął moją książkę i powiedział „mogę to zrozumieć nawet jeśli nie rozumiem tego języka”. I dalej kontynuował „ ale jest tu coś czego nie mogę zrozumieć. Pokaż mi jak robisz tę technikę (technika obrony przed atakiem nożem)”. To była część mojej książki, moja własna technika, zmodyfikowany trick z jujitsu. I to właśnie było w książce. A więc najwyraźniej ją przejrzał. Kano kontynuował „ wiesz to zabawne, poznałem 11 ryu czyli 11 różnych szkół sztuk walki, zanim zacząłem się zajmować judo. Umiem 11 ryu i znam w nich wszystkie chwyty ale takiego chwytu jeszcze nie widziałem. Skąd znasz ten chwyt?” Więc opowiedziałem mu wszystko tak jak wam wcześniej. Popatrzył na mnie oszołomiony i powiedział „to niesamowite pokaż nam to”, więc wziąłem nóż ze stołu i pokazałem mu jak to się robi i nóż wyleciał mu z ręki i poleciał na kilometr w powietrze. Potem Kano zaklaskał głośno i przyszedł Nagaoka, Kano dał mu nóż do ręki i powiedział „teraz spróbuj z nim, chce to zobaczyć raz jeszcze”, więc zrobiłem dokładnie to samo. Popatrzył, zaakceptował i uznał, że coś w tym jest. Nie obnosił się jakoś bardzo ze swoim zdumieniem…. wiecie… Japończycy są obojętni. Ale oczywiście był zainteresowany.

Po chwili wrócił do książki i zaczął ją ponownie kartkować. Powiedział „to jest bardzo interesujące, ale popatrz, to co opisujesz tutaj (chwyt z duszeniem) jest nie dobre”. A ja „ jak to nie dobre, dlaczego nie dobre, z mojego doświadczenia nikomu nigdy nie udało się z tego trzymania wydostać, chyba że martwym”. Kano na to „hmmm…, nie dobre”. A ja na to „ nie dobre? więc pokaż mi co w tym jest nie dobre”. A technika była taka, że jak przyciskam cię do podłoża, kładę ręce na gardle, i z pomocą kołnierza kurtki czy czegokolwiek co masz na sobie, z całą siłą naciskam, …. wtedy zostaje ci nie więcej niż minuta życia. Natychmiast masz czarno przed oczami. On na to, żebym spróbował na nim. A ponieważ był starszym człowiekiem więc pomyślałem, że muszę być bardzo ostrożny i delikatny. Więc zacząłem powoli i odkryłem, że nic sobie z tego nie robi, więc nacisnąłem z całej siły i możecie mi wierzyć lub nie ale to ja byłem tym, który miał czarno przed oczami. Nie miałem pojęcia co się działo. A Kano na to „widzisz, mówiłem ci, że to nie jest dobre” (haha)”. Więc spytałem go co zrobił, co się stało, ponieważ sam nie zauważyłem bo na chwilę straciłem przytomność. Więc mi wyjaśnił: „patrz, duszenie – mówił po francusku szukając słów – nie możesz dusić nikogo mając proste ramiona”. A ja na to, że zawsze tak robiłem, a on „tak, ale zwykli ludzie nie wiedzą jak się obronić, spróbuj znowu” powiedział. I szczerze powiem, że nie bardzo mi się paliło do tego, żeby próbować ponownie, bo nic takiego nie przytrafiło mi się nigdy do tej pory. Ale zgodziłem się i gdy ponownie założyłem chwyt i zacząłem go dusić, zaobserwowałem, że jego ręce było całkowicie swobodne i że to on użył mojej własnej siły by mnie obezwładnić i przydusić. Nie tyle nawet przydusić, co odciąć całkowicie dopływ krwi do mózgu. Czułem się strasznie bo uzmysłowiłem sobie, że to na czym polegałem to moja siła i im bardziej jej używałem tym bardziej ona działała przeciwko mnie, im mocniej naciskałem tym bardziej sam się dusiłem. To ja miałem czarno przed oczami, nie on. I nie zauważyłem tego, bo było to wykonane doskonale, nawet nie byłem świadomy, że mnie chwycił. Widziałem, że sięgał rękami, ale co mi po tym skoro wiedziałem, że to ja go trzymam i miałem pewność, że to ja go wykończę. Potem powiedział „jesteś inteligentnym człowiekiem, muszę sprawdzić tę technikę z nożem. Ale widzisz, że twoja książka nie jest zbyt dobra. Ale to jest bardzo interesujące”. Była druga w nocy jak skończyliśmy.

Dotarłem do domu o 3 rano i moja żona bardzo się niepokoiła. Poszła nawet tam, gdzie była demonstracja ale tam wszystko było już zamknięte i nikogo tam nie było. Chciałem do niej dzwonić ale, co mogłem zrobić? Nie śmiałem, nie wyobrażałem sobie, że mogę poprosić o telefon, mimo, że chciałem zadzwonić. Myślałem o tym ze 20 razy, ale jakoś wydawało mi się, że było by to zawracanie głowy, musiałbym mu zapłacić za ten telefon itd. Właśnie takie błahe sprawy czynią życie trudnym. Więc siedziałem tam, choć chciałem iść do domu, by uczyć do egzaminu a do szkoły musiałem wstać bardzo wcześnie rano. Siedziałem tam, słuchałem i choć było to bardzo interesujące to chciałem iść do domu. Na końcu Kano wyjaśnił mi dlaczego robił ten chwyt właśnie w taki sposób, na jakiej zasadzie to działa. Powiedział mi również, że spróbuje tego mojego chwytu w Kodokan przez rok i oceni jego przydatność oraz to, czemu nie był używany do tej pory. Myślał, że może był on zbyt niebezpieczny lub może nie jest skuteczny a może też jest łatwo się przeciw niemu obronić. Ale bardzo był zaintrygowany tym, że nigdy takiego chwytu nie widział. Zrobiło się w pół do trzeciej rano, Kano był zmęczony i chciał iść spać a mnie odesłać z powrotem. Spytałem się czy mogę stąd zamówić taksówkę ponieważ już komunikacja nie chodziła o tej porze. „ Oh” powiedział zatroskany i zawołał szofera ambasadora by swoim Rolls Roycem odwiózł mnie do domu. Jechałem sam w tym wielkim wozie i pomyślałem, że to była niezła zabawa. Gdy dotarłem, moja żona była wciąż na nogach, bardzo zmartwiona i jeszcze przez parę godzin opowiadałem jej wszystko co się wydarzyło. Tak, że w ogóle nie spałem tej nocy.

I zapomniałem o całym tym zdarzeniu. To było fajne doświadczenie i tyle. Dwa dni później dzwoni ktoś z ambasady Japonii i mówi, że Kano zostawił dla mnie list i że ambasador chciałby się ze mną zobaczyć. Pomyślałem sobie, że nie mam czasu żeby marnować jeden wieczór za drugim na takie sprawy. Widziałem co widziałem i lepiej już do tego nie wracać. Ale nie śmiałem nie odpowiedzieć więc zadzwoniłem do nich. Ambasador był dla mnie niezwykle miły i rozmawiał ze mną tak jakbyśmy znali się od zawsze. Powiedział „słuchaj profesor Kano wyjechał do Londynu ale będzie z powrotem jutro i on i ja chcielibyśmy zjeść z tobą lunch. Tym razem nie wiedziałem co zrobić. Nie mogłem iść na lunch z nimi ubrany w swoje zwykłe ciuchy. Więc kupiłem coś w rodzaju smokingu z krawatem, którego nigdy już potem nie założyłem. (Feldenkrais jest znany z noszenia swoich niezniszczalnych niebieskich koszul z powypalanymi od papierosów dziurami:) (przyp tłum.). Nie podobał mi się, gdy się w niego ubrałem czułem się strasznie niezdarnie, jak jakaś małpa. Ale myślałem sobie, że powinienem być elegancki jak idę z nimi na lunch. Ci faceci rozmawiali ze mną jakbym był jakąś osobistością. Byli bardzo mili, pozwolili mi usiąść najpierw i tak dalej. Pomyślałem „ w jaką kabałę ja się wpakowałem?” A potem Kano mówi wprost: „ słuchaj, myślę, że jesteś właściwą osobą, która może skutecznie wprowadzić judo do Europy. Próbowaliśmy 3 lub 4 razy i bez powodzenia. Wysłaliśmy Idę, tego człowieka, którego poznałeś z demonstracjami. Zaczął od sporej nawet grupy a po 6 miesiącach nie było już nikogo, więc musiał się zwinąć i wrócił z powrotem. Mieliśmy kilku innych ekspertów, którzy próbowali i nikomu się nie udało. Wydaje mi się, że ty masz to coś co pozwoli ci odnieść sukces, ale nie możesz uczyć tego barachła, które masz w swojej książce. Musisz się nauczyć prawdziwego judo”. A ja na to, że nie mam czasu uczyć się nic porządnie bo przecież chodzę do szkoły. A on na to „ już my się zatroszczymy o to żebyś miał dość czasu. Poślemy cię do eksperta z Japonii, który nauczy cię prawdziwego judo. I ja sam dopilnuję żeby zrobił z ciebie dobrego judokę. Z jego pomocą jak już zdobędziesz umiejętności i kwalifikacje założysz klub judo i zaczniesz uczyć judo. Przyślę ci jeszcze 4 rolki filmów, na których jest pokazane judo w wykonaniu moim, Nagaoki, Yokoyamy i Mifune i to jest najlepsze judo jakie kiedykolwiek było sfilmowane. A my wypróbujemy ten twój trik z nożem i sprawdzimy czy jest coś wart. I jeśli okaże się, że jest dobry to będziesz pierwszym białym, którego chwyt będzie umieszczony w programie nauczania Kodokan. A w międzyczasie japoński ambasador zatroszczy się o to żeby niczego ci nie brakowało, gdy uczysz się judo, jak będziesz czegokolwiek potrzebował, dzwoń do niego. Zrobi wszystko czego będziesz potrzebował by pomóc w twoich postępach”. I tak oto zaczęła się moja przygoda z judo. A na tych filmach można zobaczyć wiele bardzo ciekawych rzeczy, np. pierwszy dan walczy z drugim danem (czyli w rankingu kimś kto jest jeden stopień wyżej. Przyp. tłum.) i od razu widać, że ten z pierwszym danem nie ma nawet cienia szansy na wygraną. Widać, że ten drugi dan robi dokładnie to co chce. Następnie ten z drugim danem staje do walki z zawodnikiem, który ma trzeci dan i sytuacja się odwraca, teraz to on jest tym, który nie ma szans. Ponieważ w tych czasach zajmowało pięć do siedmiu lat by zdobyć kolejny dan i to było widać od razu po zawodnikach. Nie tak jak teraz, kiedy wystarczy zapłacić jakąś sumę i być w dojo przez pół roku. Żeby zdobyć szósty dan było się wybrańcem, jednym z miliona ludzi. Teraz każdy kto chodzi do klubu po roku czy półtora zdobywa czarny pas. Pas nie znaczy już tego samego. Czarny pas dzisiaj jest osiągnięciem niższej rangi niż kiedyś. Widać to nawet wśród zawodników z wyższymi stopniami, na zawodach olimpijskich, to najpaskudniejsza rzecz jaką widziałem, gorsze od boksu i od zapasów. Jedno i drugie są ładniejsze niż judo w takiej formie jak jest wykonywane dzisiaj. Kano, umarłby gdyby to zobaczył.

Czemu jakość Judo tak się obniżyła?

Ponieważ, tak długo jak żył Kano, nie pozwolił, aby judo weszło do programu dyscyplin olimpijskich a co się z tym wiązało do rozróżnienia kategorii wagowych. Umiejętności były ostatecznym kryterium. A na olimpiadzie są kategorie wagowe. Tak jak w zapasach, panuje przekonanie, że lżejszy zawodnik nie może pokonać cięższego. Wraz z wprowadzeniem kategorii wagowych, który wymaga by niewielki zawodnik walczył z niewielkim a nigdy z dużym. Więc widzicie teraz na macie jak zawodnicy się przepychają używając siły a nie robią prawdziwego judo. To jest parodia judo, to przeciwko idei judo. Nie można na to patrzeć. Kano powiedział „tak długo jak żyję, judo nie będzie miało kategorii wagowych, a jeśli nadejdzie taki dzień, że judo wejdzie do dyscyplin olimpijskich to będzie klęska. To będzie koniec judo”. I niestety miał rację.

Czy Judo jest teraz uczone inaczej niż było uczone wtedy?

Całkowicie, nawet w Japonii. Widzicie, Japończycy są bardzo dumni ze swojego judo. Ale teraz to kwestia siły, co jest przeciwko jego istocie. Judo to system, gdzie wykorzystuje się siłę przeciwnika i dlatego też opiera się na ruchu, a nie na stawianiu oporu i przepychaniu się. Kano był niewielkiej postury ale mógł rzucić każdym kto na niego napierał, w każdej sytuacji, bez zawahania. I taka jest zasada, że jeśli ktoś na niego napierał on zapadłby się pod napastnikiem, który przewróciłby się o niego tylko dlatego, że na niego napierał. Kano obniżył by swój środek ciężkości by być niżej niż przeciwnik i tym samym jeszcze bardziej wspierał tę siłę napastnika, którą wykorzystywał by go rzucić. Znikał przed natarciem tak błyskawicznie i niepostrzeżenie, że napastnik przewracał się nie wiedząc nawet jak to się stało. Teraz wszyscy się przepychają, a nie są zwinni wystarczająco by wykorzystywać coś co po japońsku określa się jako tai-sabaki czyli ruchomość bioder, polegająca na obróceniu bioder przodem do tyłu. Nikt nie robi teraz tego tak sprawnie.

Prawdziwi mistrzowie, oni nigdy nie walczyli. Oni stawali do walki by pokonać przeciwnika ale nie żeby z nim walczyć. Żeby pokazać, że nie możesz się z nimi równać i taka była idea, żeby nie wdawać się w walkę. On by stawał do walki z tobą, by udowodnić, że nie jesteś wiele wart, że masz szansę jedną na milion by go pokonać. Tak naprawdę, on pozwalał ci robić dowolny chwyt, trzymanie, by udowodnić, że ze wszystkiego może się wyswobodzić. Mój nauczyciel, kładł się na podłodze, dwóch kolesi trzymając końce kija przyciskało kijem jego gardło, każdy normalny człowiek umarłby w sekundę. A on by leżał i zanim się zorientowałeś, już się wyswobodził. Mógłby zrobić to 10 razy pod rząd i ciągle nie potrafiłbyś powstrzymać go przed wyswobodzeniem się z tego. Choć tak naprawdę to jest bardzo proste, ale cały trik polega na tym żeby mieć tę umiejętność. Zrobiłby to na prawo czy na lewo, nie robiło to różnicy, tyle razy ile chciał. Teraz, jeśli weźmiesz dzisiejszego judokę i przyłożysz mu kij do gardła w ten sposób… udusi się zaraz.

Czy są wciąż osoby, które uczą w ten stary sposób?

O tak ciągle są jeszcze shimizo, starzy ludzie w Japonii, którzy podchodzą do tego z takim samym zacięciem jak ja. Patrzą na tych młodych, silnych głupków, którzy marnują ich dziedzictwo judo, które było całkowicie unikalne na świecie, a którzy robią z tego jedno wielki g… . jest wiele osób, które….

Czy oni są tylko w Japonii?

Nie, jest trochę… np. jeden z moich uczniów, Glen w Paryżu, jest niewielki i ma już dziś 6 dan. Trenowałem go ja i Kobayashi i poradzi sobie z zawodnikami trzy razy większymi od siebie. I nawet dzisiaj, mimo tego, że jest zaledwie parę lat młodszy niż ja, może dołożyć spokojnie najlepszego nauczyciela w Paryżu. (Feldenkrais miał w czasie tego wywiadu 73 lata. Przyp. tłum). Jest jeszcze kilku takich, ale niewielu, powoli wymierają.

Mówiłeś parę dni temu o ki, lub chi. Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat

Ki i chi to jedno i to samo. Na ten temat lepiej spytaj Chińczyków albo innych Azjatów. To oni mówią o ki lub chi. Powiem tylko, że Koizumi, gdy chciał o tym mówić… to było na międzynarodowym kongresie judoków z czarnymi pasami w Londynie. Było nas pewnie koło 500 osób. I tam odbywały się specjalne warsztaty prowadzone przez Koizumi. I piątego dnia, już pod koniec tego kursu, nagle mówi tak, „ a teraz powiem wam o najważniejszej zasadzie judo o saika – tanden”. Niektórzy nazywają to tanden, niektórzy tantien, niektórzy ki lub chi, nie ma znaczenia ale po japońsku to saika-tanden. I dalej mówi: „Feldenkrais, proszę podejdź tu” mówi przy całym tym zgromadzeniu i kontynuuje „wydaje mi się, że on opowie wam o saika-tanden najsensowniej i w sposób, który wszyscy zrozumiecie, to coś co wiem i co czuję ale jednocześnie coś, czego nie potrafię wyjaśnić, on wyjaśni to najlepiej”. Więc wyjaśniłem, a potem Koizumi napisał wstęp do mojej książki. (Feldenkrais mówi o swojej książce „Higher Judo” wydanej w 1962 roku, we wstępie do której zawiera wiele ważnych idei, kluczowych w rozumieniu Metody Feldenkraisa. Przyp. tłum.) Sprawa wygląda tak, że jeśli spojrzymy na to z mojej perspektywy to nikt nie będzie więcej nazywał tego ki lub chi i tym podobne. Widzicie, większość ludzi mówi o tym jako o czymś magicznym, zlokalizowanym w dolnej części brzucha, nadając temu metafizyczne niemal znaczenie oraz siłę. Zupełnie się od takiego rozumienia odcinam. I dlatego też mój sposób patrzenia jest dla tych osób zupełnie bezużyteczny. Jeśli zacznie się z nimi rozmowę na ten temat, powiedzą tylko „eee co on tam wie? On jest tylko naukowcem”.

Ale czy nie jest to tylko różnica semantyczna?

Oh nie. Różnica semantyczna? Nic z tych rzeczy. Czy duchy są różnicą semantyczną? Duchy to coś, w co jeśli wierzysz i jeśli się ich boisz to znaczy, że boisz się duchów. Nigdy nie wejdziesz do domu nawiedzonego przez duchy. Tak, ale musisz przecież wiedzieć… że to nie jest semantyka, musisz wiedzieć ze swojej praktyki znaczenie tego co oni w swoim języku nazywają tanden.

Oczywiście, że wiem.

I ich opis tego, który może być…

Mój opis jest wyłącznie poprzez ruch. Nie zajmuję się w ogóle innymi aspektami tego zjawiska.

Ale czy to się nie sprowadza do tego samego?

Nie, ponieważ…. spójrzcie, jeśli dajmy na to, powiesz, że masz chi wiele ludzi będzie próbować cię naśladować i postępować i poruszać się jak ty i jeśli im się to nie uda, powiedzą „oh nigdy nie udało mi się odnaleźć chi.” Bo, aby mieć chi musisz posiąść moralną siłę, musisz mieć połączenie z wyższymi mocami. I wtedy uświadomisz sobie, że takie podejście jest naprawdę przeszkodą na drodze uczenia się. ( Zwraca się do pytającego) czy ty masz chi?

Nie, tego nie mógłbym powiedzieć.

Oh, więc jeśli nie możesz tego powiedzieć… no właśnie dokładnie o tym mówię. Możesz pracować 20 lat i wciąż nie wiedzieć czy to masz. Ponieważ jeśli jest to jakaś mistyczna rzecz, w takim razie trzeba sobie na nią zasłużyć, lub trzeba należeć do jakiejś elitarnej grupy albo urodzić się w Chinach. Jak możesz mieć, zdobyć chi jeśli jest to jakaś metafizyczna istota, o której nikt nie wie czym jest? To tak jakby być uzdrowicielem, albo masz dar uzdrawiania i wtedy uzdrawiasz a jeśli nie masz to nie. Tak samo jest z chi. Albo to masz albo nie. Jeśli to masz to masz, jeśli tego nie masz to nie (śmiech). Prawie tak jak z EST.

Ale to o czym ty mówisz jest czymś innym.

No właśnie wam to mówię. W ruchu mogę wam pokazać czym jest chi, czym ki jest, na tobie czy na kimkolwiek. Czy zauważyliście, że moje poglądy dotyczące oddychania są inne niż to co kiedykolwiek do tej pory usłyszeliście i kiedykolwiek usłyszycie? Widzicie, że to o czym mówię, możecie sprawdzić, na sobie i na tym polega różnica między moim rozumieniem i tym drugim pod warunkiem, że jesteście w stanie poczuć tę różnicę.

Ok, na przykład w treningu sztuk walki, dajmy na to w aikido, gdzie mówi się o ramieniu, które się nie ugina, albo mówi się o skupieniu uwagi w jakimś miejscu, np. kilka centymetrów poniżej pępka i kilka centymetrów w środku brzucha i o tym żeby ciężar ciała był obniżony i o tym żeby nie być sztywnym ale też nie rozluźnionym ale by mieć uwagę…

No cóż, nie wiem czy to jest kilka centymetrów w tę czy w tamtą stronę. To ma bardziej związek z organizacją, ułożeniem całego ciała w przestrzeni, które można zaobserwować w każdej czynności, którą się wykonuje. Tak naprawdę, chi uzyskuje się przez zaangażowanie miednicy i dolnych mięśni brzucha, jako zintegrowanej całości, z której wychodzi cała siła pchania czy ciągnięcia. Cała reszta ciała, ramiona, nie musi być silna. To nie mięśnie, to nie jest żaden jeden punkt, ponieważ jeśli to byłby jakiś konkretny punkt… . Popatrzcie, jeśli poruszysz się w ten sposób (demonstruje ruch, w którym przemieszcza środek ciężkości ciała na zewnątrz), przesuniesz ten punkt kilka centymetrów w tę stronę lub w tę stronę, jeśli poruszysz się w tę stronę…. to odkryjesz, że to jest jedno wielkie gówno, dosłownie (śmiech). (wydaje mi się, że chodziło o to że w opisach położenia punktu tanden jest on blisko jelita grubego :)(przyp. tłum). I o to chodzi w całym gadani u o punkcie chi.

Czy nauczysz nas więc takiej organizacji ciała?

Po co wam to? Nie zamierzacie walczyć. No nie? Czego chcecie?

Czy to jest wykorzystywane tylko w walce, czy też chodzi o poprawną organizację ciała, ruchu, koordynację, która jest przydatna w ogóle w życiu?

Oczywiście, że jest przydatna. Tancerz nie jest prawdziwym tancerzem jeśli nie ma takiej organizacji ciała. (W słownictwie angielskim często używa się określenia „body organization, albo movement organization”, które nie najlepiej brzmią po polsku jeśli się je przetłumaczy jako organizacja ciała. Chodzi o koordynację ciała, o pewne ułożenie części ciała względem siebie. Przyp tłum.). Dlatego też większość z nich jest tancerzami na pół gwizdka.

Dlaczego mielibyśmy iść przez życie bez takiej koordynacji?

Nawet byście o tym nie wiedzieli. Ale każdy zrobiłby wszystko by tego się nauczyć, bo to zmieniłoby diametralnie sposób w jaki np. tańczą.

Ale zwykli ludzie jak my mogą się tego nauczyć?

Uczę was tego, czy tego chcecie czy nie. Poprawa jakości ruchu, którą osiągacie ucząc się np. poruszać głowę swobodnie bez napięcia, tak że miednica może wygenerować niezbędną siłę, to jest Ki. Co robił Kano? To wszystko. On sobie stał, a ty go nie możesz popchnąć. Ale jeśli on chciał cię popchnąć to znalazłeś się tam, gdzie on tego chciał. Więc to mistyczne opanowanie chi polega na wydajnym wykorzystaniu całych naszych zasobów, które każdy ma. To kwestia, którą żeby zrozumieć, potrzeba ogromnej wiedzy. I jak zawsze, łatwiej jest uczyć ludzi bez uczenia zrozumienia, a ograniczyć się do powiedzenia…. spójrz to jest tak i tak, a teraz rób tak jak ja. Patrz, stoję nieruchomo.

Czasem kazali by np. przesłać energię w dół i z powrotem w górę ciała. To wspaniała technika. Ale wiecie, to interesujące, że uczą tego w ten sposób, bo jeśli kora mózgowa jest odpowiedzialna za ułożenie ciała, wtedy polecenie komuś by przesłał energię w dół, spowodowałoby, że ktoś ustawił by swoje ciało inaczej, tak że było by go trudniej poruszyć, popchnąć na przykład. Ale… jeśli mówisz, że przesyłasz energię… jak to robisz, jak przesyłasz energię tu czy tam? Pokażcie mi przypadek, kiedy możecie przesłać energię gdziekolwiek. W tym co robimy w naszej metodzie, możemy robić to ze świadomością lub bez niej, robić coś w czysto mechaniczny sposób, jak i też zwracać uwagę na to co robimy. Tak więc, ja postrzegam całą tę koncepcję ki lub chi jako ogromną przeszkodę w procesie uczenia się. Obserwuję ludzi na zajęciach aikido, kung fu lub innych i to jest… męka. Nie mogą tego załapać. A to dlatego, że cała ta idea ki jest niedorzeczna. Jak możesz to zdobyć jeśli to jest punkt w twoim brzuchu? Co zrobiłbyś z takim punktem? Co można z tym zrobić? Czy będzie miało to jakiekolwiek znaczenie, sprawi jakąś różnicę? Brzmi to jak jakaś mistyczna super siła, mega power, która spoczywa w twoim brzuchu, a ten punkt, jeśli przyjrzeć się jego lokalizacji anatomicznej, dosłownie znajduje się w twoich jelitach… jest pełen g.. .po prostu przesrane.

Twój nauczyciel i Kano sami trenowali w takim systemie kultury, który umożliwił im spojrzeć na to również nie w taki mistyczny sposób.

Oh, z pewnością. Kano, gdy już miał szkołę, której uczniowie mogli dołożyć każdemu w Japonii, pewnego razu przyprowadził 14 latka. Żaden z tych wielkich ekspertów judo nie potrafił go rzucić, ponieważ ten chłopak miał coś co się określa mianem tai sabaki co oznacza biodra, które się wymykają. Nigdy nie mogli wytrącić go z równowagi, zawsze się wymknął, jak kot, niezależnie co by próbowali zrobić. Zawsze potrafił stanąć na nogach. I większość z nich nie mogła go w ogóle utrzymać. Jeśli go ciągnęli on podążał za ruchem ale jego miednica zawsze była nad stopami. Wszyscy byli mocno wkurzeni. Powiedzieli do Kano, słuchaj to judo się nie nadaje do tego.

A Kano mówi „ to wy się nie nadajecie. Ten chłopak będzie tu aż nauczycie się poruszać tak jak on albo nauczycie się radzić sobie z tym. Tylko wtedy będziecie mieli lepsze saika-tanden niż on. On jest lepszy niż każdy z was, więc musicie się jeszcze sporo nauczyć”.

Jeśli miałbyś założyć dziś szkołę judo, zacząłbyś od nauczania Świadomość Poprzez Ruch (Awareness Through Movement ® czyli grupowa forma zajęć Metody Feldenkraisa) ?

No cóż, mogę powiedzieć, że właśnie tak uczyłem judo. Moi uczniowie, są dziś jednymi z najlepszych judoków na świecie z ponad 40 letnim stażem, znaczy to już są staruszkowie 🙂 tak jak w Japonii, im starszy tym lepszy. To znaczy, że nauczyli się prawdziwego judo. Mifuni gdy miał 74 lata, pokonał na publicznych pokazach 20 japońskich mistrzów.

Powiedz, jak judo przyczyniło się do twojej obecnej pracy.

Ooo bardzo, bardzo.

W „Body and Mature Behaviour” (pierwsza książka Feldenkraisa, przyp. tłum.) mówisz o pozycji miednicy w staniu lub chodzie i o tym gdzie jest głowa w relacji do miednicy i o kompensacjach i o strachu, jaki jest związany z tymi kompensacjami… .

Tak, tak. Tak naprawdę to Kano i jestem pewien, że odzwierciedliłem poglądy Kano, japoński sposób postrzegania, tak wiernie jak się dało to ująć w języku europejskim. Kano i Koizumi zawsze się zgadzali z moimi sformułowaniami. Im więcej rozmawialiśmy tym łatwiej było nam znaleźć takie określenia, które były by zrozumiałe w świecie zachodnim.

Patrząc na książkę Koizumiego, … on jest niesamowicie inteligentnym człowiekiem.

On jest niesamowity. Patrzcie, w Japonii dali mu 8 dan, mimo że nie był w Japonii ponad 50 lat. Jest niesamowicie wykształcony, mądry i skuteczny. Koizumi w wieku 80 lat potrafił zrobić Kata pięciu wiatrów (specyficzny sposób siadania, właściwie przejście z leżenia do stania co wygląda jakby było zrobione z ciałem całkiem prostym), to czego was uczyłem. (w Metodzie jest cykl pięciu lekcji właśnie o nazwie Kata pięciu wiatrów, która uczy tego sposobu siadania. Przyp.tłum). I ciągle był głównym trenerem kadry w Anglii w wieku 80 lat, podróżując 6 dni w tygodniu, ucząc, spotykając się, demonstrując i udzielając specjalnych lekcji wyższej rangi uczniom. To bardzo ciężka praca nawet dla młodych ludzi. Koizumi napisał niewielką książkę o judo, widzieliście ją?

Tak mam nawet jedną.

Tak, widać w niej jak rzuca Leggeta (legenda brytyjskiego judo), jak razem demonstrują rzuty i pady. Wiedzieliście, że napisał niewielką książeczkę z ćwiczeniami. Jest fantastyczna. Jest w niej trochę tych rzeczy, które my robimy na treningu takie jak np. krzyżowanie i rozkrzyżowywanie nóg. Zobaczylibyście jak on to robi, to cudowne popatrzeć, nikt tutaj, żaden ekspert aikido nie robi tego tak sprawnie i pięknie, albo wstaje z podłogi takim płynnym i miękkim ruchem jak on. To niesamowite, bo demonstrował te ćwiczenia ubrany tylko w szorty i widać każdy szczegół ruchu, a miał 78 lat, gdy to robił. Gracja ruchu, niepowtarzalna. Tylko niektórzy tancerze mają taką grację ruchu. I całe ciało wygląda jakby tworzyło jedną spójną linię, piękny widok. Nawet jak ktoś nie wie czym jest judo to patrząc na te zdjęcia powie.. o jaki piękny człowiek, jaki piękny ruch.

Jaki był wkład Kano w judo?

On je stworzył.

Jaka jest relacja ze starszym jujitsu?

Zaczerpnął z jujitsu wszystkie te rzeczy…. widzicie, jego ideą w tych czasach było… hm to bardzo interesująca historia sama w sobie, jak doszło do powstania judo. Wiecie, że Amerykanie przypłynęli do Japonii i byli to w większości silni marynarze, komandosi itd., do Japonii, gdzie mieszkali zwykle ludzie niewielkiej postury i nie wszyscy byli samurajami. I ci wielcy Amerykanie zrobili spore wrażenie na Japończykach, którzy poczuli się mali w porównaniu z nimi. Japończycy, odseparowani od reszty świata myśląc, że żyją sobie w kraju wschodzącego słońca jak bogowie. Mają nawet wschodzące słońce na flagach. I nagle odkryli, że niektórzy z tych wielkich, białych idiotów byli dużo silniejsi, lepiej się bili i mogli robić z Japończykami co chcieli. Wszyscy jako cały naród byli zdruzgotani. I sprytem próbowali oszukiwać Amerykanów by ich zwyciężyć. Kiedy chcieli się kogoś pozbyć to robili to po swojemu. Ale nie przez użycie siły ale ale strategii i właściwie wszystkie chwyty były dozwolone. No bo co można zrobić ze słoniem, który cię atakuje? Co byście zrobili? Czy postrzegalibyście kopnięcie w jaja jako coś nieprzyzwoitego? Nie, z pewnością nie. Więc kopiesz takiego w jaja i po sprawie. Możesz być z siebie dumny, że to zrobiłeś bo w innym razie byłbyś martwy. I wiecie jak powstało karate? McArthur je stworzył, to dzięki generałowi McArthur’owi powstało karate.

Masz na myśli on jest odpowiedzialny za wprowadzenie tego na zachodzie?

Za wprowadzenie tego w Japonii. Bo widzicie judo miało około 5 milionów zwolenników w tym czasie w Japonii. Doliczając tych, którzy ćwiczyli wcześniej i przestali, uzbierało by się pewnie z 10 milionów. A McArthur pomyślał, że jeśli taka masa ludzi spotyka się w klubach i są jakoś zorganizowani to jest to potencjalna siła, której może nie być w stanie powstrzymać, gdyby do czegoś doszło. Miliony ludzi, którzy są wyszkoleni w walce. Więc wydano zakaz ćwiczenia judo w Japonii. McArthur zakazał ćwiczenia judo. To trochę tak jak z partią komunistyczną, nie można się było spotykać. Dla ludzi, którzy byli przyzwyczajeni do regularnej praktyki przez 10, 15 , 20 lat to była straszna rzecz. To było jak zabrać alkoholikowi flaszkę. Osoba, która jest przyzwyczajona ćwiczyć judo trzy, cztery razy w tygodniu przez wiele lat i nagle nie może tego robić, musi znaleźć sobie coś w zamian. Więc powstało karate. Powiedzieli sobie tak,… ok nie będziemy ćwiczyć judo, nosić kimona do judo ani używać mat do judo, ale będziemy robić atemi (uderzenia). Atemi-waza czyli tylko ćwiczenie ciosów, i tak naprawdę pozwoli nam to atakować Amerykanów bezpośrednio. I rozwinęli to do perfekcji. I stopniowo wszyscy, którzy byli zaangażowani w judo,zaczęli trenować tę nową rzecz, która nie była zabroniona. Niektóre zasady judo były włączone i wiele osób mogło ćwiczyć karate z zachowaniem istoty judo. Choć nie można było nazywać tego judo, tak by można było ćwiczyć coś co było legalne zamiast czegoś co było nielegalne. Za ćwiczenie judo można było pójść do więzienia. I tak stopniowo we wszystkich klubach zamiast judo ćwiczono karate.

Któregoś dnia wspomniałeś, że gdy mówiłeś o ki to nikt nie chciał o tym słyszeć i nikt nie chciał tego opublikować, prawda?

Mmmmm.

Chciałbym żebyśmy o tym porozmawiali, czy możemy?

To nie tak, że nie chcę o tym mówić, ale dla mnie cała ta historia z ki zaczyna się od organizacji całego ciała, koordynacji. Dla mnie ki nie jest jakąś rzeczą ani jakimś duchem ani w ogóle niczym, ale sposobem takiego zorganizowania ciała by funkcjonowało w najlepszy, optymalny sposób. Oznacza to, że ciało ze swoim ciężarem, z mięśniami, które posiada, z mózgiem, który ma, może wytworzyć największą siłę, wykonać największą możliwie pracę, przy takiej właśnie organizacji, ułożeniu, koordynacji, która okazuje się być istotą tego o czym mówimy, czyli ki. To bardzo kompleksowe zagadnienie, to, jak ciało ludzkie jest zbudowane i to jak funkcjonuje, jak się porusza. To znaczy: jest głowa, która nie może angażować się w ruchu a za to pozostawać swobodna cały czas, nie zależnie od ruchu, który się wykonuje, by mogła poruszać się w każdym kierunku; brzuch szczególnie dolna część musi być w stanie robić wszystko to co potrzebne dla danego ruchu i by nie zakłócać swobody poruszania się głowy. Reszta ciała, ramiona itd. nie mogą się angażować do generowania siły. I taka jest prawda. Gdy to zrozumiesz, poczujesz, gdy to już załapiesz, możesz robić najtrudniejsze rzuty judo, możesz rzucać najcięższą osobą, gdy będziesz mieć taką organizację ciała. Ale dla osób, które lubią nawiązywać do mistycyzmu, takie zrozumienie to totalna degradacja i nie są zainteresowani takim wyjaśnieniem. Nie chcą tego słuchać, nie chcą żeby to tak było i żeby się okazało, że to się do tego sprowadza.

To brzmi trochę jak koncepcja F.M. Aleksandra dotycząca „wykorzystania”. Czy to nie było by lepsze wyjaśnienie ki.

Oh nie, to nie tak, bo jego koncepcja dotyczy ograniczonego wykorzystania. Jego koncepcja „wykorzystania (zaangażowania)” nie nadaje się do tego by kogokolwiek rzucić, nawet nie możesz sam siebie rzucić, nie możesz się turlać. Ruch, mobilność, można to zaobserwować… i moja koncepcja ki była akceptowana przez Koizumiego, człowieka, którego sposób poruszania się był doskonały. W wieku 80 lat potrafił rzucić każdego, nawet jeśli to był ktoś 5 razy większy od niego. Tak naprawdę to cieszyła go myśl, że ki nie jest jakąś mistyczną rzeczą.

Oczywiście, i na pewno jest wiele osób, które też cieszy takie wyjaśnienie.

Tak i do tego jeszcze być w stanie nauczyć się takiej organizacji, to jest istota, a nie to czy ktoś to ma czy tego nie ma.

A co powiesz o równowadze w odniesieniu do sztuk walki.

O tak, równowaga w sztukach walki to zabawna rzecz. Powiem wam, moja mama, drobna kobieta, kiedy miała 84 lata podniosła mnie, cały mój ciężar, na biodro, tak jak do rzutu przez biodro i wyglądało to kompletnie sztucznie, bo to po prostu było nie do uwierzenia. Bo moja mama jest jakby to powiedzieć…. prawdopodobnie odziedziczyła to po mnie, taki sposób rozumienia (śmiech).

Kiedy zobaczyła jak ludzie trenują judo i jak robią rzuty przez biodro, powiedziała: „też tak potrafię” i zajęło jej to pewnie z 10 minut, żeby się nauczyć. Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem i każdy myślał, że się załamie pod moim ciężarem. Uniosła mnie z ziemi z największą łatwością nawet bez najmniejszego wstrzymania oddechu. Również mam zdjęcie mojej siostry, która mnie podnosi i utrzymuje w powietrzu. Nie wiem jak to zrobiła, ale mam tego zdjęcie, które zresztą było opublikowane we Francji w 20 różnych magazynach. Ponieważ wyglądało to całkiem nienaturalnie, mała dziewczyna podnosi ciężkiego faceta nad głowę tak jak robią to ciężarowcy i to nie każdy by tak potrafił. Jak czegoś takiego można dokonać? Mówicie, że to jest za sprawą ki lub chi. Ok, dam wam co będziecie chcieli i kupcie trochę tego ki lub chi i zróbcie to samo. Kup trochę tego ki lub chi od kogokolwiek i zróbcie to. Ale sztuczka polega na tym, że ludzie, którzy potrafią robić takie rzeczy mówią, że mają ki. To jest rodzaj… dla mnie to tak samo jak powiedzieć, że moja mama odziedziczyła to po mnie. To jak ustawienie konia za wozem.

Z wiec równowaga w sztukach walki to dość osobliwa sprawa. Powinieneś odzyskać swoją równowagę szybciej niż przeciwnik oraz znaleźć słaby punkt w jego równowadze by móc wykorzystać to przeciwko niemu. Ale jak odzyskać równowagę szybciej niż przeciwnik? On jest człowiekiem i ty jesteś człowiekiem a twoja równowaga ma być odzyskana wcześniej niż jego, w innym wypadku nie możesz go w żaden sposób kontrolować. Ogólna zasada jest taka: jest to możliwe ponieważ masz ki. A ja na to mówię, pieprzcie się i możecie to tu napisać. Nie możesz tego zrobić jeśli nie wiesz jak to zrobić. Kiedy potrafisz to zrobić, wtedy możesz mówić, że masz ki. Ale żeby to zrobić to musisz się nauczyć organizować i koordynować ruch w taki sposób, żeby móc odzyskać równowagę szybciej niż przeciwnik. I jak to zrobić?

Przypatrzcie się jak ósmy dan pracuje ze zwykłym człowiekiem albo nawet z drugim czy trzecim danem. Widzicie co się dzieje? On po prostu ich niszczy. I jak to robi? Trudno to nawet zaobserwować. Niższy dan atakuje i nic się nie dzieje. Może być silniejszy, dynamiczniejszy, bardzo ambitny a i tak nic się nie dzieje. Czemu? Ponieważ ósmy dan odzyskuje swoją równowagę pierwszy. I w momencie, gdy ten drugi go atakuje on już w pełni kontroluje swoje ciało i odzyskuje równowagę tak szybko i zawsze jako pierwszy, gdy ten drugi zrobi nawet minimalny ruch, ten z ósmym danem zawsze może to wykorzystać dla swojej przewagi. Teraz, czas reakcji człowieka jest w przybliżeniu podobny, czas reagowania układu nerwowego jest mniej więcej ten sam w jakichś tam wąskich granicach dla każdego, chyba, że ktoś ma jakieś problemy. W takim razie, co może być zrobione, odzyskanie równowagi, prze-grupowanie ciała i ruchu jest tylko połączeniem i integrowaniem tych części, które słyszą , które widzą i które czują z tymi częściami, które są odpowiedzialne za poruszanie nogami, miednicą itd. By być tak skoordynowanym, nie może być żadnych strat energii, maksymalna wydajność, żadnej zbędnej pracy, wysiłku, żadnego niepotrzebnego napięcia między głową, kręgosłupem i miednicą. Tak więc, to raz jeszcze pokazuje, że chodzi o taką organizację kości, mięśni, szkieletu, głowy i reszty i takie tego wszystkiego połączenie i zintegrowanie, że można poruszać się szybko i wydajnie. I jeśli organizacja ciała jest najdoskonalsza, wtedy czas reakcji nie ma takiego znaczenia, bo i tak jest podobny dla ciebie jak i dla twojego oponenta. Ale jeśli masz lepszą organizację ruchu, więc możesz odzyskać równowagę szybciej niż on. I w judo to jest właśnie ten element, którego się uczy i ćwiczy.

Jeśli możesz walczyć przez 16 rund to znaczy, że ty i oponent jesteście prawie równi. I jeśli przez przypadek, jeden się zmęczy wtedy drugi natychmiast parę razy rzuci i wygrywa. Założę się, że jeśli postawię cię przed 10 letnim chłopcem to niezależnie czy znasz aikido, judo czy cokolwiek, to pobijesz go w 30 sekund, po prostu dlatego, że go podniesiesz, rzucisz o podłogę i połamiesz mu kości. Dlatego też, jeśli masz taką przewagę w sile do tego stopnia to w tej sytuacji to nie jest kwestia ki, po prostu masz przewagę. Pies nie ma większych trudności by zabić kota. Jeśli tylko uda mu się dostać do jego szyi to jedna chwila i szyja ukręcona i koniec. I nigdy nie widzieliście kota, który zagryzłby psa. Kot po prostu nie może tego zrobić. Kot podrapie mu oczy i to wszystko co może zrobić. Jeśli wyeliminować wagę wtedy organizacja ruchu i ciała jest jedyną rzeczą, która się liczy. Jeśli jesteś tak skoordynowany, że poruszasz się szybciej i lepiej niż twój przeciwnik, wtedy nie ma nawet mowy o rywalizacji.

Kano pokazał, że istnieje co najmniej 10 wyraźnych, rozróżnialnych stopni jakości ruchu. Było nie do wyobrażenia, żeby Mifuni był pobity przez zawodnika z 5 danem. Mifuni by wziął takiego z piątym danem i rzucał go ale nie walczył by z nim. Ten gość by się zastanawiał… jak to się stało?… a on znów by go rzucił, ten znów by się zastanawiał, ponownie lecąc po następnym rzucie i nigdy by nie wiedział jak to się działo. Koizumi rzucał 50 ludzi pod rząd w taki sposób, jednego po drugim oni by się pytali jak to zrobił, a on mówił…. o tak… a oni znów lecieli.

Więc widzicie, ki, tak jak wszystko dla mnie jest czymś bardzo konkretnym. Czymś co może być nauczone i przyswojone, czymś co jest wspólne dla każdego, pod warunkiem, że ktoś chce się nauczyć i że jest w miarę normalny, znaczy nie ma jakichś szczególnych ograniczeń ruchowych. Ale nawet z problemami, można się tego nauczyć.

(Do Charlsa Alstona) Czułeś, że jak cię rzucałem to nie używałem dużo siły, ale wykorzystałem twój szkielet i to jak stałeś. Żeby tego nauczyć, najpierw pokazujesz jak to zrobić wkładając w to nadmiar siły, potem zbyt mało a potem gdzieś pomiędzy. Ja to czułem, ty to czułeś. To jest coś co ja rozumiem jako ki i to jest coś czego mogę nauczyć każdego. Ale jeśli jest to uczone w ograniczony sposób wtedy będzie to można zastosować tylko w tej jednej sytuacji. By przenieść takie ograniczone uczenie na inne rzeczy zajmuje dużo czasu.

Czyli mówisz, że takie mistyczne zrozumienie ki, jakie ludzie mają, jest niepotrzebne.

Myślę, że organizacja i koordynacja jest potrzebna, w innym razie nie można tego zrobić. Ale to nie jest jakaś rzecz…. popatrzcie, jeśli ki było by jakąś mistyczną jakością, jak niektórzy ludzie, np. jasnowidze lub inni twierdzą, wtedy dajmy na to, że ja mam jej nadmiar i chcę ci trochę oddać. Wtedy w jakiś sposób przekazuję ci trochę tej mocy i wtedy możesz robić co tylko zechcesz. Widzicie? O to chodzi. Wydaje mi się, że taka koncepcja jest totalnym nonsensem. Ale ludzie tacy jak Kano wykształcili takich jak Mifuni, Nagaoka czy Yokohama i wiele innych niesamowitych osób, na które patrzono jak na bogów. To potrafię zrozumieć i tego potrafię was nauczyć, nie tak dobrze jak Kano potrafił, ale też nie o połowę gorzej, ponieważ on już nie żyje a ja wciąż tak (śmiech).

Więc taka organizacja ciała jest w jakiś sposób hierarchiczna i w czasach Kano, czarny pas był właśnie wyznacznikiem osiągnięcia pewnego stopnia zaawansowania takiej organizacji i koordynacji ciała.

Oh tak. Mówiłem wam już o tym filmie, na którym widać judoków od pierwszego do siódmego dana. Widać tam jasno, że różnica jest tak ogromna, że za każdym razem jak walczy jeden z drugim, o jeden dan wyższym, to wygląda to niesamowicie. Ten z wyższym stopniem, który wyglądał na nie do pokonania, gdy walczył z niższym stopniem, po chwili jest na straconej pozycji, gdy walczy z kimś o jeden stopień wyżej. Ten z wyższym stopniem rzuca nim tak jak chce co trzy sekundy. Cokolwiek ten z wyższym stopniem zrobi, ten niższy stopniem nie daje temu rady i kiedy już upadnie to ten z wyższym stopniem zakłada mu trzymanie, dusi i może robić z nim co tylko zechce jak z dzieckiem. A potem przychodzi kolejny o jeden stopień wyżej i sytuacja się powtarza tylko w drugą stronę. I kiedy przychodzi do walki szóstego z siódmym danem to jest niesamowite. Do tej pory wszyscy oni wkładali w to mniej lub więcej pracy, wysiłku. Ale tutaj z tymi dwoma, siódmy dan wszystko robi w ruchu. Nawet na chwilę nie przestaje rzucać, po prostu robi to cały czas, nie tak jak te dupki teraz, co się tylko przepychają na macie. Ten, ciągle jest w ruchu, non stop się porusza i w tym ruchu rzuca tym drugim. I to jest perfekcja i to faktycznie wygląda jakby był jakimś bogiem. A ten drugi nic nie może na to poradzić. Ale co może robić? Jeśli się nie rusza to zaraz jest rzucony, więc się rusza, zmienia pozycję. Więc poruszają się ciągle po macie, a każdy ruch to rzut. Ci zajmują całą matę, cała reszta pozostaje raczej bliżej środka tatami (mata do judo), a siódmy dan rzuca tego w jeden róg, drugi róg, na środku, tam gdzie chce i wszystko jest w ruchu. I w ciągu minuty zaliczają pewnie ze 40 rzutów, w takim tempie, że nawet nie wiesz skąd się one biorą, chyba że patrzysz na to później w zwolnionym tempie.

Kwestia zmiany nerwowo-mięśniowej organizacji człowieka, i to jak tego dokonać jest dość skomplikowana. Nie można zbadać mózgu, nie wiadomo co się tam dzieje. Można tylko ocenić działanie, które jest widoczne na zewnątrz. W judo, aikido czy karate kwestia jest dość prosta, chodzi o to czy masz dobrego czy kiepskiego nauczyciela. Dobry, przygotuje cię i potem da ci na przykład trzech przeciwników podczas zaliczenia egzaminu na pierwszy dan. Taki nauczyciel postawi przed egzaminowanym jednego z pomarańczowym pasem, jednego z niebieskim i jednego z zielonym. I jeśli on rozprawi się z tymi trzema w krótkim czasie, nie chrzaniąc się nie wiadomo jak przez trzy godziny, ale zrobi to w kilka minut, to znaczy, że jest od nich lepszy. Wtedy nauczyciel postawi przed nim kogoś z brązowym pasem, nie takiego najlepszego ale już z brązowym. (brązowy jest ostatnim kolorowym pasem – te stopnie nazywa się kiu – przed czarnymi pasami czyli danami), żeby spróbował swoich sił. I jeśli w krótkim czasie poradzi sobie z nim wtedy nauczyciel nie ma wątpliwości i daje mu czarny pas. I wtedy dzieje się coś niesamowitego, jak tylko ten nowo upieczony czarny pas, założy go po raz pierwszy, to może rozłożyć wszystkich tych, z którymi walczył wcześniej, w jedną czwartą tego czasu co zajmowało mu to do tej pory i robi to stale. Fakt, że publicznie został uznany i promowany do czarnego pasa wytwarza w nim niesamowite poczucie pewności siebie. Jego samoocena się poprawiła i ma większą zdolność trafnego oceniania tego co się dzieje i tego czy jest w stanie kogoś pokonać czy nie. Już nie walczy z tymi, z którymi poprzednio się zmagał. Teraz po prostu ich leje. Z pewnością teraz jest wyższy stopniem. Teraz, jeśli nauczyciel jest dobry, to wyszkoli takiego gościa do takiego stopnia umiejętności i pewności siebie, że jak przyjdzie do testowania to ten ma bardzo duże szanse na to żeby mu sie udało. Natomiast kiepski nauczyciel po prostu wystawi go na próbę w zawodach. I jeśli on będzie pobity przez kogoś z niższym pasem to zajmie mu jeszcze rok albo dwa by się odbić od tego by znów móc pokonać tego z niższym pasem. Ponieważ ta przegrana zachwiała jego poczuciem pewności siebie i nie jest pewien swoich ruchów. Usztywnia się, nie ma swobody poruszania się, staje się wolniejszy, ruchy stają się szarpane, nie ma w nich płynności, są opóźnione, zawsze z zawahaniem, brak mu pewności. I myśli „czy powinienem to zrobić, czy może nie, czy to dobry moment, nie chcę by znów mi się nie powiodło.” Tak jak widzieliście Frazera w jego ostatniej walce. Przegrał, mimo że był o niebo lepszy od swojego przeciwnika. Przegrał tylko dlatego, że dostał w poprzedniej walce i stracił wiarę w to, że może wygrać.

To nie jest takie proste. Sama idea wygranej, tego żeby wygrać. Widać jak taki facet traci płynność, jego ruchy stają się niezdarne, przegapia okazje, dlatego, że nie ma swobody przyjrzeć się swojemu przeciwnikowi. By pokonać kogoś umiejętnością trzeba wiedzieć kiedy można to zrobić a kiedy nie. Umiejętność nie oznacza, że walisz głową w mur. Dlatego też dobry nauczyciel zrobi tak: kiedy taki ktoś pomyślnie zdał egzamin, wtedy nauczyciel w ciągu następnych kilku dni nauczy go kolejnych ważnych rzeczy, ponieważ w tym czasie ten uczeń ma swobodę, otwartość i gotowość by uczyć się nowych rzeczy. Nauczyciel nauczy go takich umiejętności, by upewnić się, że on nie będzie pobity przez słabszego. I jak może tego dokonać, skąd może mieć taką pewność. Weźmie jakiegoś osiłka i tego nowo upieczonego z czarnym pasem i nauczy go jak robić uniki. Tzn ten siłacz będzie go trzymał a on będzie się uczył jak mu się wymknąć, wyswobodzić. Ale ten siłacz nie trzyma z całych sił, a ten drugi uczy się jak wyswobodzić się z trzymania kogoś kogo normalnie mógłby się bać, bo jest on o tyle większy i silniejszy. Oswaja się z tego rodzaju sytuacją i uczy się obserwować rzeczy, których nie dostrzegał wcześniej. Następnym razem, powie mu, żeby go trzymał naprawdę mocno i okaże się, że i tak się wyswobodzi. A nauczyciel będzie go stale prowadził. Wielu z nich ogląda się z ogromną przyjemnością zaraz po tym jak zdali na czarny pas. W przeciągu tygodnia lub dwóch pokonają tych, z którymi przegrywali wcześniej. Ci z tym samym stopniem, którzy niedawno go pokonali teraz nie dadzą mu rady. Tego wszystkiego się uczy. A on kontynuuje postępy w takim tempie, że nauczyciel w przeciągu roku może postawić go przed kolejną próbą, świadomie wybierając takich przeciwników, by jego umiejętności były wystarczające do pokonania ich. A dla tych co zostaną pobici nie będzie to żadna hańba bo przecież tak to już bywa, że z lepszym się przegrywa. Więc dla nich to nic takiego, że przegrają, krzywda im się nie dzieje, a dla tego, który wygra to kolejny ogromny zastrzyk podnoszący wiarę w siebie i dodaje mu to ogromnej mocy.

Widzicie więc, że Kano był niezwykle mądrym człowiekiem. Każdy dobry judoka potrafił walczyć jak równy z równym w tym samym pasem w Kodokan. Ale każdy z danym stopniem nie jest konkurencją dla wyższego stopnia. Ten z wyższym nie musiał walczyć z tym, który miał niższy stopień, mógł go zawsze pobić. Może, i robił to, także ich uczyć, dawał się rzucać specjalnie, by ci z niższymi stopniami się uczyli, wiedział, że nie ma czego bronić, jego honor jest i tak bezpieczny.

Tak więc jeśli wasze pytania dotyczą konkretnie judo, aikido i tym podobnych, macie moją odpowiedź. Ale jeśli chcemy się przyjrzeć sprawie bardziej ogólnie w np. matematyce, wtedy znów to zależy od nauczyciela. Jeśli jest mądry i dajmy na to uczy cię różniczkowania to, biorąc pod uwagę jaki jest twój sposób uczenia się i to jakie zadania rozwiązywałeś do tej pory to, da ci takie zadanie, które będzie wyzwaniem ale, które prawdopodobnie też rozwiążesz. Rozwiązanie go będzie zależało od twojego skupienia, umiejętności zebrania myśli i polegania na swoim rozumie. Jeśli natomiast da ci zadanie, które ewidentnie cie przerasta to nie zdasz egzaminu a w następnym roku prawdopodobnie będziesz jednym z najgorszych uczniów a w kolejnym roku może nawet zrezygnujesz całkowicie i powiesz sobie, że żaden z ciebie matematyk. Jeśli masz nauczyciela, który chce byś się uczył, wtedy uczysz i rozwijasz się stale. Jeśli masz nauczyciela, który tylko chce pokazać jak dobrym jest nauczycielem, taki nauczyciel marnuje większość uczniów. Może niektórym uczniom uda się odnieść sukces mimo kiepskiego nauczania, ale reszta klasy się nie nauczy. Nie będzie z nich żadnych matematyków. Tę zasadę można stosować wszędzie. Jeśli mówimy więc o poziomach w systemie z neurologicznego punktu widzenia, to wiemy, że te poziomy istnieją, zostały opisane przez Jacksona. Kręgosłup będzie wykonywał wszystko co mu zostanie polecone, nie ma w nim różnicowania poziomów, co mu się rozkaże to zrobi, tak że to zróżnicowanie musi wychodzić z innego miejsca, tak by ruch kręgosłupa był płynny. Poziomy są hierarchiczne, jeśli osiągniemy jeden poziom różnicowania, doskonalenia, to system na tym nie poprzestaje, bo nie ma granic jeśli chodzi o usprawnianie poziomu jakości, zawsze można się rozwinąć dalej.

Kiedy osiągniesz jakiś poziom, czy można go utracić?

Oczywiście, zawsze można go stracić. Temu facetowi, który zdobył czarny pas w judo, jeśli tego samego dnia, postawisz przed nim innych z niższymi pasami ale, którzy są silniejsi, lepsi i ciężsi i jeśli mu dokopią i powtórzy się to kilka razy z rzędu to ten facet nie wróci już do klubu, myśląc że jest do niczego. Każda trauma, każde zadanie, które ty sam lub ktoś inny nałoży na ciebie i które jest ponad twoje możliwości, zniszczy cię.

Tak więc wszystko jest odniesieniu do poziomów neurologicznych. Te hierarchie są tak samo widoczne i oczywiste w rozwoju osobniczym jak i z dobrym nauczycielem w judo, kendo czy aikido albo w matematyce i fizyce.