Artykuły

Nie - specyficzna terapia (podejście)

Z nieopublikowanego rękopisu “Tworzenie nowych wzorców” – Moshe Feldenkrais Edycja i wprowadzenie Mark Reese, wstęp i tłumaczenie Jacek Paszkowski
Wstęp

Od dawna kusiło mnie by przetłumaczyć ten artykuł, udostępnić polskiemu czytelnikowi, ale dopiero duża ilość pytań, które zadano mi ostatnio skłoniła mnie ostatecznie do tego tłumaczenia. Pytań o to czy Metoda Feldenkraisa to terapia, mimo tego, że wciąż podkreślam, że z założenia to metoda edukacyjna, a nie terapeutyczna choć terapeutyczne ma działanie. Można by więc zapytać jaka jest różnica i po co w ogóle całe to zamieszanie tworzyć, zamiast od razu powiedzieć, że to jest terapia. Jest jednak różnica i mam nadzieję, że ten tekst wraz z wprowadzeniem Marka Reese’a pomoże to przynajmniej po części zrozumieć. Nie zmienia tego fakt, że większość osób przychodzących na lekcje, zwłaszcza indywidualne szukają terapii, ulgi w jakimś problemie, czy to fizycznym czy psychicznym, rozwiązania czegoś co trapi daną osobę, utrudnia życie. Z tego punktu widzenia to metoda jest formą terapii. Choć podejście do osiągania terapeutycznych efektów jest edukacyjne.

Tekst jest dość specyficzny, pokazuje Moshe w jego wczesnych etapach pracy i rozwoju metody. Można by się zastanowić czy, i na ile jego podejście zmieniło się z biegiem czasu, czy później podszedłby do tego tak samo? Ale fakt, że posłużył się tą historią na treningu w 1975 roku oznacza, że to podejście nie przestało być aktualne. Metoda oczywiście ewoluowała, mówią o tym trenerzy, którzy spędzili z Moshe Feldenkraisem wiele lat będący świadkami rozwoju samego twórcy oraz metody, którą stworzył. A zmieniała się ona do samego końca, nawet po tym jak przestał już podróżować i nie powrócił do Amherst by dokończyć ostatni swój trening, który rozpoczął dwa lata wcześniej w 1980 roku. Ale jego podejście pozostaje niezmienione i jego wyrazem jest, przynajmniej częściowo poniższy tekst.

Treść artykułu miejscami może zaskakiwać, niektórych pewnie i szokować. Wiele rzeczy mogłoby nie mieć miejsca dziś, czy choćby 20 lat po tym jak się opowiedziana historia działa. Ale też nie o szczegóły tak bardzo tutaj chodzi, ale o pewną wizję, której tak wierny pozostał Moshe Feldenkrais, w której był początkowo tak osamotniony, a która przyciągnęła i nadal przyciąga coraz większe rzesze poszukiwaczy. Na próżno szukać tu „sekretu“, „techniki“, „recepty“ na to jak pracować metodą, czegoś czego wielu uczniów, wielu metod chciało by dowiedzieć się od swoich mistrzów, czegoś co sprawi, że posiądą „tę magiczną moc i umiejętność“.

Ot zwykła historia. Mam nadzieję, że tym z Was, których ta metoda (być może także jej twórca) w jakikolwiek sposób ciekawi, cieszy, wzbogaca, intryguje czy fascynuje ten tekst pomoże ją zrozumieć lepiej. Choćby przez to, że początkowo być może namiesza jeszcze bardziej, obali jakieś stereotypy, wykolei z utartych szlaków, może pomoże stworzyć jakiś. nowy wzorzec.

Miłej lektury. Jacek Paszkowski

Wprowadzenie Mark Reese

Poniższy artykuł jest studium przypadku, którego edycji się podjąłem w ramach przygotowania książki pt „Tworzenie nowych wzorców“. W 1980 spędziłem z Moshe dwa wiosenne miesiące w Tel Avivie. Rano przyglądałem się jak pracuje. W porze lunchu dawał mi klucze do swojego mieszkania bym zajął się edycją jego wykładów do książki którą planował. Całe popołudnie spędzałem wśród jego książek, transkrypcji jego wykładów, akumulatorków, różnych gadżetów, które przywiózł ze sobą z Londynu trzydzieści lat wcześniej. (Feldenkrais ponoć był wielkim miłośnikiem gadżetów. Przyp. tłum.) Wciąż pracowałem, gdy wracał wieczorem do domu koło ósmej, czasem nawet koło dziesiątej. Z notesem i dyktafonem przekopywałem się przez tysiące stron dosłownych transkrypcji jego wykładów z treningu w San Francisco w 1975. W czasie tego treningu często przekomarzał się z nami mówiąc: „jeśli tylko którekolwiek z was spisało by kluczowe wątki z tych wykładów, to byłaby z tego cudowna książka“. Tak więc pięć lat później próbowałem tego dokonać. (Mark Reese, trener metody, ukończył trening w San Francisco, zmarł w 2008 roku, nie dokończywszy swojego monumentalnego dzieła mianowicie biografii Moshe Feldenkraisa. Przyp tłum.). Tytuł wybrałem z wykładu, w którym Moshe twierdził, że zdecydowanie łatwiejsze i efektywniejsze jest stworzenie nowego wzorca niż zmiana starego. Po powrocie do San Diego spędziłem jeszcze kilka miesięcy nad tym projektem. Był bardzo zadowolony z efektów; stu stronnicowy rękopis miał zainteresować wydawcę tym projektem. Jednak agent Moshe Feldenkraisa nie był w stanie znaleźć wydawcy, Moshe bardzo był tym rozczarowany, aż w końcu stracił zainteresowanie tym projektem, który od tamtej pory leży czekając na swój czas w mojej szufladzie.

Lato 1975 roku, z którego pochodzi ta historia było czasem pełnym cudów. Większość z nas po raz pierwszy obserwowało Moshe wykonującego Integrację Funkcjonalną, byliśmy świadkami jednej niesamowitej demonstracji za drugą. Słuchaliśmy wykładów na każdy temat jaki można sobie wyobrazić (także takie, których wyobrazić sobie nie można) i pod przewodnictwem Moshe podczas lekcji Świadomość Poprzez Ruch oraz Integracji Funkcjonalnej wkraczaliśmy na niezbadane przez nas tereny. Jak można sobie wyobrazić morza i oceany, po których się poruszaliśmy w trakcie tych podróży często bywały bardzo wzburzone.

Całe lato Moshe był pytany i prowokowany przez kilku nadgorliwych, by wyjaśnił Integrację Funkcjonalną i podał nam „szczegóły“ (w oryginale „specifics“, co będzie miało znaczenie i większy sens już za chwilę. (przyp tłum). Moshe oponował, twierdząc, że ludzie doszukują się przyczynowo – skutkowych wyjaśnień, do których Metoda Feldenkraisa nie miała odniesienia i de facto kiepsko odnoszą się do natury jako takiej. A co się tyczy „szczegółów“, których niektórzy byli tak zgłodniali, to esencja Integracji Funkcjonalnej leży w podejściu całościowym, systemowym i każde ukierunkowanie na „szczegóły“ pozbawiłoby ją jej mocy i zmieniło jej znaczenie. Moshe był wielkim showmanem i nigdy nie przepuściłby okazji na dramatyczne „grand finale“ jaką były ostatnie dni treningu tego lata.

Ostatniego dnia sierpnia przedstawił po raz pierwszy na naszym treningu szczegółową historię przypadku. Bardzo starannie wybrał ten właśnie przypadek. Nazwał go przykładem „nie – specyficznej“ terapii czy podejścia. Jego intencja była bardzo klarowna: raz i na zawsze umieścić Integrację Funkcjonalną we właściwym dla siebie kontekście. Nie ma tu mowy o żadnej „technice“, nie ma integracji ciała, umysłu i emocji bo nie zakłada się, że kiedykolwiek zostały od siebie oddzielone.

Historia dotyczy wczesnego okresu pracy Moshe Feldenkraisa, z lat 50 tych. Może przedstawiać tę stronę pracy Moshe, która dla wielu wyda się całkiem nowa. (Artykuł zamieszczony był w magazynie dla nauczycieli metody, stąd założenie, że większość czytelników to nauczyciele metody. Przyp. tłum.) Możecie być jednak pewni, że mimo iż wydawać się może dość nietypowym przypadkiem to reprezentuje istotę tej metody.

Nie – specyficzna terapia (podejście). Moshe Feldenkrais

Pewien chłopiec w  wieku 14 lat wciąż moczył łóżko, jak zresztą większość dzieci w kibbutzu. (Kibbutz to rodzaj komuny, organizacji społecznej, w której każdy, niezależnie od pochodzenia, wykształcenia, wykonywanego zawodu ma takie same prawa i obowiązki. Co charakterystyczne dzieci zwykle śpią w zbiorowych sypialniach, oddzielone od rodziców i mają tylko określony czas w ciągu dnia na to, by przebywać razem z rodzicami. Przyp tłum.) Jest to jedna z  wad kibbutzów. Wiele dzieci sika w łóżku do późnego wieku. Wiele dziewcząt wciąż moczy łóżko nawet, gdy rozpoczęły już miesiączkowanie albo nawet i później. Moczenie nocne zdarza się tu częściej niż w innych populacjach. Wielu amerykańskich psychiatrów, neurologów i filozofów odwiedzało te miejsca, by zbadać jak i dlaczego tak się dzieje.

Jeden z tych chłopców przechodził przez badania testem plam atramentowych Rorschacha bo miał kiepskie wyniki w nauce i sikał do łóżka. Ale już w wieku 7 lat ten mały chłopak potrafił jeździć traktorem po polu całkiem samodzielnie. Co więcej, w warsztacie samochodowym, potrafił wskazać co jest nie tak z samochodem podczas, gdy stali pracownicy serwisu tego nie potrafili. No więc przetestowali tego chłopaka i doszli do żałosnych wniosków. Potem zrobili jeszcze inne testy i oznajmili ojcu „przykro nam ale niestety mamy kiepską prognozę jeśli chodzi o pańskiego syna. Będzie miał instynkty mordercze, powinniśmy go tu zamknąć i poddać leczeniu“. Więc rodzice załatwili mu sesje u analityka. Im dłużej był poddawany analizie tym bardziej sikał. Zabawne, że gdy wcześniej spotkało się tego chłopca to był on po prostu smutnym dzieckiem, ale bardzo życzliwym, pomocnym, robiącym to o co go poproszono i takim przyjaznym, że każdy go lubił. Do tego jeszcze był ładny. Ale widać było, że wciąż był czymś zajęty, wciąż zamyślony. Umieścili go w ośrodku dla opóźnionych dzieci. Był tam dwa lata i gdy wyszedł był bardziej opóźniony niż przedtem.

Pewnego razu przyjaciel powiedział rodzicom tego chłopca:“przestańcie katować swoje dziecko, już i tak wystarczająco ucierpiał przez te wszystkie bzdury, które z nim wyczyniacie. Przecież mamy tutaj Moshe. Zabierzcie go do Moshe“.

Powiedzieli, że muszą spytać doktora w kibbutzu. A doktor spytał „a kto to jest Moshe’? I powiedział, że nie radzi próbować niczego odmiennego.

Mimo to rodzice zgodzili się bym porozmawiał z ich synem, więc się spotkaliśmy. Wiecie jak specyficzny jestem w terapii. Oni myśleli, że natychmiast znajdę sposób na to by przestał sikać do łóżka. Powiedziałem, że to żaden problem i łatwo tego dokonam, trzeba tylko by przynieśli mi mocną jedwabną nić, zawiążę go na jego siusiaku i po sprawie. Aż eksploduje. Umrze prędzej, ale już nie będzie sikał do łóżka. Takiego radykalnego podejścia możecie spróbować. Wtedy rodzice spytali co ja bym z nim zrobił.

Spytałem chłopaka „Co ty byś chciał robić“.

Odpowiedział „Nie wiem“.

Na co ja: „Może jest coś, cokolwiek. Może lubisz piłkę nożną?“ Nie zainteresowany, wyobrażacie sobie chłopaka 12 – 14 lat i nie interesuje go piłka nożna? Podczas gdy wszystkie inne dzieciaki kopią piłkę. „Co cię interesuje? Może lubisz czytać?“

Nigdy nie przeczytał książki w swoim życiu. Nie interesowało go to.

„Co byś chciał teraz robić“

„Oh, chciałbym pojeździć samochodem.“

„Jeździć samochodem?“ Miałem nowego Triumpha, którego przywiozłem z  Anglii więc mówię do chłopaka: „ ok, pojedźmy na przejażdżkę, potrafisz prowadzić?“

A on na to, „potrafię jeździć traktorem, ale nigdy nie jeździłem samochodem, jestem za młody. Nie pozwalają mi.“ Tak na marginesie, także w Izraelu jest nielegalne, i gdy cię na tym przyłapią, że młodociany prowadzi zabierają ci prawo jazdy.

Powiedziałem mu, że to jest nowiutki samochód i spytałem czy nie chciałby poprowadzić? Spojrzał na mnie nie wierząc własnym uszom. Więc mu mówię: „Siadaj tutaj“ i zacząłem mu wyjaśniać co gdzie jest.

Powiedział „wiem to“. Wiedział wszystko o samochodzie, o biegach, sprzęgle, różnych prędkościach, wszystko. Powiedziałem mu całą resztę, o każdym detalu w samochodzie, o tym jak go uruchomić i innych szczegółach. Zatrzymaliśmy się na poboczu głównej drogi do Tel Avivu. Sprawdziłem jeszcze raz czy naprawdę wie wszystkie te rzeczy o samochodzie. Wiedział to lepiej ode mnie, z taką samą łatwością jak dzieciak, który jest pewien tego co robi i robi to lepiej niż dorosły.

Kiedy powiedziałem „odpal samochód“ skurczył się ze strachu. Nie śmiał tego zrobić. Sam przekręciłem kluczyk w stacyjce i powiedziałem żeby zwolnił hamulec i jechał.

On na to „ale co jeśli policjant zobaczy?“

Odpowiedziałem „podnieś sobie siedzenie.“

On znowu „rozpozna mnie po twarzy.“

Na co ja „oj, będziemy się tym zajmować później. Teraz jedź już.“

Nieśmiało ruszył, a ja powiedziałem: „jedź powoli bo jeśli nie to zabijesz nas obu.“ Jechał więc powoli, początkowo tylko na pierwszym biegu potem wrzucił dwójkę. Po kilku minutach prowadził już łatwo, rozsądnie bo przecież miał wcześniejsze doświadczenie na traktorach.

Gdy przejechaliśmy kilka kilometrów powiedziałem: „słuchaj, ja jestem zmęczony, ty jedź jak jedziesz, a ja się zdrzemnę“ i zamknąłem oczy. Odpowiedzialność związana z tym, że nikt na niego nie patrzy gdy prowadzi i fakt, że zaufałem mu . no cóż gdy dotarliśmy do Betonii nie rozpoznalibyście tego chłopaka. Urósł chyba z 10 cm, wyprzystojniał, oczy świeciły mu jasno i zapomniał już o  większości swoich problemów. Tej nocy nie zsikał się do łóżka.

W tym czasie byłem dyrektorem działu elektroniki Armii Izraelskiej, który sam zresztą stworzyłem. Mieszkałem w Kevon i byłem zajęty cały dzień i  mogłem zająć się nim dopiero po powrocie z pracy. Powiedziałem ojcu chłopca „jeśli chcesz żebym zajął się chłopcem i go leczył przestań sobie żartować, poślij do diabła wszystkich tych lekarzy, tak jak i siebie i swoją żonę. Przywieź do mnie chłopaka i zostaw go samego u mnie.“ I tak też zrobili.

Pierwszego dnia powiedziałem chłopakowi „słuchaj, tu jest twój pokój. Żyjesz tu z innymi ludźmi. Nie możesz sikać do łóżka, stwarzało by to kłopoty a ty byłbyś ich winien. Nie chcę w ogóle z tobą rozmawiać o sikaniu. To mnie w ogóle nie interesuje. To jest twoja sprawa. Powiedz ojcu by przywiózł plastikowe prześcieradło by łóżko było suche. Zresztą zrobisz z tym co będziesz chciał. Będziesz prał swoje ubrania sam. Niezależnie od tego czy będziesz sikał do łóżka czy też nie, nigdy z nikim o tym nie rozmawiaj. Nie musisz się z tym obnosić i nikt nie będzie o tym wiedział. Masz teraz wszelkie środki do tego, by uczynić z tego swoją własną, prywatną sprawę. Nigdy o tym ze mną nie rozmawiaj, tak jak i z nikim innym.“

„Nie interesuje mnie twoja przeszłość. Będziemy się uczyć tu jak żyć tak żebyś nie był w szkole dla opóźnionych i by nie przedrzeźniał cię ani nauczyciel, ojciec, lekarz, żaden kibbutz i wszyscy ci, którzy mieszają się w twoje sprawy. To jest twoje życie. Tak to zorganizujemy, żebyś żył w satysfakcjonujący sposób. Wszystkie kłopoty, które są poza twoim zasięgiem, by sobie z nimi poradzić, biorę na siebie i ponoszę za nie odpowiedzialność. Wszystko to czego nie potrafisz zrobić czy nie możesz zrobić ja zrobię. Ale od tej pory, nigdy, nigdy nie wspominaj nikomu o sikaniu do łóżka.“

Zgodził się. Przez ten czas gdy był ze mną nie wiedziałem czy sikał czy też nie. Nigdy go nie spytałem czy to skutkowało czy nie. To było jego zadanie, by posłać łóżko, prać swoją bieliznę, pidżamę i  nikt nie wiedział co on robił.

A ja zacząłem przestrajać jego system. Zanim było to możliwe, musiałem wstrząsnąć tym starym systemem, wywalić z niego niepokój, jego kompulsywne zachowania. Dało się je zaobserwować w każdym ruchu, w smutku na jego twarzy, sposobie jaki oddychał, trzymał swoje ramiona, barki. Po pierwszej lekcji odkrył nowy oddech, zaczął oddychać tak jak nigdy przedtem.

Potem okazało się, że nigdy nie brał prysznica z innymi chłopcami. W kibbutzu chłopcy i dziewczęta biorą prysznic razem i nikt nie przejmuje się tym, że są rozebrani. I tak są na golasa przez pierwsze lata swojego życia. Wszędzie łażą nago, a jednak ten chłopiec nigdy nie kąpał się z innymi.

Pracując z nim odkryłem, że nie potrafiłem uwolnić dolnej części jego brzucha tak, by w pełni oddychał przeponą. Spostrzegłem, że było to dość trudne. Teraz potrafiłbym to łatwo zrobić, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem. Powiedziałem więc do niego: „słuchaj jest jedna rzecz o której mi nie powiedziałeś. To jest bardzo ważne, każdy cię o to nękał, ale ty nigdy o tym nikomu nie powiedziałeś. Nie proszę cię byś mi o tym powiedział, ale jeśli kiedyś poczujesz potrzebę, by mi o tym powiedzieć to się przed tym nie hamuj. W porządku?“ I kontynuowałem pracę aż pozbył się niepokoju, tego zewnętrznego, o którym wiedziałem ponieważ jego twarz się rozluźniła i całe ciało stało się bardziej normalne, bardziej miękkie. Oznaczało to, że pozbył się niepokoju i jakieś zahamowania puściły w jego mózgu. Dało się to zaobserwować w jego zachowaniu, w nim samym.

Następnego razu poszło mi lepiej. Przyszedł do mnie i powiedział „wiesz, nigdy nie kąpałem się z innymi chłopakami. Zawsze wchodziłem pod prysznic jak wszyscy już skończyli. Nigdy nie wszedłem do morza z  innymi. Nigdy nie wyszedłem z morza, gdy inni byli jeszcze na brzegu, bo wtedy trzeba iść pod prysznic. Starałem się tak przyjść pod prysznic, by nikogo tam nie było, bym mógł przebrać się sam.“

Spytałem: „czemu tak robiłeś?“

odpowiedział: „sam spójrz.“ I ściągnął spodnie i pokazał, że jego członek skurczył się całkowicie. Skurczył się o czym wie każdy kto ma w sobie dużo niepokoju. Zamiast być napełnionym krwią i  wisieć swobodnie pod własnym ciężarem jego członek skurczył się tak, że ledwo był widoczny. Ale on miał dopiero 14 lat.

Popatrzyłem i  powiedziałem: „teraz rozumiem w czym leży problem.“

On na to powiedział: „patrz, mam najmniejszego członka ze wszystkich chłopaków. Jestem do niczego.“

Na to ja zdjąłem swoje spodnie i pokazałem mu swojego członka i powiedziałem: „ słuchaj, spróbuję przypomnieć sobie wszystko to co mnie bolało, gdy czułem się gorszy od innych i sam zobaczysz jak się skurczy tak samo jak twój, aż nie będzie go widać.“

Opowiedziałem mu historię z czasów, gdy byłem małym chłopcem, był to okres świąt Bożego Narodzenia. Był tam taki miły człowiek, który mieszkał obok. Zawsze dawał mi cukierki, zapraszał do siebie i pozwalał bawić się ze swoimi dziećmi. W wigilię usłyszałem straszne wycie. Właściciel domu i jego bracia wzięli prosiaka, spętali nogi i usiedli na nim. Nożem poderżnęli mu gardło, upuścili krew do jakiegoś dania. Jeśli byś tylko słyszał te wycia prosiaka. Zajęło mu z 20 minut zanim zdechł. Miałem wtedy pewnie 6 może 7 lat. I wiesz co sobie pomyślałem? Że będę musiał nauczyć się judo. Dokładnie tak pomyślałem, mimo że nie miałem pojęcia, że coś takiego jak judo istnieje. No sam popatrz, co mógłbym zrobić, gdyby trzech takich brutali usiadło na mnie i chciało poderżnąć mi gardło? Poczułem, jakby Hitler robił to Żydom. A przecież nie wiedziałem nic o Hitlerze, ale wziąłem to bardzo do siebie i  czułem to całym sobą. Utożsamiłem się z tą małą świnką i  był to dla mnie prawdziwy koszmar. Bałem się każdego dorosłego, który zbliżył się do mnie. Zobaczyłem, co tacy mili ludzie potrafią robić. Śmiali się , żartowali i w ogóle nie zwracali uwagi na tego prosiaka.

Opowiedziałem tę historię chłopakowi i możecie wierzyć lub nie, mój członek skurczył się dokładnie tak jak jego. Spojrzał na niego a ja mu mówię „patrz, nic ci z tego nie przyjdzie, że ja jestem tak samo do niczego jak ty. No nie? To tylko sprawia, że jest łatwiej. Bo jeśli każdy jest idiotą to ja też jestem idiotą i to jest w  porządku. Ale jeśli każdy inny jest lepszy a ja nie, wtedy jest kiepsko. W takim razie, mówię ci, że jeśli mi się nie uda i twój członek nie nabierze pełnego rozmiaru, to obiecuję ci, że zabiorę cię, do profesora Z w Jeruzalem, niezależnie czy twoi rodzice będą chcieli, czy nie, czy ktokolwiek inny będzie chciał czy nie. Jest on laureatem Nagrody Nobla i jednym z najlepszych specjalistów w tej dziedzinie na świecie. On już sprawi, że twój członek będzie tak samo duży jak każdego innego. Ponieważ wciąż jesteś młody, jeszcze rośniesz. Obiecuję, że w ten czy inny sposób będziesz jak inni, albo lepszy. I zrobiłem co obiecałem.

Ale do profesora nie pojechał zanim nie skończyliśmy pracować, ponieważ by dostać się do niego, trzeba było skierowania od lekarza z kibbutzu, który powiedział, że takiego nie da, a rodzice też umyli od tego ręce. Więc zadzwoniłem do niego sam, opowiedziałem mu o chłopcu i  poprosiłem by go zbadał i powiedział czy może mu jakoś pomóc. I  wziąłem chłopaka do Jeruzalem, bez rodziców, bez nikogo, ryzykując że będę posądzony o robienie czegoś wbrew zaleceniom lekarskim. Okazało się, że chłopiec faktycznie miał jakąś strukturalną nieprawidłowość. Profesor Z wszczepił mu gdzieś w  dolnej części brzucha testosteron i wszystko potoczyło się prawidłowo. Ale to było już po tym jak się rozstaliśmy.

Po sześciu tygodniach spędzonych u mnie, gdy chłopiec powrócił już do domu, odwiedził mnie jego ojciec i powiedział: „nie wiem co zrobiłeś z tym chłopakiem, ale jeśli tylko to, będę twoim przyjacielem do końca życia.“

Spytałem o czym mówił.

Odpowiedział: „Przychodzę do domu, a chłopak siedzi i czyta książkę. Nigdy wcześniej nie widziałem go z książką. A on czytał sobie jakąś historię.“

Chłopiec był moim kierowcą cały czas, nie prowadziłem w tym czasie w ogóle samochodu, on to robił. Zabierał mnie do pracy i odbierał wieczorem, a w międzyczasie używał samochodu. Pod koniec tego czasu, który spędził ze mną powiedziałem mu: „patrz, zaprzyjaźniliśmy się. Jest jedna sprawa, nie możesz mnie zawieść. Ty nie zawiedziesz mnie, ja nie zawiodę ciebie, taka umowa.

Powiedział „oczywiście“.

Ja mu mówię: „spójrz na to jak jeździsz samochodem w tym wieku. Pomyśl co osiągnęliśmy do tej pory. Jeśli porównujesz siebie z innymi dzieciakami ze szkoły, siedzisz i zadręczasz się myśleniem że jesteś gorszy bo wydaje ci się, że masz mniejszego członka, i  jeśli z tego powodu w przyszłym roku nie będziesz najlepszy w  szkole, wtedy nie będziemy więcej przyjaciółmi. Ponieważ dla ciebie bycie najlepszym uczniem w szkole to tylko jedna sprawa. Zajmij się tym tak jak poradziłeś sobie z samochodem. Czemu nie zamęczałeś się myśleniem o swoim penisie, gdy prowadziłeś samochód. Gdybyś się tym zamęczał, nie jeździłbyś tak samochodem jak jeździsz. A teraz ponieważ już tego dokonałeś, zrób to samo jeszcze raz, tylko w szkole.

Gdy wrócił już do siebie, powiedział mi: „Moshe, następnym razem, gdy mnie zobaczysz każdy będzie mógł ci powiedzieć, że jestem najlepszy.“

Możecie wierzyć lub nie, najwięcej problemu było z ojcem i dyrektorem szkoły, by przyjęli go do normalnej szkoły po tym jak dwa lata spędził w  szkole dla dzieci opóźnionych. Powiedziałem im „pozwólcie mu tam po prostu być, tak jakby nie był uczniem tej szkoły. Niech sobie po prostu tam siedzi. Pozwolili mu na to i chłopak skończył szkołę z pierwszą lokatą.

Jeszcze krótko o  tym jak wyglądały jego dalsze losy. W 1967 Ben Gurion powiedział: „ jeśli nie uda nam się uprawiać tej pustyni, to jaki sens ma okupowanie innych terytoriów? My mamy terytorium. Nic z nim nie robimy, bo to pustynia. Do czego nam pustynia? A teraz do roboty i  niech zacznie przynosić jakieś plon.“ No i kto może tego dokonać? Młodzi ludzie, którzy mają coś do zrobienia w życiu. Ogłosił apel do młodych i wielu z nich opuściło swoje kibbutze, dostali traktory, cały sprzęt niezbędny i zamienili pół pustyni w raj. Kibbutz z północnej Galilei wysyłał 24 traktory z załogą do uprawy pustyni. Ten chłopak był odpowiedzialny za utrzymanie wszystkich tych traktorów w porządku. Miał wtedy 17 lat. A wśród nich byli 50 letni inżynierowie. Każdy kto tam był, mógłby powiedzieć, że te traktory nie miały ani dnia przerwy, wszystkie pracowały na pełnych obrotach non stop. I on tego wszystkiego pilnował.

Potem musiał odbyć obowiązkową służbę wojskową. Został wtedy najlepszym kierowcą w kraju. Jest takie wzgórze, nazywali je San Francisco, strome, piaszczyste i żaden samochód jeszcze tam nie wjechał. Dayan (Moshe Dayan – szef armii izraelskiej w tym czasie. Przyp tłum) miał być tam zabrany na jakąś wizytację. Z całej armii było 4 – 5 kierowców, którzy powiedzieli, że tam wjadą w  wojskowych samochodach terenowych z napędem na 4 koła. Trzeba wjeżdżać na pierwszym biegu i zmienić przełożenie jeszcze w  połowie wzniesienia. Ponieważ tam jest sam piach, nie ma szans by przyspieszyć. Trzeba było jechać bardzo szybko od samego początku. Z tych, którzy się zgłosili tylko ten chłopak dotarł na szczyt. Został kierowcą Dayana i był nim tak długo jak Dayan był głównodowodzącym armii.

Teraz chłopak ten jest szefem dwudziestu kibbutzów, które się połączyły. Jest kreatywnym, uroczym człowiekiem. Ma czwórkę dzieci i mogę wam powiedzieć, że znów ma problemy, ale już innego rodzaju. Jego żona po tylu latach nie chce z nim sypiać. I nie jest to kwestia jego za małego członka.

Pokazałem wam nie specyficzną terapię. Nie powinniście robić specyficznej terapii. Rozumiecie? I  zauważcie jeszcze jedną ważną rzecz. Nigdy nie odwoływałem się do przeszłości z wyjątkiem tych chwil, które mają znaczenie dla teraźniejszości i przyszłości. Nigdy przy nim tego nie poruszałem. I nigdy nie zajmowałem się starymi wzorcami. Odkrywałem wzorzec, tylko dlatego, że zajmowałem się całą osobą.

No dobra, i tak wyciągniecie z tego swoje wnioski. Jeśli musicie to jeszcze raz przećwiczyć, przeżuć i wepchnąć sobie to do buzi ponownie, nigdy nie będziecie w stanie już gryźć. A jeśli nie będziecie gryźć, nie będziecie jeść i nie będziecie mieli czego trawić i  nic co można by wchłonąć. Lub też zwymiotować a co za tym idzie nie będziecie mogli wybierać.