Artykuły

Od psychoterapii zorientowanej na ciało do Metody Feldenkraisa (Dygresja psychologa Yvan Joly)

O terapiach zorientowanych na ciało.

Zanim zetknąłem się z  Metodą Feldenkraisa miałem już styczność, od końca lat sześćdziesiątych, z szerokim spektrum podejść terapeutycznych takich jak Gestalt, Bioenergetyka, Psychomotoryka, w których to emocje związane z doświadczaniem ciała były odkrywane, ujawniane, wzmacniane, odgrywane, analizowane i ”terapeutyzowane”. Psychice nadawaliśmy cielesny wymiar, doświadczaliśmy i odkrywaliśmy to ucieleśnienie. W rzeczywistości, co już teraz wydaje się dla wielu z nas oczywiste, doświadczenie naszego całego życia jest odzwierciedlone w sposobie poruszania się i napięciu mięśni.

Podobnie jak rośliny wzrastamy w zależności od źródeł światła i pożywienia. Modelujemy siebie, adaptując się do wymogów życia, szukając uznania i sympatii innych, zmagając się z chorobami, podnosząc się po urazach itd. Rozwiązujemy, albo i nie rozwiązujemy konflikty i napięcia między sobą i najbliższymi oraz środowiskiem. Sposób w jaki rozwiązujemy życiowe określa nasze podejście do życia, naszą postawę ciała, nasz charakter. Nasze „ja” jest wynikiem wszystkich wcześniejszych doświadczeń, jesteśmy tym, czego wcześniej doświadczyliśmy. Oddychanie na przykład jest nierozerwalnie połączone z tym jak czujemy i jak żyjemy. Jest częścią nas, wszystkiego co nas dotyczy. Uczymy się oddychać częściowo poprzez naśladowanie bliskich. Kształtujemy nasz oddech, zarówno funkcjonalnie jak i strukturalnie poprzez to, co do tej pory przeżyliśmy. W ten sposób, spośród nieskończonej ilości możliwości tworzymy określone wzorce oddechowe. Od pierwszych prostych wzorców oddechowych w dzieciństwie, wyrabiamy w sobie zmysłowe, emocjonalne i mentalne, społecznie akceptowalne wzorce, jednocześnie unikając niedostępnych, nie używanych lub też po prostu jeszcze nie znanych wzorców.

Podążając tropem oddechu, niektórzy terapeuci lub psychoterapeuci pracujący metodami zorientowanymi na ciało, którzy pracują „z ciałem”, mogą zachęcać klienta czy też pacjenta, by celowo oddychał głębiej, lub inaczej niż do tego przywykł. Wykorzystuje się do tego najróżniejsze techniki, także te z użyciem dotyku. Poprzez zwiększenie objętości czy też intensywności, przez zmianę rytmu, zakresu, klient odkrywa nowe, nienawykowe wzorce. Częstym skutkiem jest pojawienie się nowych odczuć, wyrażenie emocji, tworzenie obrazów i nawet doświadczenie katharsis. Wspomnienia, dotąd skryte, mogą wypłynąć na powierzchnię, a traumatyczne zdarzenia mogą być przeżyte raz jeszcze tu i teraz. Terapeuta lub też inna osoba w kontekście terapeutycznym może służyć jako ekran do projekcji doświadczonych wcześniej wzorców zachowań i  relacji.

To ponowne przeżywanie doświadczeń z przeszłości często wywołuje uczucie niepokoju, bólu i oporu ze strony klienta. To zrozumiałe ponieważ osoba zbliżyła się do uczuć, zachowań czy wspomnień, które pragnęła, niekiedy z dużym nakładem pracy i energii, wyprzeć.

Gdy ujawnia się treść wewnętrznego życia klienta, można rozpocząć proces terapeutyczny. W niektórych podejściach samo pojawienie się treści wyłaniającej się na powierzchnię z  nieświadomości i jej uwolnienie lub wyrażenie, czy to przed terapeutą czy przed grupą, ma już wartość terapeutyczną. W  innych podejściach interpretacja, wyrażenie poprzez symbole, werbalne czy też ruchowe lub też, życie z osiągniętymi rezultatami jest kluczowe.

A Feldenkais? Co dzieje się, czego doświadczamy, gdy robimy lekcje ruchowe? Gdy kładziesz się na podłodze czy też stole w czasie lekcji, co dzieje się z  twoim oddechem, co dzieje w  procesie twojego wewnętrznego życia? Czy coś dzieje się w ogóle? Z pewnością nie w ten sposób w jaki to do tej pory opisałem. A może jednak? I nawet jeśli procesy psychologiczne nie występują z taką intensywnością, jaka jest „psychologiczna” wartość lekcji Feldenkraisa? I nawet jeśli się dzieją, to co, jeśli cokolwiek, można z tym zrobić?

Od terapii zorientowanej na ciało do Feldenkraisa: szok kulturowy.

Wywodząc się z  środowiska terapii ciała i psychoterapii, przy pierwszym spotkaniu z Metodą Feldenkraisa przeżyłem szok kulturowy. Dosłownie. Pierwsze lekcje ATM – świadomość poprzez ruch były prawdziwym wyzwaniem jeśli chodzi o odnalezienie komfortu w samym sobie. Zmagałem się z bólem głowy, niepokojem i falami emocji. Było dla mnie oczywiste, że nie potrafiłem zintegrować tego doświadczenia z moim dotychczasowym wykształceniem: gdzie, pytałem siebie, będzie czas na ekspresję i wyrażenie siebie, na rozmowę, na znalezienie ulgi, na zrozumienie? Za nic nie potrafiłem odnaleźć się w tej przestrzeni łatwego ruchu.

Jedną z moich pierwszych lekcji FI (Integracja Funkcjonalna) miałem u doświadczonej nauczycielki z Izraela, która szkoliła się u Moshe. Pamiętam, że natychmiast skojarzyłem to doświadczenie z matczyną troską, które notabene nie pozostawiło mnie emocjonalne neutralnym. Dzieląc się po lekcji moimi spostrzeżeniami z nauczycielką, spostrzegłem jej zdziwienie związane z moim doświadczeniem i tym, że mam ochotę rozmawiać o czymś tak intymnym. Ja z kolei byłem jeszcze bardziej zaskoczony tym, że nauczycielka z  takim doświadczeniem, pracująca „z ciałem” nie była obeznana z takimi następstwami swojej pracy: szok kulturowy w pełnym tego słowa znaczeniu.

Nie trzeba wspominać, że gdy nadszedł pierwszy rok treningu w Amherst, (to drugi trening, który Moshe Feldenkrais zorganizował w USA) byłem całkowicie nieprzygotowany na dwa miesiące nie werbalnej, nie ekspresyjnej pracy, rolowania się po podłodze, pośród ponad dwustu innych anonimowych, najwyraźniej nie odczuwających i będących w stanie przypominającym zombi studentów.

Nie mogłem poradzić sobie z tym, oraz zrozumieć tego, że Moshe prowadził ten pierwszy rok treningu bez uznania związku pomiędzy ruchem ciała i procesów wewnętrznych i bez zwracania uwagi na świadomość jako procesu dotyczącego całego człowieka. Siedem z dziewięciu pierwszych tygodni pierwszego segmentu zastanawiałem się jak uda mi się wytrzymać tę męczarnię i  czy dam radę wytrwać do końca. Zastanawiałem się czy ten człowiek naprawdę był nieświadomy wewnętrznych procesów, które w wyniku lekcji ruchowych w nas zachodziły, a przynajmniej we mnie i paru innych osobach? Moshe rzadko udzielał jakiegoś osobistego wsparcia i nie dopytywał się także o nasze wewnętrzne procesy. Osobiście żałowałem tego, że było nas tam około 220 osób i  nie dostawaliśmy osobistej uwagi, troski i uznania. Tak naprawdę Moshe stworzył doskonałe warunki by całe nasze wewnętrzne życie utrzymać w tle, w sferze nieświadomości, o której się nie mówi. Jak się okazało takie właśnie warunki mogą być najlepszymi do tego, by nauczyć się jak zatroszczyć się o samego siebie.

Po siedmiu tygodniach takiego cyrku, Marcia Germaine Hutchinson (inna psycholożka z  podobnymi dylematami) i ja odważyliśmy się napisać list do Moshe, pytając go wprost:

Drogi Moshe: czemu nie mówisz nic na temat tego co wywołują w nas lekcje ruchowe? Co powinniśmy robić z tymi wszystkimi odczuciami: niepokoje, wywoływane bez wyraźnej przyczyny emocje, zagubienie, wypływanie na wierzch dawnych, wydawało by się dawno już minionych wzorców zachowania takich jak obsesyjne myśli, ogromne łaknienia na różne rodzaje pożywienia itd.; a także niezwykłe doznania i odczuwanie samego siebie, otoczenia, a także niezwykłe cielesne doznania takie jak nudności, bóle głowy, zaburzenia snu, różne objawy skórne … by wymienić tylko niektóre.

To był piątek po południu. Weekend minął leniwie. Marcia i ja byliśmy dość niespokojni. Wiedzieliśmy, że nam się dostanie w typowym dla Moshe stylu. W końcu w poniedziałek po południu, Moshe wyciągnął z kieszeni kartkę z naszym pytaniem i zaczął swoją gadkę, „pytanie od ekspertów” powiedział, „psychologów”. Zasadniczo, opierając się na mojej pamięci powiedział coś w tym stylu:

cały ten brak komfortu w waszym życiu wewnętrznym to manifestacja waszej niemocy, niepewności i braku poczucia bezpieczeństwa. Nauczcie się pewności siebie i tego jak czuć się bezpiecznie”.

Albo Moshe nie miał pojęcia o psychologii, albo… wskazywał nam całkowicie nowy kierunek.

Od terapii do uczenia się

Zajęło mi cały rok by przetrawić tę wiadomość. Do czasu, gdy teraz piszę te słowa, miałem już wystarczająco dużo czasu by pobyć sobie zarówno z tym pytaniem jak i ze wskazówką Moshe. I pomimo dość burzliwego dla mnie treningu, dziś zdaję sobie sprawę z różnicy jaka jest pomiędzy terapią i uczeniem się. To, czego część z nas doświadczyła robiąc lekcje ATM to dyskomfort związany z procesami naszego wewnętrznego życia. Dlatego też z terapeutycznego punktu widzenia, szukaliśmy właśnie terapii. Im więcej robiliśmy to, co robiliśmy, w ten sam, niezmienny sposób tym więcej pojawiało się materiału do terapii i tym większą bezradność odczuwaliśmy. Z drugiej strony Moshe mówił o tym, że to nasze kompulsywne zachowanie tworzyło ten dyskomfort. Mierzyliśmy się z  własną bezradnością i myśleliśmy, że przez to staniemy się kimś lepszym. To czego doświadczaliśmy było wynikiem naszego własnego działania. Czyli nasz dyskomfort ze wszystkimi jego objawami był sprowokowany i był częścią dobrze przeprowadzonego treningu radzenia sobie z własnymi problemami i ograniczeniami. Nasze trudności były rezultatem naszej chęci do tego ,by ten proces postępował szybciej, by to czego się uczyliśmy było bardziej bezpośrednie, namacalne, konkretne, a do tego, jeszcze nie potrafiliśmy zatroszczyć się o samych siebie. Nawet jeśli dawaliśmy z siebie wszystko, tylko powielaliśmy strategię, która potęgowała nasz dyskomfort i emocjonalne napięcie. Coś czego brakowało to „zintegrowania funkcjonalnego”. To czego potrzebowaliśmy się nauczyć to tego, jak rozwinąć w sobie poczucie łatwości i dostępu do różnorakich możliwości. To była dla nas długa droga.

W samym zamierzeniu terapii, tak jak w uzdrawianiu czy leczeniu, jest odniesienie do paradygmatu, do jakiegoś idealnego platońskiego modelu, do tego, jak sprawy powinny wyglądać. „Bycie chorym” jest stanem odbiegającym od tego modelu. Większość terapii czy podejść do leczenia zajmuje się problemami, diagnozowaniem, prognozą i programem leczenia, by przywrócić właściwy stan rzeczy. Zatem by rozpocząć psychoterapię, trzeba wpierw znaleźć problem psychologiczny. Natomiast uczenie się zajmuje się rozwijaniem nowych umiejętności i możliwości. Kładzie mniejszy nacisk na doświadczenie, wzmacnianie, interpretowanie i wyrażanie uczuć związanych z danym ograniczeniem. Strategia uczenia się koncentruje się na tworzeniu alternatywnych sposobów osiągnięcia tego co chcemy.

Ból, powracające frustracje, obsesyjne zachowanie, nieudane związki, objawy psychosomatyczne to tylko niektóre powszechne oznaki braku zaspokojenia swoich potrzeb. Możemy badać oraz próbować zrozumieć pierwotny powód czy też kontekst, w którym powstaje niechciany rezultat, lub też okoliczności, w których nie potrafimy osiągnąć tego czego chcemy. Dla porównania, podejście edukacyjne stwarza takie sytuacje, w których system może rozwinąć konieczne (potrzebne, niezbędne ?) umiejętności by móc zrobić krok w kierunku osiągnięcia zamierzonych celów. Gdy podczas lekcji grupowej ATM, czy też lekcji indywidualnej FI, rozwijamy ruch w strefie komfortu, odczuwając i szukając jednocześnie przyjemności, łatwości i  harmonii nie dręczą nas wtedy wewnętrzne problemy. Czujemy mniej obaw, nie przejmujemy się tak bardzo, czujemy się mniej bezsilni. Nasze wewnętrzne życie odzwierciedla bardziej naszą harmonię działania, niż nasze problemy związane z brakiem działania. Łatwiej nam radzić sobie z tym czego doświadczamy, bez wewnętrznego przymusu dzielenia się tym lub potrzeby terapii. (W rzeczy samej, niektórzy terapeuci, głównie psychoanalitycy nie zezwalają swoim pacjentom na praktykowanie Metody Feldenkraisa właśnie z tego powodu: problemy mają tendencję do znikania, niepokój się zmniejsza. I pytamy wtedy… gdzie zatem podział się cały terapeutyczny materiał?)

Zrozumienie naszych problemów i ich przyczyn, wyrażanie naszych odczuwanych trudności, wyrażanie ich poprzez symbole … to wszystko są właściwe rozwiązania, z pewnością bardziej właściwe niż zachowywanie się tak, jakby nasze ograniczenia nie istniały w  ogóle.

Wiele systemów rozwoju potencjału ludzkiego lat 60’ jak i większość systemów terapii pomogła nam wejść w lepszy kontakt ze sobą, ze swoimi emocjami. Nie znam lepszego systemu niż proces analityczny jeśli chcemy zrozumieć i zinterpretować nasze obecne zachowanie w kontekście naszej przeszłości. Tak jak medycyna i fizjoterapia mogą być pomocne w procesie leczenia, tak i  psychoterapia może być pomocna także w procesie uzdrawiania. Ale uczenie się tego jak nie wywoływać, naszego „problematycznego zachowania” i stawanie się lepszym w osiąganiu tego co chcemy dla siebie i osiągnięcie poczucia bezpieczeństwa to także jedna z  opcji i być może najwłaściwsza, jeśli interesuje nas nowy sposób zachowania.

Takie, edukacyjne podejście nie eliminuje wzlotów i  upadków związanych z naszym życiem (jak ktoś powiedział „nie możemy się ukryć przed życiem”), tak jak i nie zniknie wewnętrzne doświadczanie związane z oswajaniem nowości i  porzucaniem starych nawyków. A podejście Feldenkraisa to uczenie się z łatwością i gracją poprzez … łatwość i grację. Środek do osiągnięcia celu jest jednocześnie przedmiotem, a  pomostem między jednym i drugim jest proces uczenia się. To dość duży przeskok od chęci stania się lepszym wyłącznie poprzez pracę nad własnymi ograniczeniami. Oczywiście, w wielu sytuacjach zajęcie się bezpośrednio samym problemem może być pożyteczne, a  nawet niezbędne i wiele dyscyplin opanowało już tę umiejętność w bardzo wysokim stopniu. Jeśli chodzi o Metodę Feldenkraisa … to nie jest nasza specjalność, to nie jest naszym celem, ani nie jesteśmy (jako nauczyciele) do tego przygotowani. Czasem mówię moim studentom: „jeśli odetniesz sobie palec, nie przychodź do mnie. Zapakuj palec do worka z lodem i idź na ostry dyżur. Jeśli natomiast interesuje cię nauczenie się nowych sposobów działania, zachowania, wtedy Metoda Feldenkraisa ma coś naprawdę interesującego do zaoferowania: konkretne sposoby by osiągnąć właśnie to”.

Od psychoterapii do uczenia się organicznego.

Parę miesięcy temu odwiedził mnie starszy akupunkturzysta, który zobaczywszy szyld „Centrum Feldenkraisa” postanowił, że wejdzie na chwilę. Mając kilka minut pomiędzy klientami zaczęliśmy rozmowę. Spytał: czy Feldenkrais to ten, który napisał Świadomość Poprzez Ruch? Tak, odpowiedziałem. Oj to wspaniale, powiedział, polecałem jego książkę moim studentom jako lekturę obowiązkową. Ten człowiek połączył umysł i ciało.

Byłem pod wrażeniem, że tylko z lektury książki Moshe, ten człowiek pojął to tak jasno.

Ale co tak naprawdę ten akupunkturzysta zrozumiał, i  co miał na myśli mówiąc, że Moshe połączył umysł i ciało? To, że człowiek zawsze jest całością, nie możemy go podzielić na kawałki. Nie unosimy po prostu głowy, poruszamy osobę poprzez jej głowę. Cokolwiek, w jakikolwiek sposób nas dotyka, dotyka także naszej psychiki. Nie można naprawdę robić „psychoterapii” albo terapii „ciała”. Można by powiedzieć, że jeśli terapia ma działać to jest to proces całościowy,proces uczenia się siebie, a nie tylko terapia „psychiki” czy też „ciała”.

Wiele mówi się obecnie o tym, że psychika wpływa na ciało i że umysł może nas uzdrowić. Inne odkrycie to to, że ciało może uczyć umysł. To inna interpretacja odkryć Moshe Feldenkraisa: wzajemnego oddziaływania na siebie umysłu i ciała. Ale to co jest „prawdziwym” odkryciem Feldenkraisa to to, że ciało jest umysłem a umysł jest ciałem. Rozwój jednego jest rozwojem drugiego. W ten sposób można wybrać dowolny sposób patrzenia na człowieka. Ktoś kto jest świadomy tej całości i  spójności nie będzie robił „tylko” psychoterapii, edukacji fizycznej, psychosomatyki, czy edukacji ruchowej. Niektórzy ludzie, także niektórzy terapeuci czują się bardziej komfortowo z  niektórymi aspektami siebie. Ale, to cała osoba, uczy się lub zdrowieje jako całość. I faktycznie to Moshe Feldenkrais był jednym z pierwszych, którzy z taką jasnością wyrażał niepodzielną integralność systemu jakim jest człowiek. My jako całość, każda część naszego „ciała” i każdy aspekt naszego „umysłu” jesteśmy zaangażowani we wszystko co czujemy, odczuwamy zmysłami, o czym myślimy i co robimy. Jasność takiej intencji ze strony terapeuty czy nauczyciela może mieć duży wpływ zarówno na świadomość jak i na strategię uczenia (się). Pracując z taką świadomością można podejść do człowieka poprzez pracę z głosem, emocjami, pismem czy też ze snami. „Tylko jedna rączka jest potrzebna do walizki”. Taka, która pobudza ciekawość i stwarza poczucie bezpieczeństwa jest najwłaściwsza dla nauczyciela, ale przede wszystkim dla studenta.

O nastawieniu Moshe do ruchu ciała.

Chronologicznie patrząc, Moshe faworyzował ruch ciała jako główny kanał dostępu do człowieka. Faktycznie ruch jest podstawą całego życia i działania. Ciało jest także bardzo konkretne i namacalne w swoim fizycznym środowisku. W książce Świadomość Poprzez Ruch, Moshe opisuje swoją wizję działania. Działanie, choć możemy też mówić o zachowaniu, zawiera w sobie odczuwanie (zmysłowe), czucie, myślenie i ruch. Każdy z tych elementów określa pozostałe. Wybór Moshe by zajmować się przede wszystkim ciałem wydaje się uzasadniony, jest odzwierciedleniem jego osobistych preferencji. Jego zainteresowanie Judo i innymi dyscyplinami sportu oraz fizyką są jasno widoczne w metodzie. Byłoby mniej prawdopodobne by mężczyzna tej epoki, żydowskiego pochodzenia wybrał emocje jako główny punkt dostępu do człowieka.

Sam osobiście doświadczyłem kulturowego tła Feldenkraisa, gdy będąc jeszcze na treningu, bylem w Izraelu i  pracowałem z kobietą, która miała wytatuowany numer z obozu koncentracyjnego na ramieniu. Natychmiast uświadomiłem sobie, że robienie terapii regresywnej nie było by najlepszym pomysłem w tym przypadku. Byłem szczęśliwy, że wiedziałem już wystarczająco dużo o metodzie, by móc skupić się na pracy nad tym, jak odnaleźć więcej komfortu i łatwości w ruchu niż poszukiwać sposobów ekspresji emocjonalnej i powracania do przeszłych doświadczeń. Nie da się wyczyścić przeszłości, choć niektórzy z nas próbują, przez lata wyrażając emocje i pracując ze swoimi uczuciami. I to może być bardzo pomocne, ale tylko do pewnego stopnia. By zmienić to co czujemy, potrzebujemy innego zachowania, działania, doświadczając siebie i otoczenie na nowo, w inny sposób a poprzez to uzdrawiając siebie w sposób naturalny, organiczny. (I chcę powiedzieć jasno i wyraźnie, że w żadnym stopniu nie minimalizuję wagi umiejętności wyrażania tego co czujemy. Chcę jedynie pokazać, że wyrażanie emocji musi być usytuowane w jakimś kontekście i rozważane w sposób funkcjonalny. Jeśli ktoś nadepnie ci na nogę, jak bardzo i w jaki sposób na to zareagujesz? Oczywiście każdy zareaguje inaczej, ale ostatecznie celem jest uwolnienie stopy, prawda? Czy może, bardziej interesuje nas samo wyrażenie tego co czujemy?)

Moshe pracował w kulturowym kontekście, który był sprzyjający wymyśleniu właśnie takiego podejścia „poprzez ruch”, które jest dla nas teraz dostępne, w celu rozwijania umiejętności uczenia się. Możemy odnaleźć ogromną wartość w  podejściu do rozwiązywania naszych trudności od strony ruchu i  uczenia się. Nawet jeśli na początku nie mamy zbyt wielu powodów do tego, by czuć się dobrze ze sobą, to zawsze możemy szukać sposobów, by poczuć się lepiej i bezpieczniej. A to jest zupełnie inne podejście niż to, w którym pracujemy nad swoimi problemami.

Teraz, gdy takie organiczne podejście do uczenia się zostało już „odkryte”, nie musimy tego robić w taki sam sposób, czy to kulturowy czy osobisty, jak człowiek, który je opracował. Niektórzy z nas (Yvan pisze ten artykuł zasadniczo do nauczycieli Metody Feldenkraisa. Przyp tłum.), mogą czuć się bardziej komfortowo czy też mogą być bardziej zainteresowani, a  także wyedukowani do tego by zajmować się emocjami. Podejście takie jak Metoda Feldenkraisa, znajduje zastosowanie we wszystkich aspektach działania i zachowania. Ta metoda nie jest tylko dla osób, które skarżą się na bolący bark, czy inną fizyczną dolegliwość, czy też mają problem neurologiczny. Jeśli tylko nauczyciel jest gotowy wysłuchać innego rodzaju niż tylko fizyczne problemy to sama lekcja czy to ATM czy FI może pozostać w zasadzie dość klasyczna.

Podsumowując…

Feldenkrais podchodzi do działania, do zachowania zasadniczo poprzez ruch. Już samo to jest wielkim wkładem Feldenkraisa: dotarcie do całego człowieka z jego zmysłowym odczuwaniem, czuciem i myśleniem poprzez ruch. Ponadto Moshe kładł nacisk na uczenie się, a nie na leczenie. Takie podejście może być wykorzystane nie tylko poprzez ruch, ale także przez każdy inny element składowy naszego zachowania, poprzez odczuwanie, czucie i  myślenie. Wszystkie te elementy są zawsze obecne w każdym naszym zachowaniu. Zawsze, pośrednio do nich docieramy, gdy angażujemy się w świadomy ruch, w świadomość poprzez ruch. Świadomość poprzez odczuwanie, czucie i myślenie także mogą być częścią tego podejścia, nie jako „psychoterapia”, ale jako integralna część procesu uczenia się.

Końcowa dygresja

Wielu początkujących tenisistów podczas nauki gry zmaga się z wysiłkiem. Doświadczony gracz, porusza się po korcie z lekkością i gracją. Jaka jest wartość doświadczania i wyrażania frustracji, złości, rezygnacji i bólu związanego z tym, że nie wiemy jak grać? Jeśli w komforcie odkryjemy jak grać komfortowo, to gdzie podzieją się wtedy wszystkie nasze wewnętrzne trudne doświadczenia? Jak długo musimy ciężko pracować by nauczyć się lekkości? De facto nie tak długo, jeśli od samego początku poruszamy się w zakresie lekkości, komfortu i łatwości i uczymy się jak osiągać więcej, ale z łatwością.

tłum. Jacek Paszkowski

Artykuł przetłumaczony i umieszczony za pozwoleniem autora. Więcej o Yvanie oraz tekst artykułu w oryginale, oraz inne artykuły znaleźć można na www.yvanjoly.com