Artykuły

Edukacja somatyczna Metodą Feldenkraisa - nowy kierunek edukacji

Przed wstępem krótki szkic o Metodzie Feldenkraisa

Metoda Feldenkraisa jest to system edukacji somatycznej w której wykorzystujemy ruch by zwiększyć samoświadomość oraz by poprawić nasze działanie. Metodę Feldenkraisa praktykuje się w dwojaki sposób. Lekcje grupowe nazywane Świadomość Poprzez Ruch (Awareness Through Movement – ATM) to forma, w któej nauczyciel udziela słownych instrukcji, nie demonstruje ruchu a każdy podążając za tymi instrukcjami według swojej ich interpretacji odkrywa ruch w sobie. Instrukcje są dość precyzycjne, ale każdy z nas filtruje je przez swój sposób ich rozumienia, swoją możliwość ruchową, swoją wyobraźnię ruchu i swoje wyobrażenie o sobie. Lekcji są setki jeśli nie tysiące i każda pozwala nam dotrzeć do jakiegoś nowego ruchu, czy zakamarka siebie którego nie byliśmy wcześniej świadomi. Lekcje prowadzą nas przez ogromny zakres ludzkich możliwości ruchowych. Od minimalistycznych ruchów oczu, żuchwy, czy palców przez ruchy opierające się na rozwoju motorycznym dziecka, do obszernych, dynamicznych często ruchowo bardzo wymagających lekcji jak np. stanie na głowie czy przewroty. Lekcje wykonuje się w komfortowym dla każdego zakresie i tempie, i intencja jest nie na osiągnięcie tylko na poszukiwanie. Są dostępne dla każdego bez względu na stopień sprawności. Zwykle wykonuje się je w pozycji leżącej. Lekcje indywidualne Integracji Funkcjonalnej (Functional Integration – FI) odbywają się zwykle na specjalnym stole przypominającym stół do masażu, w pozycji leżącej lub siedzącej. Uczeń jest ubrany a nauczyciel komunikuje ruch głównie poprzez dotyk. Jest to wspólne poszukiwanie wygodnego i łatwego ruchu, a lekcja jest dostosowana do celów, potrzeb, chęci, możliwości danej osoby.

Wstęp

Pracując z innymi, indywidualnie czy też grupowo (także mam na myśli pracę z samym sobą) wciąż jestem zafascynowany tym ile jest do nauczenia się o swoim ciele, o ruchu, a przy okazji o sobie samym. O tym jak ruch przebiega w ciele, jak się rozprzestrzenia, gdzie jest jego źródło, jak wędruje z jednego miejsca w drugie. I jak się rozwija podążając za naszą intencją. Wyobraź sobie na przykład, że leżysz na plecach, jedną rękę masz w górze, nad głową na podłodze. Wyciągasz tę rękę dalej, jakby sięgając po coś co leży na podłodze. Potem wydłużasz przeciwległą nogę jakby chciało się sięgnąć do ściany. Jeden ruch wymaga wydłużenia jednej strony klatki piersiowej, a drugi wydłużenia przeciwnej strony. Ale co jeśli chcemy wydłużyć i rękę i nogę jednocześnie? Pojawia się konflikt, wewnętrzny, mechaniczny, mięśniowy, konflikt w intencji ruchu nogi, ręki. Ale nie w intencji ruchu, która powstała w umyśle. Bo przecież jest możliwe wydłużenie jednego i drugiego. Jak sprawić by ruch był spójny z intencją? Jak rozwiązać tę ruchową zagadkę? Nie koniecznie wyłącznie cielesną, bo rozwiązanie jej nie dotyczy tylko “ciała”. W równym stopniu dotyczy to umysłu, wyobraźni, naszego wyobrażenia o sobie, poczucia siebie, umiejętności obserwacji siebie, poszukiwania w sobie nowych rozwiązań, odczuwania konsekwencji tych poszukiwań i wyciągania z nich wniosków do dalszych działań. I przy okazji możemy dowiedzieć się całkiem sporo o sobie w dziedzinach innych niż nasza motoryka. Np jak podchodzimy do rozwiązywania problemów. Czy siłowo, czy cierpliwie, czy szukamy nowych rozwiązań, czy się łatwo poddajemy jeśli tak to w którym momencie i dlaczego, czy mówimy sobie, “że tego się nie da”, czy też przeciwnie “że to jest ciekawe zagadnienie i jest warte bliższego przyjrzenia się”. Jak oddychamy i czy wstrzymujemy oddech, gdy pojawia się coś nowego, może trudnego?

Te, jak i wiele innych obszarów poszukiwań składają się na coś co określić można jako edukację somatyczną. To taki rodzaj edukacji, w którym uczymy się siebie, o sobie, od siebie samych, gdzie nośnikiem informacji jesteśmy my sami a konkretnie nasze ciało. Zmysły dostarczają informacji o stanie obecnym, umysł tworzy intencję, za którą podążamy, mięśnie napędzają szkielet w ruch w kierunku zgodnym z naszą intencją co potwierdzają doniesienia z krainy zmysłu kinestetycznego (dotyczącego ruchu, położenia ciała w przestrzeni). Lub też im… zaprzeczają. Wtedy konieczna jest korekta, ponowna obserwacja czy nowy kierunek działania jest bliższy naszej intencji czy odwrotnie. I tak aż do uzyskania pożądanego rezultatu, lub zadowolenia się przybliżeniem naszego wyobrażonego rezultatu albo też… całkowitego odpuszczenia sobie dalszych prób.

Od ciała w ruchu można się dowiedzieć bardzo wiele. Potrzeba do tego jednak cierpliwości i pewnych narzędzi, które pozwolą się odnaleźć i nie pogubić w tym procesie. O tych narzędziach właśnie piszę dalej.

Istnieje wiele dróg edukacji somatycznej. W czasie moich osobistych i zawodowych poszukiwań doświadczyłem wielu z nich. Ale to właśnie Metoda Feldenkraisa, której studia podjąłem w 1997, której teraz uczę (prowadzę zajęcia wg tej metody) i wciąż ją zgłębiam, szczególnie przypadła mi do gustu. Poniżej przedstawiam krótki, siłą rzeczy dość fragmentaryczny rys tego czym i jak zajmujemy się w Metodzie Feldenkraisa, procesie edukacji, o której można powiedzieć “edukacja somatyczna”.

Edukacja somatyczna – nowy kierunek edukacji

“Działamy zgodnie z naszym wyobrażeniem o sobie samym”. Co za odważne i ważne stwierdzenie. Również ze względu na konsekwencje jakie z tego stwierdzenia wynikają.

Tymi słowami Moshe Feldenkrais Izraelski fizyk, inżynier, wynalazca, mistrz judo rozpoczyna jedną ze swoich książek “Świadomość poprzez ruch”. Ten obraz siebie możemy w pewnym zakresie modyfikować, zmieniać, rozwijać. Jeśli damy sobie czas na to by przyjrzeć się temu jak robimy to co robimy.

Podążając drogą, którą przetarł Moshe Feldenkrais przekonuję się coraz bardziej o prawdziwości tych słów i z zadziwieniem obserwuję zmiany u każdego kto ma odwagę i ochotę na tę drogę wejść. W swojej pracy prowadzę swoich uczniów – klientów poprzez lekcje ruchu – lekcje Metody Feldenkraisa. Są to zwykle bardzo delikatne ruchy, sekwencje ruchów, w czasie których uczestnicy kierują swoją uwagę na różne części swojego ciała, siebie, obserwując związki pomiędzy tymi częściami jak i pomiędzy sobą i otoczeniem. Z fascynacją i zaintrygowaniem obserwuję jak głęboki wpływ mają na nas te delikatne ruchy. Efekty czasem prostych, czasem bardziej skomplikowanych ruchów sięgają o wiele dalej niż można by się spodziewać po ćwiczeniach fizycznych.

No właśnie, bo lekcje Metody Feldenkraisa to nie są zwykłe ćwiczenia fizyczne. To co odróżnia je od innych form aktywności fizycznej to uwaga jaką obdarzamy siebie w trakcie ćwiczenia. To nie sam ruch różnych części ciała jest tu najważniejszy. Równie ważne jest podążanie swoją uwagą za tymi fizycznymi ruchami, za tym co im towarzyszy oraz tym co z tych ruchów wynika. Tu nie chodzi wyłącznie o usprawnienie ruchowe, o poprawę ruchu ale o zmianę naszej zdolności do bardziej skutecznego działania w życiu.

Zwykle, mówiąc o ćwiczeniach fizycznych oczekujemy, że nastawienie na: “szybciej, mocniej, silniej, więcej.” lub “bez potu i bólu nie osiągniesz rezultatów” jest właściwym i najskuteczniejszym, dającym najlepsze rezultaty podejściem. “Citius altius, fortius” – takie słowa wyryte są na wielkim głazie na terenie warszawskiego AWF, niejako wskazując drogę studentom i przyszłym propagatorom szeroko – choć czasem wydaje mi się, że zbyt wąsko – rozumianej kultury fizycznej.

W edukacji somatycznej Metodą Feldenkraisa czynimy wręcz odwrotnie i osiągamy często lepsze rezultaty (oczywiście zależy kto do jakich rezultatów zmierza). Robimy mniej, ruszamy się wolniej (ale uważniej), poszukujemy lżejszego ruchu i wciąż, niejako magicznie zyskujemy więcej.

Jednym z fundamentalnych założeń w Metodzie Feldenkraisa jest to, że zmiana i uczenie się może być dużo łatwiejsze i skuteczniejsze niż większość ludzi oczekuje, jeśli w procesie wykorzystamy naszą świadomość jako narzędzie.

I to jest właśnie to czym głównie zajmujemy się w Metodzie Feldenkraisa, uczymy się świadomości, uczymy się jej w ruchu i poprzez ruch, by potem móc wykorzystać ją do sprawniejszego i skuteczniejszego działania w dowolnej dziedzinie życia.

Jak zatem uczymy się świadomości?

Czy nie wystarczy powiedzieć “zwróć uwagę”, “zaobserwuj” by wiedzieć co się z nami dzieje? Do pewnego stopnia tak, choć pewne drogowskazy mogą okazać się tu bardzo pomocne.

Jeśli poprosiłbym teraz byś poczuł/a siebie teraz, to są spore szanse, że nie wiedziałbyś/-ałabyś nawet gdzie zacząć. My po prostu się tego nie uczymy, nie uczymy się tego, jak wsłuchiwać się w siebie, jak siebie postrzegać, obserwować. I przez to nie mamy dostępu do informacji, które nasze ciało nam wysyła.

Oto kilka prostych narzędzi pomocnych na drodze rozwijania świadomości:

  1. Kierujemy uwagę (my czyli nauczyciele prowadzący lekcję kierujemy uwagą uczniów by Ci z kolei pokierowali swoją własną uwagą).

    W czasie lekcji prosimy, by poczuć nacisk na podłoże, długość, ciężar, objętość, odległość między poszczególnymi częściami ciała lub między nimi i otoczeniem (podłogą, sufitem itd). Przez wsłuchiwanie się w te różnorodne aspekty naszego ciała – umysłu, naszego stanu, nadajemy konkretny wymiar naszemu bezpośredniemu doświadczeniu tu i teraz. Interesujące jest to, że robiąc ten sam ruch, ale kierując uwagę na

    • inną część ciała (głowa, ręka, ucho, itd),
    • lub inną warstwę lub tkankę, (szkielet, skóra),
    • bądź inny aspekt naszego stanu (długość, ciężar, oddech, kontakt z podłożem),
    • albo inny aspekt samego ruchu (to gdzie ruch się rozpoczyna, to jak przebiega poprzez szkielet, to czy jest płynny czy np urywany itd)

    doświadczamy siebie i ruchu w odmienny sposób, mamy inne odczucie siebie w ruchu i ruchu w sobie, przez co oczywiście wzbogacamy obraz samych siebie. Znajoma nauczycielka z Paryża poprowadziła tę samą lekcję cztery tygodnie z rzędu, za każdym razem jednak zwracała uwagę na coś innego. Rozmawiając z nimi po miesiącu okazało się, że nikt nie zauważył, że to była ta sama lekcja a po każdej uczestnicy mieli inne doznania, doświadczenia.

  2. Prosimy by robić mniej. Jeśli dochodzimy w ruchu do samego końca, wtedy zwykle w końcowej fazie ruchu używamy siły. A gdy używamy siły to po pierwsze nasza wrażliwość się zmniejsza, przez co odcinamy się od źródła informacji – w pewnym sensie od siebie samych, a po drugie mamy większą tendencję do działania zgodnie z naszymi nawykami. Natomiast pozostawanie blisko zakresu wyjściowego, neutralnego i nie przymuszenie siebie do niczego co wykracza poza strefę komfortu i poczucie bezpieczeńtwanie daje odczucie łatwości i lekkości. Takie miejsce, blisko środka a daleko od ekstremum często interpretujemy (nawet jeśli tylko nieświadomie) jako miejsce bezpieczne, a w tym miejscu dajemy sobie pozwolenie (nawet jeśli tylko nieświadomie) do bardziej swobodnego eksperymentowania i eksplorowania nowych możliwości. I jeszcze jedna sprawa, która jest z tym związana to to, że na końcu zakresu, liczba naszych możliwości działania spada. Zwykle na końcu albo możemy tam zostać albo się wycofać, gdy jednak zatrzymamy ruch wcześniej to w tym miejscu mamy więcej możliwości (np. kierunków) działania. Anatomicznie i mechanicznie wynika to z tego, że na końcu zakresu stawy są już w pozycji końcowej, a ścięgna i więzadła napięte. W pozycji pośredniej jest jeszcze dużo “luzu”, swobody ruchu i możliwości wybrania innej opcji.
  3. Prosimy by zwolnić. Czemu? Bo wtedy więcej widać, słychać i czuć. To tak, gdy na filmie chcemy obejrzeć jakiś szczegół, wtedy oglądamy ten fragment w zwolnionym tempie. W naszych telewizorach czy odtwarzaczach DVD mamy taką opcję. Ale mamy ją również w nas samych, w naszym mózgu i możliwości postrzegania, choć niefortunnie nie korzystamy z tej opcji w naszym “menu” zbyt często, a to przecież takie proste narzędzie, dostępne każdemu z nas. I warto z niego korzystać bo w detalu jest taka ogromna ilość informacji. Czasem wystarczy przyjrzeć się samemu początkowi, by dostrzec cały wzorzec. Często już na początku widać dokąd ruch zmierza i jakie będą następstwa tego pierwszego (i każdego po drodze) kroku. A w większości przypadków jesteśmy nastawieni na efekt końcowy, więc kto by się zajmował takim szczegółem jak sam początek ruchu. In statu nascendi ruchu, to magiczne miejsce, z którego możemy wiele się nauczyć. Poza tym chodzi o to, że zwalniamy, ponieważ wolny ruch – ułatwiając obserwację – sprzyja uczeniu się, namawiamy do takiego tempa głównie w celach edukacyjnych, wtedy po prostu widać więcej szczegółów a to one i umiejętność ich obserwacji są konieczne do dokonywania zmian.

    Często takie namawianie do robienia wolniej (tak samo jak z robieniem mniej) jest interpretowane jako pochwała powolności. Nic takiego. Metoda Feldenkraisa ma nam pomóc w tym jak żyć pełnią możliwości danych nam przez naturę i wymaganych przez okoliczności. A w tym pełnym spektrum mieszczą się również ruchy szybkie, obszerne, gwałtowne, agresywne; w życiu jest miejsce na każdy z nich. Tak jak w języku jest miejsce na każde słowo, byle używać ich we właściwym kontekście i we właściwym czasie.

  4. Zachęcamy do robienia ruchu z mniejszym wysiłkiem. Jeśli zmniejszymy wysiłek to stajemy się bardziej wrażliwi na sygnały docierające od nas samych do … nas samych i w rezultacie słyszymy więcej, czujemy więcej. Przez zmniejszenie wysiłku kalibrujemy nasz układ nerwowy do sygnałów o mniejszej intensywności. Jeśli ktoś mówiąc ściszy głos to my wytężamy słuch, wsłuchujemy się bardziej uważnie (oczywiście jeśli chcemy słuchać). Często nawet przestajemy robić inne rzeczy, które mogą zaburzać odbiór informacji. Powszechnie wiadomym jest już to, że jeśli ktoś słucha głośnej muzyki przez słuchawki to nie staje się bardziej wrażliwym słuchaczem, lecz stopniowo traci słuch, traci zdolność odbierania bodźców.

    Tak samo z ciałem, z ruchem ze zmysłem kinestetycznym, jeśli zmniejszymy intensywność nasze zmysły się wyostrzają, a my przez to stajemy się bardziej wrażliwi.

  5. Prosimy by zaakcentować naszą pierwszą reakcję. To pomaga nam łatwiej zaobserwować i odkryć to co robimy. Włączamy taki wewnętrzny wzmacniacz, który wzmacnia sygnały i sprawia, że łatwiej je dostrzegamy. Słynny psychoterapeuta Milton Erickson znany był z tego, wyolbrzymiał reakcje pacjentów, przez co stawały się one bardziej dla nich widoczne i czasem już to samo wystarczyło by zaniechać jakiegoś destrukcyjnego do tej pory zachowania. Tutaj w lekcjach często robimy to samo ale na poziomie motorycznym.

Uczymy się jak zwiększać możliwości wyboru

Oczywiście to czym się zajmujemy w Metodzie Feldenkraisa nie polega wyłącznie na zwiększeniu świadomości czyli wiedzy dotyczącej tego jak robimy, to co robimy, chociaż jest to jeden z najważniejszych aspektów tej pracy, jeśli nie najważniejszy. Gnothi seauton – “poznaj siebie”, głoszą słowa przy wejściu do świątyni Apolla w Delfach. Ale by funkcjonować sprawniej trzeba też rozwinąć umiejętność zwiększania możliwości wyboru. Także do tego używamy prostych narzędzi, obecnych w każdej lekcji ruchowej Metody Feldenkraisa.

W lekcji stosujemy wariacje, modyfikujemy nasze działanie. Robimy jedną rzecz na wiele sposobów: Oto niektóre z nich.

  • Angażujemy różne części siebie w danym ruchu. Robimy to poprzez włączenie lub wyłączenie różnych części. Przykładowo mogę zgiąć głowę w bok angażując wyłącznie szyję ale mogę też np objąć głowę ręką i poprzez to wyłączyć szyję z ruchu i wtedy zgięcie głowy w bok odbędzie się z zaangażowaniem odcinka piersiowego w tym ruchu, który być może wcześniej nie istniał w obrazie tego ruchu. Przykłady można mnożyć, każda lekcja jest ich pełna.
  • Zmieniamy tempo. Robimy ruch szybko i wolno, szybko w jedną stronę, wolno w drugą, szybko na zewnątrz, powoli do środka, szybko na początku, powoli na końcu i tak dalej. Są osoby, które np. są przyzwyczajone robić ruch szybko i często potrzeba dużo czasu i “podchodów”, by taka osoba odkryła w sobie umiejętność, możliwość, otwartość – jakkolwiek to zwać – robienia ruchu powoli. A przecież chodzi o to, by każdy zdobył umiejętność pełnego dysponowania swoim potencjałem. Oczywiście są też osoby, które z równie wielką wytrwałością trzymają się ruchu powolnego.
  • Zmieniamy rytm. Płynny, urywany, przepływ czy staccato, lejąca się leniwie woda czy koło zębate. Obserwuję, czy oddycham zawsze, gdy robię ruch w konkretną stronę, czy na dwa ruchy głowy robię jeden ruch bioder. Przykładów można przytaczać wiele. Są to wszystko obszary, w których wiele osób ma dużo do odkrycia.
  • Zmieniamy intensywność ruchu. Zadaję sobie pytanie, z jaką siłą wykonuję ten ruch, czy musi tak być, czy mogę lżej lub z większą siłą? Czy potrafię zdjąć motyla ze swojego ramienia nie robiąc mu krzywdy oraz czy jeśli zajdzie taka potrzeba potrafię wyważyć drzwi (oczywiście jeśli są warte wyważenia). Czy potrafię pogłaskać lub dać w mordę? (Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że to wiąże się z wieloma czynnikami innymi niż tylko nasza motoryka). Czy mam dostęp do tego aspektu mojego działania?
  • Zmieniamy pozycję ciała, czyli robimy to samo, ale w innym kontekście, co w efekcie daje trochę lub bardzo odmienny ruch. Ale daje nam bogatsze wyobrażenie o sobie i tym co jest możliwe i nie. Często, gdy szukamy w sobie jakiegoś ruchu okazuje się, że nie mamy do niego dostępu w jednej pozycji ale już w innej tak, i jeśli sobie to uświadomię to łatwiej mi przenieść ten ruch na pozycję, w której wcześniej nie miałem do niego dostępu. Zatem mogę, przykładowo odkrywać ruch zgięcia w bok w pozycji siedzącej, leżącej na brzuchu, boku czy plecach, stojącej, klęczącej, kucznej, siedzącej bokiem, na piętach, na jednym pośladku i tak dalej każda pozycja wzbogaca mnie o nowe wyobrażenie i doświadczenie siebie w tym konkretnym ruchu. Ruch pozostaje ten sam ale pozycja – kontekst jest inny.
  • Wprowadzamy ograniczenia. Wyłączamy jakąś część z uczestnictwa w danym ruchu, eliminujemy niektóre opcje. Np siedząc na krześle mogę unieść nogę od podłogi przez zgięcie w stawie biodrowym ale mogę także powiedzieć sobie, że unoszę nogę tak jakbym miał sklejony albo np. w gipsie staw biodrowy (ograniczenie – wyłączenie biodra z ruchu) i unoszę nogę przez pochylenie miednicy do tyłu (choć niektórzy twierdzą, że to do przodu, ale to kwestia nazewnictwa), lub po prostu wychylenie się całym tułowiem do tyłu. Przez takie ograniczenie uświadamiam sobie, że w ruchu unoszenia stopy, pochylenie miednicy może mieć znaczenie. Poprzez to wzbogacam swoje wyobrażenie o sobie i o tym ruchu w sobie. To trochę tak jakbyśmy jechali i na drodze, którą codziennie jeździmy nagle pojawia się szlaban i konieczny jest objazd (ograniczenie). Musimy znaleźć inną drogę, by dotrzeć tam, gdzie chcemy. Przy okazji odkrywamy i poznajemy rzeczy, których byśmy inaczej nie poznali i nie odkryli.
  • Ciągle różnicujemy i integrujemy. Różnicujemy części ciała pomiędzy sobą potem łączymy ruchy razem w większym, bardziej lub mniej skomplikowanym czy po prostu innym wzorcu ruchowym. Z każdego takiego manewru różnicowania wychodzimy bogatsi o doświadczenie tego, że coś może poruszać się niezależnie od czegoś innego. Jak mawiała moja nauczycielka “stopień zróżnicowania ruchu jest miarą dojrzałości układu nerwowego”. Oczywiście każdy może znaleźć całe mnóstwo przykładów takiego manewru w każdej lekcji ruchowej.
  • Wprowadzanie wariacji podtrzymuje naszą uwagę. Ciągłe modyfikowanie ruchu a nie powtarzanie w kółko tego samego utrzymuje poziom naszego zainteresowania na poziomie wystarczającym, by z ciekawością odkrywcy podążać za procesem poznawania siebie i odkrywania pozostając w formule ćwiczeń, którą ten kto przyglądałby się z boku (i sam nie miałby doświadczenia w takiej pracy) mógłby określić jako nudną i nie interesującą. Wariacje są niezbędne, by proces uczenia się pozostawał żywy, ciekawy. Choć jest dużo osób, które i tak nudzą się tego rodzaju pracą. Wiele osób nastawionych na dynamiczą aktywność, ruch, pęd, siłę nie odnajduje się w tego rodzaju pracy. Z takimi osobami np. często zaczynam pracę od większych, szybszych i bardziej dynamicznych ruchów i gdzieś pomiędzy słowami wplatam niuanse zwiększające świadomość i pogłębiające kontakt ze sobą.

Oczywiście wszystkie te modyfikacje oraz “techniki” zmierzające do zwiększania naszej świadomości wymagają czasu. Potrzeba czasu, by naszą uważność i uwagę zaprząc do działania. Jakiś czas temu jeden z naszych fizjoterapeutów powiedział “Feldenkrais – świetna rzecz. Ale to edukacja. A kto ma dzisiaj czas na edukację.” No właśnie “nie mamy czasu dla tych, którzy nie mają czasu” jak głosi napis na drzwiach jednej z mazurskich restauracji promujących tzw “slow food”. Czas w Metodzie Feldenkraisa jest bardzo istotnym czynnikiem, niezbędnym i koniecznym elementem.

Po co nam to i co my z tego mamy?

No tak, wszystko to być może bardzo pięknie brzmi. Ale po co nam to wszystko i co my z tego mamy? Przyjrzyjmy się teraz korzyściom, które wypływają z takiej edukacji somatycznej.

  1. Poruszamy się lepiej. “A co, ja się nieprawidłowo poruszam ..?” Ileż to razy słyszałem takie pytanie. Nie, nie, wszystko pięknie i w ogóle, proszę mnie źle nie zrozumieć . . Większość z nas porusza się wystarczająco dobrze, by zaspokoić swoje potrzeby. Ale to trochę tak, jak z uczeniem się języka. Gdy mamy w swoim repertuarze 100 słów to porozumiewamy się z tego poziomu. Gdy znamy już 1000 słów to poziom porozumienia jest wyraźnie i odczuwalnie inny. To nowy poziom, dający inny stopień swobody, zaufania do swoich możliwości, zrozumienia i zdolności porozumienia oraz wyrażenia siebie. Zatem robiąc lekcje ruchowe poruszamy się swobodniej, lżej, oddychamy pełniej, czasem stajemy się wyżsi (mimo że często czujemy się niżej i bliżej ziemi) bo przestaliśmy napinać mięśnie, które nas skracają, poruszamy się bardziej inteligentnie bo Metoda Feldenkraisa to także rozwijanie inteligencji ruchu, ciała.
  2. Pozbywamy się (bądź go zmniejszamy) bólu. Dzięki lekcjom Metody Feldenkraisa poruszamy się z mechanicznego punktu widzenia sprawniej, bardziej optymalnie. Uczymy się jak poruszać się bez niepotrzebnego napinania mięśni, które nie są w danym ruchu niezbędne. A mięśnie, które nie są chronicznie i niepotrzebnie napięte nie bolą, tylko są rozluźnione i gotowe, by przyjąć nowe ruchowe wyzwanie. Zapobiegamy łatwiej kontuzjom, a jeśli już jakiejś ulegamy to szybciej się po niej podnosimy do pełnej sprawności (co zresztą jest jedną z definicji zdrowia wg Feldenkraisa).
  3. Poruszmy się z mniejszym obciążeniem na stawy, przez co służą nam dłużej, ponieważ uczymy się jak ustawić ciało w polu grawitacji tak, by siły przechodziły przez nie z mniejszym oporem. Niektórzy uczestnicy mówią, że po lekcji czują się w środku “jak przeczyszczony komin” albo, że “przewodnictwo z góry do dołu się zwiększyło”. To określenia bardzo subiektywne i każdy ubiera swoje doświadczenie w inne słowa ale jeśli spojrzymy na to z punktu widzenia mechanika to ile siły potrzeba, by utrzymać ciało w przestrzeni? No ile? Bo im mniej tym lżej. Jeśli wyobrazimy sobie słup, maszt, który stoi na ziemi. Jeśli stoi pionowo to nie potrzeba prawie żadnej siły by pozostał w tej pozycji. Jeśli natomiast jest choć trochę wychylony od pionu, to już potrzeba siły (w postaci lin, podpór itd.) by utrzymać go w tej pozycji. W organizmie żywym zadanie to pełnią mięśnie, które im bardziej jesteśmy odchyleni od pionu muszą być chronicznie napięte, by przeciwdziałać siłom grawitacji.

Te fizyczne korzyści są najbardziej oczywiste i też to właśnie po nie ludzie przychodzą najczęściej. Ale obok tych są jeszcze inne, mniej wymierne choć równie namacalne i naprawdę trudno oceniać czy bardziej czy też mniej ważne. Jak zwykle jest to bardzo indywidualna kwestia.

Oto niektóre z nich:

  1. Wolność a konkretnie wolność wyboru. I chodzi tu zarówno o to, że uczymy się robić nowe rzeczy, uczymy się mieć wybór, ale także uczymy się robić tę samą rzecz inaczej i jeszcze inaczej i jeszcze inaczej tę samą rzecz na wiele sposobów, dopiero wtedy możemy mówić o prawdziwej wolności wyboru. Feldenkrais twierdził, że dwie możliwości to jeszcze nie jest wybór. Bo możemy coś zrobić lub czegoś nie zrobić. Dopiero, gdy pojawia się możliwość zrobienia czegoś inaczej pojawia się wolność wyboru, godna homo sapiens. Odkrywamy, że do celu prowadzić może nie tylko ta jedna, znana nam droga, poprzez wyżłobione naszym życiowym doświadczeniem koleiny, ale jest też cały szereg innych, bardziej lub mniej ciekawych, dłuższych i krótszych, łatwiejszych czy też tych trudnych. Tak jak wspinacze mają zwykle wiele dróg, którymi mogą zdobyć szczyt. Zaczynają od tych prostych i w miarę rozwijania swoich możliwości dostępne stają się dla nich coraz to bardziej wymagające, trudne i niebezpieczne. Rozwijając swoje umiejętności coraz więcej dróg – możliwości staje przed nami otworem. Z kolei ci, którzy podróżują dużo samochodem na duże odległości znają pewnie taką sytuacją, gdzie porzuca się komfort, szybkość, monotonię a często i nudę autostrady na rzecz drogi węższej, wolniejszej ale za to nowej i przez to też ciekawszej.
  2. Uczymy się jak się uczyć. Zdobywając narzędzia, by zwiększyć świadomość tego jak robimy to co robimy, stając się bardziej wnikliwymi obserwatorami, oraz ucząc się jak modyfikować nasze działanie stajemy się lepszymi uczniami. Ćwicząc Metodę Feldenkraisa uczymy się jak się uczyć sprawniej, skuteczniej, bardziej świadomie. Często mówi się, że Metoda Feldenkraisa to metoda uczenia się tego jak uczyć się sprawniej.
  3. Poprawiamy postawę. A’propos, Moshe Feldenkrais posługiwał się ciekawą definicją postawy mianowicie: prawidłowa postawa to taka, z której można poruszyć się w dowolnym kierunku z minimalną ilością ruchów przygotowujących. To bardzo funkcjonalna i dynamiczna definicja postawy. Ale ta definicja nie stosuje się wyłącznie do sylwetki ciała. Bo co na przykład ze zdolnością do zmiany, modyfikowania naszego działania w dowolnym momencie, w zależności od okoliczności, zdolnością do rozpoczęcia nowego, do zatrzymania tego co robimy i do pójścia w nowym kierunku, w dowolnym momencie. Ta umiejętność, gdy dotyczy ruchu jest bardzo mocno zakorzeniona w sztukach walki, w których Feldenkrais był ekspertem wielkiej klasy. Jakiś czas temu dostałem od znajomego definicję szaleństwa: “szaleństwo jest wtedy, gdy robimy to samo i oczekujemy innych rezultatów”. Edukacja somatyczna Metodą Feldenkraisa wskazuje nam drogę jak się z tak rozumianego szaleństwa wyzwolić. W czasie zajęć często można usłyszeć “jeśli to co robisz nie przybliża cię do tego co chcesz osiągnąć to zmień to co robisz”.
  4. Feldenkrais może być pomocny do rozwoju naszej kreatywności. Kreatywność zależy między innymi od naszej zdolności do przebywania w “strefie nieznanego”. To takie miejsce, w którym po prostu nie wiemy czy nie rozumiemy o co chodzi. Większość z nas w większym lub mniejszym stopniu unika tego miejsca, często zatem (choćby nieświadomie) dryfujemy w stronę tego co znane, wiadome. Metoda Feldenkraisa przez sugerowanie nowych ruchów czy pozycji ciała, wprowadza nas na teren nieznanego, pokazuje jak poczuć się w tej strefie komfortowo i jak odnaleźć zaufanie do siebie i wiarę, że sobie poradzimy. W czasie lekcji nie znamy rezultatu końcowego, do którego lekcja zmierza, często nie wiemy o co chodzi, często nie rozumiemy komendy, bo wykracza ona poza nasze wyobrażenie tego co jest dla nas możliwe.Nauczyciel nie pokazując ruchu, pozostawia uczestników samym sobie w tym poszukiwaniu stawiając co jakiś czas drogowskaz, który wskazuje ogólny kierunek poszukiwań. Uczniowie tych lekcji eksperymentują z własną interpretacją słów (lub dotyku, jak to ma miejsce w lekcjach indywidualnych Integracji Funkcjonalnej) prowadzącego i często pojawia się pytanie: czy to co robię jest “właściwe”, czy idę we “właściwym” kierunku? Początkowo, często nie wiadomo jak rozwiązać tę ruchową zagadkę, jesteśmy (jako uczniowie) pozostawieni swojej zdolności wykombinowania, odnalezienia rozwiązania w sobie. Poprzez to zapoznajemy się ze sferą nieznanego, oswajamy ją i stajemy się coraz bardziej ufni w naszą zdolność poradzenia sobie w sytuacji gdy “nie wiemy”.
  5. Uczymy się otwartości. Dajemy sobie pozwolenie na to, by mieć więcej możliwości wyboru. Za każdym razem, gdy ktoś uczy nas “tego jednego, właściwego” sposobu zrobienia czegoś, postrzegania czegoś, rozumienia czegoś, wtedy nakłada na nas ograniczenia, a my pozwalamy sobie na nabycie ograniczającego punktu widzenia, który zamyka przed nami inne rozwiązania lub też utrudnia gotowość by eksplorować nowe możliwości. (Feldenkrais początkowo chciał iść na medycynę. Po latach stwierdził: “całe szczęście, że nie poszedłem, wybili by mi tam z głowy moje wszystkie pomysły”). Oczywiście równie często robimy to także sami sobie i zwykle nie jesteśmy tego świadomi.

I nie chodzi o to, że nie ma jednego, właściwego (może bardziej – optymalnego) sposobu robienia rzeczy. Ale bardzo często to, tak zwane “właściwe, poprawne” wykonanie czegoś eliminuje dalsze poszukiwania, ograniczając naszą kreatywność, blokując w nas przepływ twórczej siły.

Ku końcowi

Większość naszego uczenia się polega na umysłowym przyswajaniu informacji. Fakty, wydarzenia, idee czerpiemy z książek, lektur, pozwalamy na to by to inni mówili nam co mamy wiedzieć, w co wierzyć, jak rozumieć i postrzegać. I oczywiście to jest bardzo wartościowa część naszego arsenału wiedzy, doświadczenia. Ja pewnie nie pisałbym tych słów a Ty nie czytałbyś/czytałabyś tych słów, gdybyśmy w większym lub mniejszym stopniu nie byli częścią takiego systemu edukacji.

Edukacja somatyczna Metodą Feldenkraisa (choć są oczywiście i inne), bazuje na ciele, wsłuchując się w siebie, pozwalamy, by nasze ciało prowadziło nas w procesie poszukiwań. Ten rodzaj uczenia się – niektórzy nazywają je uczeniem pierwotnym lub organicznym – którego wszyscy doświadczyliśmy jako dzieci, pochodzi bezpośrednio z naszego doświadczenia, naszej zdolności do odczuwania, rozróżniania i tworzenia nowych wzorców i relacji. Wszystko to dzieje się poprzez ciągłą interakcję między umysłem i ciałem, które są dwiema stronami tej samej monety, nie można ich od siebie oddzielić, choć nasze przyzwyczajenia mentalne i językowe najczęściej ku temu rozdziałowi nas prowadzą.

Metoda Feldenkraisa daje nam narzędzia do takiego właśnie rodzaju uczenia się.

To, co może między innymi z takiego procesu powstać to poczucie siebie oparte na naszych wewnętrznych kryteriach a proces taki prowadzi do rozwoju swojego wewnętrznego autorytetu a co za tym idzie często do wyzwolenia się od autorytetów zewnętrznych.

Wracając do cytatu przytoczonego na początku tekstu, Metoda Feldenkraisa wykorzystując narzędzia opisane powyżej wzbogaca w każdym z nas obraz samego siebie. A przez to – podążając dalej tropem tej myśli – wzbogaca sposób naszego działania, które staje się bardziej różnorodne, a nasze życie przez to bogatsze a my zyskujemy głębszy kontakt ze sobą samym.

Osobiście jestem przekonany, że powinno się stworzyć warunki do zaistnienia tego rodzaju procesu edukacyjnego na szeroką skalę. Chociaż z drugiej strony szczerze mówiąc to nie jestem pewien, co się powinno a co nie. Ale uważam, że było by wspaniale, cudownie i fantastycznie i po prostu marzy mi się, by takie warunki zostały stworzone. Wierzę, że pomogło by to wielu ludziom robić łatwiej i lżej to co robić lubią i chcą, a wielu innym pomogło by w odnalezieniu swojej własnej drogi, na której czuli by się spełnieni, szczęśliwi i zdrowi. Zdrowi również w feldenkraisowym rozumieniu tego słowa. Feldenkrais definiował mianowicie zdrowie jako umiejętność realizowania swoich najskrytszych marzeń.

I tego też wszystkim życzę i wierzę, że edukacja somatyczna Metodą Feldenkraisa może przyczynić się do osiągnięcia zdrowia tak pojmowanego.


Jacek Paszkowski