Artykuły

Istota naszej pracy (Metody Feldenkraisa). Martin Weiner

Pozostając w temacie debaty dotyczącej terapeutycznych – edukacyjnych walorów i zastosowań Metody Feldenkraisa przedstawiam Wam kolejny tekst, tym razem autorstwa Martina Weinera. Martin potrafił bardzo pięknie o Metodzie pisać, ubierać swoje przemyślenia w słowa proste i dotykające sedna sprawy. Poniższe słowa umieszczone na popularnym w środowisku feldenkraisowym „Feldy Forum” świetnie uzupełniają poprzednie teksty, które na ten temat były na stronie umieszczone. Jak ulał pasują do poprzedniego artykułu Moshe Feldenkraisa pt „terapia niespecyficzna”. 
Dziękuję jednocześnie Ilonie za przetłumaczenie tekstu, to dzięki Niej mogę Wam ten tekst teraz udostępnić.

Zapraszam do lektury.

Myślę, że szczególnie ważne jest pamiętanie o tradycji, w obrębie której pracujemy (mowa o Metodzie Feldenkraisa przyp red). Moshe usiłował wybudzić nas, jego uczniów, ze stanu kulturowej hipnozy, w którym postrzegamy ludzi jako ograniczanych przez uwarunkowania, choroby, objawy itd. Dopóki postrzegamy świat z tej hipnotycznej perspektywy, będziemy robić mniej więcej to, co inni ludzie, i poddawać terapii zdiagnozowany wcześniej problem. Nasze postępowanie może być odmienne i nawet skuteczniejsze, jednak wciąż będzie ono odnosić się do pewnej „kategorii”, mentalnego konstruktu, który nauczyliśmy się brać za rzeczywistość , pozostając w stanie owej hipnozy. Moshe przyznał, że to było dla niego najtrudniejsze do przezwyciężenia – postrzeganie osoby w pełni, jako jednostki obdarzonej różnymi możliwościami doświadczania siebie, nieskrępowane ograniczeniami narzucanymi przez etykiety, którymi nasza kultura opatruje zjawiska i tym, co sama ta kultura uznaje za wykonalne lub też nie dla kogoś, kto taką etykietę otrzymał.

W naszej tradycji wchodzimy w interakcję z niepowtarzalną ludzką istotą i zgłębiamy, co jest dla niej możliwe. Udaje się nam, ponieważ nie pracujemy w ramach tej samej konceptualnej rzeczywistości, co inni. Oto, co jest sednem naszej pracy i przekazem, który upowszechniamy. By powtórzyć raz jeszcze to, co napisałem wcześniej: gdy pewna kobieta zapytała Moshe , czy mógłby coś poradzić na jej zapalenie stawu barkowego, on odrzekł: „Kto powiedział ci, że masz zapalenie stawów?” Kiedy odparła: „Mój lekarz”, odpowiedział jej, by to do niego zwróciła się o pomoc. „To on się doszukał u ciebie zapalenia stawów, może więc będzie mógł cię od niego uwolnić”. Odpowiedź ta wymownie świadczy o tym, w jaki sposób rozumował Moshe. Ilu z nas, praktykujących jego metodę, udzieliłoby podobnej odpowiedzi?

Pozwólcie, że przytoczę przykład z własnego doświadczenia. Kilka dni temu miałem sposobność pracować z osobą, która powiedziała, że przez 10 lat cierpiała na przepuklinę i zażywała leki przeciwbólowe. Odczuwała silny ból i ciągle miała słaby apetyt. Radzono jej, by w przyszłości poddała się operacji. Gdybym skupił się na leczeniu przepukliny, zamiast analizować, co ta osoba robiła i jak ukształtowała swoje doświadczenie, również i moje możliwości byłyby ograniczone. Ja jednak, dotykając jej klatki piersiowej, ramion, brzucha i pleców, zacząłem wyczuwać, jak organizuje siebie. Po sesji czuła się znakomicie i, kiedy rozmawiałem z nią dzisiaj, powiedziała mi, że ten stan komfortu się utrzymuje. Gdyby ktoś przyszedł do mnie jutro i oznajmił, że ma przepuklinę, nie zadawałbym sobie pytania, jak postąpiłem w poprzednim przypadku, i co byłoby użyteczne w leczeniu przepukliny. Czy nauczyłem się robić coś, co mógłbym zaaplikować kolejnej osobie z przepukliną? Odpowiedź brzmi – nie. To, czego się nauczyłem, lub co pogłębiłem, to była zdolność towarzyszenia drugiemu człowiekowi i dowiedzenia się „kim” on jest i czego potrzebuje ode mnie, by móc funkcjonować lepiej. Wejście w taką relację z czymś, co wydarza się w danej chwili, jest radykalnie odmienne od leczenia przepukliny.

Musimy zdać sobie sprawę, że nie leczymy choroby. Próbujemy wyraźnie zobaczyć świat bez z góry powziętych założeń, starych modeli i kategorii, które tak naprawdę będą bezwartościowe i bezużyteczne w świecie innej osoby. Dysponujemy potężną „anty-metodą”, która czyni cuda i musimy nauczyć się doceniać istotę i siłę naszej własnej drogi.